Znajdowałam się w ciemnym lesie. Nie czułam żadnej zwierzyny, było zupełnie pusto. Cała fauna i flora wyginęła. Trudno było mi oddychać, coraz bardziej miałam wrażenie, że się duszę. Słyszałam pewien głos, mimo tego że nikogo tu nie było. Walczyłam o każdy wdech, ale powoli nie dawałam rady. Rozglądałam się nerwowo po opustoszałym terenie. Chciałam zawołać o pomoc, ale nie mogłam. Nie potrafiłam niczego z siebie wydusić, zresztą i tak by nikt się zapewne nie pojawił. Czułam ogromną pustkę i osamotnienie. Byłam zraniona. Na moim barku widniała świeża blizna, na której widok poczułam natychmiastowy ból. Chciałam zawyć z bólu, ale nie mogłam. Nie mogłam właściwie nic. Zaczęłam się dusić, nie dawałam rady. Zamknęłam oczy.
I wszystko zniknęło. Tak po prostu, nagle. Czułam w sobie rozdarcie. Czułam, że mam złamane serce. Ale przez kogo? Albo przez co? Tego nie wiedziałam. Zaczęłam normalnie oddychać, ale nadal byłam zraniona.
Zauważyłam, że rany zaczynają się powielać. Bark zaczyna coraz bardziej krwawić, na pysku miałam coraz więcej bolących zadrapań.
Nagle przed mną ukazał się obraz. Znajdowałam się znów w lesie, ale w innym. Miałam wrażenie, że takim znajomym, jakbym już kiedyś tu była. Padłam z wycieńczenia na trawę i spojrzałam na niebo. Doznałam szoku, kiedy zobaczyłam gwiazdy układające się w dziwne postacie przypominające psy. Zaczął padać deszcz. Nie tylko deszcz.
Była również krew.
Kiedy odzyskałam mowę, wrzasnęłam tak głośno, jak tylko potrafiłam.
Natychmiast otworzyłam oczy i wstałam na równe nogi. Rozejrzałam się dookoła, wyostrzając wszystkie zmysły.
- To był tylko sen... - westchnęłam zdyszana. Obudziłam się dzisiaj przy śmietnikach, czyli właściwie tam, gdzie zawsze. Pożywienia jest tak mało... Ostatnio jadłam większą zwierzynę tydzień temu. Albo więcej. Teraz żyję na samych myszach. A ostatnią mysz jadłam dwa dni temu. Zastanawiałam się, co będzie dalej. Jak dalej to się wszystko potoczy, jak będzie wyglądać moje marne życie? Wszystko wydaje się w tym momencie takie bezsensu. Szybko wylizałam swoją sierść i doprowadziłam ją do porządku. Starałam się myśleć w miarę optymistycznie, że znajdę jakąś zwierzynę i zaniosę swoim pobratymcom, którzy tak samo jak ja byli wygłodzeni.
Życie w mieście jest cholernie trudne.
Na dodatek znów zaczął padać deszcz. Mam zupełnego pecha.
- Weź się w garść... - szepnęłam do siebie i skierowałam się w stronę kolejnych śmietników, gdzie może znalazłoby się coś do jedzenia. Nie były one daleko, po paru minutach już szukałam tam jakiejkolwiek zdobyczy. Jest coś - ucieszyłam się w duchu. Była to mysz. Całkiem pulchna, jak na takie warunki. Szybko wzięłam ją w pysk i już miałam iść dalej, kiedy wpadłam na jakiegoś psa. Wyostrzyłam zmysły.
Był to nieznany mi pies.
<Ktoś?>
[422 słowa: Carmen otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz