Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jaśniejące Światło × Migoczące Światło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jaśniejące Światło × Migoczące Światło. Pokaż wszystkie posty

9 maja 2021

Od Migoczącego Światła CD Jaśniejącej Łapy

Już po raz drugi udało mu się przetrwać ciężka Porę Nagich Drzew. Drugi? Czy może już trzeci? Ach, kto by to liczył. Najważniejsze, że żyje i to całkiem dobrze. Już nic mu nie doskwiera i może cieszyć się pełnią życia. Epidemia zdawała się minąć, a klan pożegnał za sobą trudne chwile. Migoczące Światło mógł spać spokojnie, nie martwiąc się o zdrowie swoje i swoich bliskich. Jaśnienie już dawno wyzdrowiał i mogli wrócić do intensywnych treningów wśród zielonej trawy. W sercu Migotka paliła się nadzieja na to, że ta wiosna przeminie bez większych problemów.
Szarpał się ze znacznie niższym i drobniejszym od siebie uczniakiem, jakby to wcale nie miał nad nim miażdżącej przewagi i sam był niewiele mniejszy od samego Jaśnienia. Cóż, miała być to poważna walka w ramach treningu, a wyszło jak zwykle. Szamotali się jak najgłupsze i najniegrzeczniejsze szczeniaki, którym matka zaraz wytłumaczy, że takie wyrywanie sobie sierści jest niewłaściwym zachowaniem. Mentor, który powinien dawać dobry przykład swemu uczniowi i grać przykładną matkę, w rzeczywistości sam był jednym z tych szczeniaków. Gdy już ostatecznie padli zmęczeni i podrapani, wojownik wstał na równe łapy, głęboko dysząc.
— No, słuchaj, nic z tego — westchnął. Nici z jego planów, które ułożył sobie w głowie podczas wczorajszej nocy. Trudno go nie zrozumieć, kto by się oparł tak świetnej zabawie? Cóż, zapewne każdy dobry mentor, ale przymrużmy na to oko. Uznajmy to za rozgrzewkę. Tak, to była jedynie rozgrzewka i dopiero się rozkręcają. Jaśniejąca Łapa leniwie uniósł wzrok na towarzysza i wstał.
— To koniec treningu na dziś? Jestem już wykończony...
— Nawet mi o tym nie myśl! — przerwał mu stanowczo. — Dopiero zaczynamy! No, powiedz mi, czego się do tej pory uczyliśmy się i czego się nauczyłeś!
<Jaśniejąca Łapo?>
[280 słów: Migoczące Światło otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia, Jaśniejąca Łapa 2 Punkty Treningu]

5 maja 2021

Od Jaśniejącej Łapy CD Migoczącego Światła

— Chciałem coś dla ciebie upolować... — mruknął piesek. Wprawdzie wypoczął już, i łapka miała się dobrze, ale udawać cierpiącego nigdy nie zaszkodzi. Jęknął teatralnie, pokazując, jaki to on jest dzielny, że wytrzymuje taki okropny ból.
Migoczące Światło patrzył na niego ze zdenerwowaniem, więc podjął przerwaną opowieść z ociąganiem.
— No i... Tam był taki... ten, no... Potwór. Potwór Dwunogów.
— Biedny Jaśniejąca Łapo, masz szczęście, że cię nie pożarł. Przestań użalać się nad sobą! Żyjesz! Jesteś prawie zdrowy!
— Ale kiedy mnie tak bardzo boli...
Spojrzenie Migoczącego Światła mówiło, że za chwilę może boleć naprawdę. I to jeszcze bardziej. Pies westchnął, a w jego oczach pokazały się... czyżby łzy? Przecież taki dzielny wojownik nie płacze. A jednak.
— Obiecaj, że tak nigdy więcej nie zrobisz — szczeknął, próbując zachwiać groźną minę, ale szczeniak go przejrzał. Wykrzywił pysk w kolejny grymas z serii tych, co podobno miały wyglądać nieustraszenie i odważnie.
— Obiecuję — powiedział Jaśniejąca Łapa. — Migoczące Światło, nie uduś mnie!
— Wybacz. — Pies przestał przytulać szczeniaka.
— Martwiłem się o ciebie. Co być ty zrobił, gdybyś to ty znalazł swojego ucznia wykrwawiającego się pod drzewem?
Jaśniejąca Łapa zmienił wyraz pyszczka na zamyślony.
— Hm... Wytargałbym go za uszy. Jak tylko by wyzdrowiał — dodał szybko.
— Eh, Jaśniejąca Łapo...
Słowa nie były potrzebne. Migoczące Światło ponownie przytulił szczeniaka, a ten wyjątkowo postanowił nie narzekać z powodu ściśniętych żeber. 
<Migoczące Światło?>
[216 słów: Jaśniejąca Łapa otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]

22 kwietnia 2021

Od Migoczącego Światła CD Jaśniejącej Łapy

Zaniepokojony długą nieobecnością swojego ucznia w obozie, miał zamiar ruszyć na jego poszukiwania. Nie wybaczy sobie, jeśli okaże się, że jego uczeń jest martwy. Nie chciał myśleć tylko czarnymi scenariuszami, jednak te nie dawały mu spokoju.
— Idę szukać mojego ucznia, zjesz sam. Do zobaczenia! — rzucił pożegnalny uśmiech w stronę swojego brata, Krzemiennego Pazura. 
Tak, jego braciszek Krzemienna Łapa stał się już wojownikiem. Był z niego naprawdę dumny i cieszył się wraz z nim z tego osiągnięcia. Kiedy to wszystko minęło? Ledwo wyszedł ze żłobka, a sam już miał ucznia. Pomijając już ten fakt, gdy tylko pożegnał się z nim, sprężył swoje ruchy i ruszył na poszukiwania ucznia.
— Jaśniejąca Łapo! — wydobył ze swego pyska mieszaninę przerażenia i radości. Po pewnym czasie poszukiwań odnalazł białą kupę futra. Trącił go nosem i bez zbędnego wahania chwycił to ciałko nieszczęścia w pysk. Nabrał tempa i żwawym krokiem ruszył w stronę obozu, byle jak najszybciej jego uczeń dostał pomoc. No i ów pomoc otrzymał. Mentor cierpliwie czuwał przy nim w legowisku medyka, aż do pory, gdy ten wypoczął porządnie i był w stanie mówić. — Tłumacz się. Co, żeś ty najlepszego zrobił? — warknął. Znając życie, gdy tylko te wytłumaczenia dostanie, utuli go, a Jaśnienie będzie musiał obiecać, że następnym razem będzie bardziej na siebie uważał.
<Jaśniejąca Łapo?>
[209 słów: Migoczące Światło otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia]

21 kwietnia 2021

Od Jaśniejącej Łapy CD Migoczącego Światła

Jaśniejąca Łapa leżał bez ruchu pod drzewem. Jedynymi oznakami życia była krew wolno płynącą z rozerwanej kośćmi łapy i urywany oddech. Potwór Dwunogów, mknąc przez trawnik, nie zauważył małego, białego pieska pod kołami. Potrącił Jaśniejącą Łapę i rzucił o drzewo. Teraz piesek leżał, powoli się wykrwawiając. Czy tak właśnie będzie wyglądać jego śmierć? Znajdą białe, skudlonej futerko okrywające skostniałe ciałko w kałuży krwi? Próbował krzyczeć, wołać o pomoc. Wyczerpały mu się siły, a krew wypływająca z rany dodatkowo go osłabiła. Mógł tylko czekać na koniec albo błagać, żeby coś ten koniec przyspieszyło.
Zapadał zmrok. Zimą, kiedy płatki śniegu latały wszędzie, wieczór nadchodził jeszcze szybciej. Jednak nie było śniegu. Może by było lepiej, gdyby był śnieg. Zimna kołderka pokryłaby krew. Nikt by nigdy się nie dowiedział, jak zginął piesek. Może tak byłoby lepiej? Mogliby myśleć, że uciekł. Poszedł gdzieś. Ale żyje. Może nie martwiliśmy się tak, jakby martwili się po znalezieniu martwego Jaśniejącej Łapy...
Ledwo potrząsnął łebkiem, oganiając się od tych myśli. Czemu akurat teraz naszło go takie miłosierdzie dla bliskich? Przed oczami zaczęły latać mu różnokolorowe plamy. Jedna nachodziła na drugą, rozmywały się, zmieniały kształty, malały i rosły. Głowa zaczęła dziwnie ciążyć. Opuścił głowę na łapki, żeby zasnąć... Jednak coś mu mówiło, że nie może zasnąć. Nocą, choć była zima, a dodatkowo to stadnina, nie brakowało mniejszych czy większych drapieżników. Ale może naprawdę pozwolić jakiejś kunie rozerwać gardło, żeby przerwać męczarnie. Może nakarmiłaby mną swoje młode – pomyślał. Na coś bym się przydał...
Tupot małych łapek, który od niedawna zaczął się obok głowy pieska, przycichł, żeby zupełnie zniknąć. Zamiast tego piesek usłyszał tupot łap. Brzmiało znajomo... Zupełnie jak głos, ostatnia rzecz, którą zapamiętał przed zapadnięciem w wyczekiwany sen.
— Jaśniejąca Łapo!
<Migoczące Światło?>
[279 słów: Jaśniejąca Łapa otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]

15 kwietnia 2021

Od Jaśniejącej Łapy CD Migoczącego Światła

Jaśnienie z lekkim niepokojem patrzył na Migoczące Światło. Nie, żeby się o niego martwił czy coś, ale... no tak po prostu.
— Ja też mam poszukać jakichś ziół? — spytał.
— Czy to nie to właśnie mówię? Tak! Szukamy ziół, wiesz, co to znaczy?
— Tak — mruknął Jaśnienie pod nosem. Zioła.
Od tego czasu upłynęło parę księżyców. Jaśnienie urósł, i nie był już Jaśnieniem. Został Jaśniejącą Łapą. Uczniem! Jego mentorem został Migoczące Światło. Jaśniejąca Łapa aż puchł z dumy. Jest uczniem! Nie jakimś tam szczeniakiem, prawdziwym uczniem! Najprawdziwszym!
— Pójdziemy na polowanie? — szczeknął Jaśniejąca Łapa prosto do ucha Migoczącego Światła. Pies sennie zamrugał oczami i spojrzał na niego ze zdziwieniem i wyrzutem w oczach.
— Spójrz, proszę za okno — powiedział Migoczące Światło.
— No patrzę — odpowiedział trochę zdziwiony Jaśniejąca Łapa.
— Spójrz za to okno i powiedz mi, co widzisz!
— No... słońce.
— I co to słońce robi?
— No... takie pomarańczowe jest.
— Nie pytałem się, jakiego koloru jest to słońce, tylko co robi! — szczeknął lekko już wnerwiony pies.
— No... wschodzi.
— A co to znaczy, że słońce wschodzi?
— No, że jest rano...
— A co normalne psy robią rano? Podkreślam, normalne.
— Idą ze swoimi uczniami na polowanie? — podsunął z nadzieją Jaśniejąca Łapa.
— Nie. Śpią.
Migoczące Światło odwrócił się od ucznia.
— Ale ty nie będziesz spał? — spróbował jeszcze Jaśniejąca Łapa.
Pies na posłaniu westchnął głęboko, po czym z powrotem odwrócił się pyskiem w stronę ucznia.
— Nie. Już mnie obudziłeś. Zadowolony? Idziemy na polowanie.
<Migoczące Światło?>
[231 słów: Jaśniejąca Łapa otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]

12 kwietnia 2021

Od Migoczącego Światła CD Jaśnienia (Jaśniejącej Łapy)

Migoczące Światło jeszcze nigdy do tej pory nie czuł się tak źle. Nie pozostało mu nic innego jak leżeć w legowisku u medyka całymi dniami i przyjmować poszczególne medykamenty, które miały mu pomóc. Mimo zapewnień Manaciego Olbrzyma, zioła wcale nie poprawiały sytuacji, może jedynie znieczulały nieco ból i oszczędzały cierpienia, dając młodemu wojownikowi zasnąć głębokim snem. O tyle dobrze dla Migotka, że już niemal zapomniał o tragedii związanej z Białą Zamiecią i Złotą Gwiazdą, podobnie jak o tajemniczym zaginięciu Brązowej Blizny. Jednak po jego głowie krążyły kolejne zmartwienia. Był w pełni świadom, że jedynie leżąc, jak ostatni darmozjad nie przyda się na nic klanu. Ba, marnuje on tylko zioła i cenny czas medyków! Nie mógł znieść tej myśli. Zawsze pragnął być pracowitym wojownikiem, który zasługuje na to miano, a teraz? Na pewno nie wyglądał tak, jak zawsze pragnął wyglądać. Był młodszym starszym, który z powodu swojej niedołężności musiał trafić tam, gdzie trafił. Nie, żeby uważał, że przypadki psów, które przez niepełnosprawność wcześniej trafiły do legowiska starszyzny, powinno się tępić i nienawidzić, jednak do samego siebie podchodził znacznie bardziej krytycznie. Pragnął w końcu odzyskać siły i wrócić do pięknej codzienności.
Promienie słońca aż kusiły, by wyłonić się spod dachu stajni. Ileż można było siedzieć w jednym miejscu? Mimo że zima już tuż, tuż, na szczęście pozostawało jeszcze całkiem ciepło. Uczniowie, a nawet szczeniaki chętnie wychodzili na świeże powietrze, bawiąc się wśród opadłych liści. Wśród ów szczeniaków, znajdował się Jaśnienie, którzy od razu przykuł uwagę Migoczącego Światła. Na widok igrającego szczeniaka, pełnego energii, wojownik zastanawiał się skąd w tej niewielkiej istotce tyle siły i chęci do życia. Beżowy poczuł, że z chęcią dołączyłby do zabawy. Pokonałby białego w potyczce, triumfalnie wygrywając i ciesząc się swoim zwycięstwem. Dopiero po chwili, zdał sobie sprawę, o czym myślał i skarcił się, krzywiąc wyraz pyska. Jest dorosłym psem, wojownikiem, jak może marzyć o takich rzeczach? Powinien wrócić na ziemię i skupić się na faktach. Fakt na pewno było to, że nawet jakby bardzo chciał, nie mógłby zabawić się choć raz. Zwyczajnie nie miał na to sił i był chory... Może... Może jednak miał siły? Może warto spróbować? Ha, niech idzie, bo potem będzie tylko żałował!
— Jaśnieniu, Jaśnieniu! — wychrypiał, padając przed białym szczeniakiem. Od razu stanął na równe nogi, nie mogąc pozwolić sobie na zhańbienie swojego imienia. Cóż, i tak już pewnej było widać, że nie najlepiej z nim, ale mówi się trudno. — Klan nas potrzebuje, a ty się bawisz jak gdyby nigdy nic! Nie wstyd ci?! Idziemy zbierać zioła! — zażądał i nie czekając na żadne słowo sprzeciwu, ruchem łapy pchnął szczeniaka do przodu, byle jak najszybciej ulotnić się z okolic obozu, bo ktoś jeszcze zauważy, co on kombinuje.
Podreptał, kaszląc, by już po chwili znaleźć się przy krzaczku leczniczych roślin. Jego łapy od razu zerwały się do kopania, chcąc w jak najkrótszym czasie zdobyć jak najwięcej ziół i przydać się na coś klanu.
<Jaśnieniu?>
[477 słów: Migoczące Światło otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

31 marca 2021

Od Jaśnienia CD Migoczącego Światła

Jaśnienie stał w zbożu, tak jak Migoczące Światło kazał. Korciło go bardzo, żeby ruszyć się z miejsca, ale stał, bo Migoczące Światło kazał. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył mały biały piesek. Wielkie maszyny, będące widomym znakiem potęgi Dwunożnych przerażały go. Ogromne potwory warczały, jeżdżąc między kłosami pszenicy. Niektóre nawet tuż obok niego. Huk silnika, smród, rozmowy Dwunogów i mocne powiewy wiatru przyprawiały go prawie o zawał, ale wytrwał w miejscu. Stał dzielnie, starając się trzymać prosto białe łapki, kiedy zauważył Migoczące Światło z ziołami w pysku.
— To te zioła? — spytał szczeniak.
— Tak, te zioła — wyjaśnił cierpliwie Migoczące Światło.
Oba psy ruszyły do obozu Ventus. Migoczące Światło podał zioła medykowi.
Jaśnienie spojrzał na wojownika, kaszlnął i spytał:
— Możemy jeszcze iść na polowanie?
Migoczące Światło nie odpowiedział. Wyglądał na zaniepokojonego.
— Wiesz co, wydaje mi się, że to ty powinieneś dostać te zioła...
— Ale... Ja jestem zdrowy! Popatrz! — szczeniaczek podskoczył parę razy i zaczął biegać w kółko. Wyszłoby przekonująco, gdyby nie potknięcie.
— W-widzi...dzisz? Jes... jestem zdrowy — wydyszał Jaśnienie.
— Nie wydaje mi się. Manaci Olbrzymie, masz jakieś zioła dla tego małego bohatera?
Medyk przytaknął. Wziął zioła, które dopiero co Migoczące Światło przyniósł i podał je pieskowi. Jaśnienie krzywił się, ale w końcu zjadł.
— Teraz możemy iść?
— Wydaje mi się, że powinieneś teraz trochę odpocząć. Wyśpij się, w końcu jest już wieczór.
Jaśnienie wyjrzał za okno. Rzeczywiście, złote słońce zachodziło.
— No dobrze... — kiwnął smętnie główką.
— Dobranoc! Do zobaczenia rano! — szczeknął jeszcze Migoczące Światło
<Migoczące Światło?>
[240 słów: Jaśnienie otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia i zostaje wyleczony]

19 marca 2021

Od Migoczącego Światła CD Jaśnienia

Wbił spojrzenie w białego szczeniaka na tle zieleni trawy, która znacznie kontrastowała z białą sierścią Jaśnienia. Poczuł w swym beżowo-białym futrze powiew ciepłego wiatru, który znacznie go rozweselił. Za taką Porą Zielonych Liści tęsknił. Poranna rosa jeszcze gdzieniegdzie skrzyła się na trawie, zachęcając, by ją zlizać. Jego serce rozpierała radość, pobudzająca wcześniejszego trupa do życia. Wszystkie jego troski wtem odeszły w zapomnienie. Miał inne rzeczy na głowie, inny cel. Spojrzeniem myśli sięgnął kilkoma, a może nawet kilkunastoma księżycami wstecz, gdy był jeszcze szczeniakiem. Widział w Jaśnieniu siebie z młodości, chociaż było między nimi kilka znaczących różnic. Migotek był słabym szczenięciem, był niczym jeden z ostatnich liści na drzewie w Porze Opadających Liści. Kruchy, delikatny, jednak nie był tak jeszcze zniszczony, jak te, które już opadły. Miał swój urzekający urok. Nie był też taki energiczny, w przeciwieństwie do Jaśnienia. Rzadko wdawał się w przepychanki z rodzeństwem, jednak zawsze służył pomocą i z chęcią wysłuchiwał problemów innych. Właściwie, nadal taki był. Nie zmienił się za wiele. W każdym razie młody wojownik dłużej nie mógł ignorować energii, która rozpierała go od środka.
— Pff, naprawdę myślisz, że będę dumny z takiej pierdoły? — parsknął, siadając i owijając schludnie ogon wokół łap. — Prawdziwi wojownicy ratują klan, a nie marnują czas, bawiąc się w zabijanie motyli. Jeśli chcesz, chociaż w małym stopniu dorównać wojownikom, musisz ratować klan — rzekł z dumą, unosząc się i szturchając szczeniaka łapą. Stanął przed nim, na tle słońca, dzięki czemu wyglądał niczym prawdziwy anioł, bohater i wojownik, który uratuje klan z niedoli. — Pomożesz klanowi, zbierając zioła. W takim razie... — poczekał jeszcze chwilę z wypowiedzeniem ostatnich słów na powiew wiatru, na którym jego sierść pofalowała, dzięki czemu wyglądał jeszcze bardziej heroicznie. Szczeniak przyglądał się wojownikowi z iskierkami w oczach, a jego delikatnie roztwarty pyszczek zdawał się dowodem na to, że Jaśnieniu rzeczywiście zaparło dech w piersiach. — Chcesz ruszyć ze mną na zbieranie ziół? 
 ~*~
Znaleźli się wśród kłosów złotego boża, umykając przed Dwunogami. Migoczące Światło nie do końca wiedział, na co im te wszystkie dziwne urządzenia, stwarzające tyle hałasu. Hałas, hałasem, jednak ów ustrojstwa wydawały się też niezwykle groźne, więc wojownik, dla bezpieczeństwa własnego, jak i też Jaśnienia, ukrył się przed wzrokiem Dwunożnych. Zaczynał żałować, że wziął ze sobą szczeniaka. Jeśli teraz coś mu się stanie, będzie za to odpowiedzialny i zapewne poniesie konsekwencje. Może niekoniecznie będzie to kara od lidera, ale na pewno będzie miał wyrzuty sumienia do końca życia, a wolał tego uniknąć. Zauważył też w oddali potwora Dwunogów. Machnął nerwowo ogonem. Oni tak specjalnie próbują zwrócić na siebie uwagę całej okolicy? Prychnął i skierował wzrok na szczenię, które wziął pod swoje skrzydła. Wyglądał na nieco przerażonego, jednak duma nie pozwalała mu na okazywanie strachu. Chciał dorównać wojownikom, prawda? Migoczące Światło podziwiał jego odwagę. Zapewne on, w jego wieku, stchórzyłby i uciekł z podkulonym ogonem.
— Słuchaj, no, mały — zaczął — zostajesz tutaj i nigdzie się nie ruszasz albo osobiście cię ukatrupię, jasne? — warknął. Hmm, czy nie zabrzmiał przypadkiem zbyt groźnie? Miał nadzieję, że nie przeraził tym szczeniaka jeszcze bardziej. — Teraz, idę po zioła. Niebawem wrócę — dodał, po czym wydostał się spod kłujących skórę kłosów. Nie zajęło mu długo, nim zauważył w pobliżu kępę ziół. Problem jednak był taki, że drzewo, pod którym rosły ów zioła, znajdowało się niebezpiecznie blisko Dwunogów. Raz już uszedł z życiem, gdy narażał się na wielkie niebezpieczeństwo, zbierając lecznicze rośliny, jednak mimo wszystko wolał nie stawiać wyzwania śmierci. Cóż, raz kozie śmierć. Dwunożni wcale nie są tacy groźni, prawda? Machnął ogonem i spiął mięśnie, przypominając sobie lekcje biegania Brązowej Blizny. Ruszył z kopyta, dobierając się do ziół, pragnąc zdążyć, uciec przed upadającym drzewem. Jeśli nie zdąży wykopać ziół na czas, zostanie przygnieciony lub będzie musiał się wycofać.
<Jaśnieniu?>
[608 słów: Migoczące Światło otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

17 marca 2021

Od Jaśnienia CD Migoczącego Światła

Jaśnienie przytulił się, acz niechętnie do Migoczącego Światła. To było bardzo dziwne. Pies, zamiast na niego nakrzyczeć, zaczął przepraszać. Przytulenie nie pasowało zbytnio do jego planu o zdobyciu wszechświata, ale na razie nie będzie protestował. Przecież nikt go nie widzi. I właśnie w tym momencie zauważył Pstrokatkę, wystającą zza rogu. Otwarła szeroko oczy i gapiła się na Jaśnienie. Ich spojrzenia się spotkały. Siostra posłała mu spojrzenie mówiące: Ciekawe, co ojciec na to powie?
— Idź sobie! — warknął cicho.
— Niby czemu? — zaśmiała się suczka. Wykrzywiła pyszczek w czymś, co według niej miało być okazaniem wyższości.
Migoczące Światło w końcu zauważył Pstrokatkę.
— To jakaś twoja znajoma? Nie... to twoja siostra, prawda?
Jaśnienie niechętnie przytaknął. Olchowe Spojrzenie pojawił się za Pstrokatką.
— Coś się stało? — spytał, tłumiąc ziewanie.
Migoczące Światło ze swej nieskończonej dobroci postanowił nie mówić mu o ucieczce Jaśnienia. Powiedział, że znalazł go wałęsającego się po stajni i chętnie poszedłby z nim na spacer. Kiedy skończył, Jaśnienie wpatrywał się w niego z podziwem. Jeśli Anioły, o których opowiadają Dwunogi, istnieją, to wyglądają pewnie tak. Światło wpadające przez okno rozpromieniało jego sierść na uszach. Olchowe Spojrzenie, choć z dużą dozą nieufności przyjął wyjaśnienia Migoczącego Światła. I zgodził się na spacer!
Oba psy, jeden malutki, jeden nieco większy wyszły na trawnik. Jaśnienie zauważył motyla i rzucił się za nim w pogoń. Owad zaplątał się nieszczęśliwe — lub szczęśliwie dla szczeniaka — w trawę. Piesek uradowany z motylem w pyszczku podbiegł do Migoczącego Światła. Z dumną miną zaprezentował swoją zdobycz.
— Jesteś ze mnie dumny?
<Migoczące Światło?>
[246 słów: Jaśnienie otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia]

6 marca 2021

Od Migoczącego Światła CD Jaśnienia

Było źle. Wszystko było źle. Okropnie. Okropnie źle. Nie tak, jak być powinno. Jak być powinno? Jego rodzina nie powinna umierać. Nie powinna. Powinni żyć. Żyć szczęśliwi. Uśmiechać się. Śmiać się. Kochać. Biegać. Czasami i płakać. Ale tylko czasami. Jednak... Tak nie było. Zamiast żyć, umarli. Zamiast uśmiechać się, płakali. Zamiast śmiać się, przeklinali. Nienawidzili. Powinien teraz biegać po polach. Wraz z Brązową Blizną lub Krzemykiem. Polować. Jeść ze smakiem. Tęsknił za tym, gdy był jeszcze uczniem i trenował u boku swojego kochanego mentora. Teraz był Migoczącym Światłem, nie Migocząca Łapą. Szkoda. Myślał, że będzie szczęśliwy. Sądził, że to będzie cudowny nowy etap w jego życiu. Co prawda, może i był to nowy etap w jego życiu, ale czy musiał zaczynać się tak okropnie? Czy jego rodzina musiała umierać? Czy musiał ich tracić? Nie musiał. Nie musieli, jednak... To zrobili. Umarli i nie żyją. Nie ma już ich przy Migotku. Tęskni za nimi. Cofnąłby czas, tylko po to, by ich jeszcze raz zobaczyć. Wtulić się w ich futra, złapać delikatnie zębami ich ucha i uśmiechnąć się dla nich. Złota Gwiazdo. Biała Zamieci... Brązowa Blizno!
Młody wojownik leżał na swoim posłaniu, oświetlanym przez promienie słońca. To była wyjątkowo piękna Pora Zielonych Liści, Migoczące Światło widział to i dobrze o tym wiedział, jednak nie przejmował się tym. Może i widoki były piękne, jednak nie cieszył się nimi. Wywoływały u niego łzy, więc jeśli tylko mógł, pozostawał w legowisku wojowników. Niedawno przeszedł też mianowanie na wojownika. Dobrze pamiętał klan skandujący jego wojownicze imię i słowa wtedy jeszcze żyjącej Złotej Gwiazdy.
— Ja, Złota Gwiazda, lider Ventus, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam go wam jako wojownika. Migocząca Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia? — mówiła suczka poważnym tonem głosu. Migotek zastanawia się, czy była ona wtedy z niego dumna. Czy jest z niego dumna? Jej syn został mianowany przez nią na wojownika. To ogromny powód do dumy, prawda?
— Obiecuję — mówił wtedy jeszcze Migocząca Łapa. Stresował się i cudem powstrzymał od nerwowego przebierania łapami. Musiał zachować powagę i prawidłową postawę.
— A zatem mocą Coelum nadaję ci imię wojownika. Migocząca Łapo, od dziś będziesz znany jako Migoczące Światło. Gwiezdni honorują twoją wierność i odwagę, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Ventus — ów słowa odbijały się w jego głowie niczym echo. Ach, ledwo co został wojownikiem, powinien udowodnić, że nie bez powodu został mianowany jako pierwszy z rodzeństwa. Jego ciało było dziwnie ciężkie, cięższe niż zazwyczaj. Nie miał sił, by się podnieść, mimo że mówił sobie w głowie No dalej, wstawaj, Migotku! Promyki słońca zaglądające w jego oczy powinno go rozbudzić, jednak w praktyce i one nie działały. Tylko gdy trzeba było wyjść na polowanie, czy patrol, niechętnie unosił się na cztery łapy i szedł.
Był jednak pewien moment, gdy poczuł w sobie szczęście. Radość. Uśmiechnął się. Tak, uśmiechnął się. Szczerze. Ruszył przez obóz, wchłaniając nosem zapach siana i koni. W budynku było bardzo jasno, zielona trawa na zewnątrz wręcz błagała się o to, by po niej pobiegać. Szedł uśmiechnięty od ucha do ucha, nie zważając na przeszkody i klanowiczów. Zatrzymała go dopiero skrzynia, w której to utknął biały szczeniak. Jaka głupota. Urocza głupota. W co on się wpakował? I teraz nie mógł wyjść. Żałosne. Urocze. Bezbronne. Nieświadome. Co spotka to szczenię w życiu? Zagłodzi się, zamknięte w skrzyni? Zmiażdży je koń? Porwie je dwunóg? Rozszarpie je wrogi wojownik? Śmierć. Przed oczami biszkoptowego pojawił się obraz rozszarpanego, małego ciała, pokrytego białym futrem i krwią, leżącego w skrzyni. Bezbronny szczeniak, zabity. Biedak, nie miał jak się bronić. Nikt go tego nie nauczył. Czemu? Było za młode? Tak, to na pewno to, ale kiedyś jeszcze ktoś je tego nauczy. Nie, już za późno. Ono już przecież nie żyje. Czy ono... Naprawdę nie żyło? W końcu coś go pchnęła w środku i przewrócił skrzynię. Nie za mocno, ale na tyle mocno, by upadło. Nawet jeśli nie żył, dobrze byłoby odbyć przy jego ciele nocne czuwanie. To będzie duża strata dla klanu. Cóż, życie jest brutalne i niesprawiedliwie. Nie zastanawia się. Bierze i bierze. Śmierć jest częścią życia. Śmierć to życie. Życie to śmierć. Dlaczego więc mieliby się jej bać? Życie to źródło śmierci. Bez życia nie ma śmierci. Najpierw trzeba żyć, by umrzeć. Żyje się, by umrzeć. Nieśmiertelność to przekleństwo. Nie chciałby być nieśmiertelny. Chciałby umrzeć, ale jeszcze nie teraz. Nie tak szybko. Racja?
— Żyjesz, prawda? — odezwał się do szczeniaka głosem bez emocji, ze wzrokiem wbitym w jego oczy.
— Żyję i nic mi nie jest! — odparł hardo, nie wyglądając na zdziwionego dziwnym zachowaniem wojownika. Biszkoptowy uśmiechnął się. Wtem coś nim wstrząsnęło. Co on do jasnej cholery robi?! Wbił pazury w trawę, unosząc wzrok w górę. Co on wygaduje...? Powinien się w końcu wziąć garść i zacząć myśleć. Jesteś idiotą, Migotku. Skończonym durniem i idiotą. Westchnął, patrząc na szczeniaka.
— Przepraszam — to brzmiało jeszcze bardziej idiotycznie... Swoją drogą, on zawsze miał taki zachrypnięty głos...? Co z nim nie tak?! Trzepnął ogonem. Powinien dawać dobry przykład dla szczeniaka. — Nie ważne — odchrząknął. — W każdym razie, to dobrze, że żyjesz. Wiesz, trzeba pomagać innym. Wiesz o tym, prawda?
— Prawda! — oznajmił dziarsko, aż wstając na równe łapy. Młody wojownik cicho się zaśmiał.
— Będzie z ciebie dobry uczeń. Chciałbyś być uczniem i wychodzić poza obóz, prawda? Jednak jesteś jeszcze tylko małym szczeniakiem, więc co robisz poza obozem? — Nie czekając na odpowiedź, sam wstał i ostrożnie chwycił szczeniaka za skórę na karku. Był ciepły, taki przyjemny i puszysty... Chętnie wtuliłby pysk w jego futro i zasnął, ale teraz miał co innego do roboty. Powędrował do żłobka, gdzie odstawił małego na ziemię, po czym położył się przed nim, ziewając i patrząc na niego zmęczonym wzrokiem. Pamiętał, jak sam jeszcze pomieszkiwał w tym żłobku. Spał obok matki i obserwował figle rodzeństwa. Życie wtedy było takie piękne i pełne barw. Ile by dał, by wrócić do tych beztroskich czasów i życia w błogiej nieświadomości. — Chcesz się... Przytulić? — on chciałby. Bardzo chciałby. Wtulić nos i oczy w futro szczeniaka i go wylizać. Być dla niego matką. Chociaż przez chwilę. Pokazać mu świat. Nauczyć go życia i umierania. Chciałby patrzeć, jak się rozwija. Chciałby być z niego dumny.
<Jaśnieniu?>
[1025 słów: Migoczące Światło otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

3 marca 2021

Od Jaśnienia do Migoczącego Światła

Drobinki kurzu wirowały w strumieniu światła padającego na podłogę jednego z mniejszych pomieszczeń z boku stajni. Na podłodze leżał biały szczeniak i z uwagą wpatrywał się w świat za oknem. Słyszał ptasie świergoty, jego malutki nosek wyczuwał miliony interesujących zapachów. Jaśnienie zerknął na bok. Jego siostra smacznie spała w złotych promieniach popołudniowego słońca. Obok niej chrapał Olchowe Spojrzenie. Szczeniak jeszcze raz zerknął za okno. Obok niego stało parę skrzynek... Nie zastanawiając się dłużej, wskoczył na jedną z nich i po chwili był już na dworze.
Zalała go fala zapachów, a nieznane dotąd obrazy wirowały mu przed oczami. Wokół rosła trawa (smakowała wybornie), kwiaty i drzewa. Śpiew ptaków był jeszcze głośniejszy. Kolorów było tak dużo, że niemal raziły go w oczy. Niebo było tak błękitne, że prawie nie dało się na nie patrzeć, trawa tak zielona jak neony Dwunożnych. W pogrążonym w półmroku pokoju, w którym mieszkał, kolorów było zdecydowanie mniej. Po paru chwilach jego wzrok zaczął się przyzwyczajać. Zamrugał jeszcze parę razy i mógł (prawie) bez mrużenia oczu oglądać kwiatki na klombie. Obrócił się za siebie, żeby sprawdzić, czy może wrócić. Na szczęście przy oknie stała jakaś taczka, a obok niej parę paczek ziemi do pelargonii. Nawet stąd słyszał donośne chrapanie ojca. A może tu zostać i już nie wracać do nich? Tak, zostanie dzikim psem! Będzie codziennie polować na borsuki, a któregoś dnia zapląta się na tereny Ventus i z dumną miną oświadczy, że nie jest już tym malutkim szczeniakiem, którego wszyscy chcieli się pozbyć, tylko... Hm, a może nawet wymyśli sobie nowe imię? Jakieś przerażające i groźne.
Nagle na szczeniaka padł cień. Spojrzał w górę, żeby zobaczyć kopyto konia tuż nad jego głową. Piszcząc, uciekł w ostatniej chwili. Młody Dwunóg siedzący na potworze zdawał się nie zauważać pieska. A może on tak codziennie poluje na małe szczeniaki, a teraz nie chce pokazać swojej złości, że z nim mu się nie udało? Wyprostował się dumnie i pokazał język Dwunogowi. Nawet szczeknął, żeby pokazać, że się nie boi. Niestety, o ile chłopak siedzący na grzbiecie konia go nie zauważył, to stara sprzątaczka już tak. Nagle szarpnięcie poderwało szczeniaka do góry. Piesek pisnął przestraszony i spojrzał, kto go złapał. Stara kobieta przyjrzała się uważnie małemu odkrywcy, po czym ruszyła z nim w stronę ustawionych na stercie skrzynek. Wrzuciła szczeniaka do jednej. Nawet nie zakryła góry, bo i tak nie miał się jak wydostać. Zrozpaczony maluch zaczął drapać o ścianki i piszczeć. Spróbował warknąć, w nadziei, że Dwunożna pomyśli, że złapała strasznie groźnego psa i go wypuści. Niestety, stara kobieta sobie poszła i piesek został sam.
Skrzynka niespodziewanie zadrżała. Po chwili leżała na trawniku. Jaśnienie szybko wyskoczył z tymczasowego więzienia i rozejrzał się w poszukiwaniu wybawcy. Tym kimś był Migoczące Światło. Po prostu przewrócił skrzynkę, w której szczeniak siedział. Piesek patrzył na wojownika, czy ten coś powie. W końcu Jaśnienie był tylko szczeniakiem, a wymknął się z obozu. Przybrał hardą minę, a przynajmniej tak mu się wydawało. Jego mina nie odbiegała zbytnio od wyglądu pyska Dwunogów, kiedy ci wąchają wspaniałe zdechłe ryby lub inne piękne martwe rzeczy. Piesek nigdy nie zrozumiał, czemu jeden Dwunóg, kiedy znalazł prawdziwy skarb Jaśnienia — zdechłego gołębia znalezionego pod belką — tak okropnie się krzywił. Niestety gołąb wylądował w śmietniku, a szczeniak musiał szukać kolejnego skarbu, którym okazała się mysz, która wspaniałomyślnie zdechła tuż obok posłania pieska, napełniając pokój cudownym aromatem. Z trudem oderwał się od marzeń i spojrzał ponownie na Migoczące Światło. Pewnie zaraz zacznie kazanie, o tym jak bardzo to niebezpieczne i tak dalej. Potem pewnie nazwie go mysim móżdżkiem, lisim łajnem lub coś w tym stylu. Zniesie to z godnością, jak prawdziwy bohater. Albo jeszcze lepiej — jak ten pies na niego nakrzyczy, ucieknie. Na pewno potem będzie wszystkim przykro i będą błagali Gwiezdnych, żeby szczeniaczek powrócił. Ale on, nieustraszony łowca borsuków, nawet nie będzie myślał o powrocie do klanu. Całymi dniami i nocami będzie strasznie dzielny i odważny. Mógł sobie nawet wyobrazić miny Wietrznych, kiedy któregoś dnia go spotkają. Wtedy zaczną go przepraszać, i błagać, żeby dołączył z powrotem do Ventusu. On się zgodzi, ale dopiero po długich namowach. Będzie najlepszym wojownikiem, jaki kiedykolwiek dreptał po tym trawniku.
<Migoczące Światło?>
[682 słowa: Jaśnienie otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]