Zaniepokojony długą nieobecnością swojego ucznia w obozie, miał zamiar ruszyć na jego poszukiwania. Nie wybaczy sobie, jeśli okaże się, że jego uczeń jest martwy. Nie chciał myśleć tylko czarnymi scenariuszami, jednak te nie dawały mu spokoju.
— Idę szukać mojego ucznia, zjesz sam. Do zobaczenia! — rzucił pożegnalny uśmiech w stronę swojego brata, Krzemiennego Pazura.
Tak, jego braciszek Krzemienna Łapa stał się już wojownikiem. Był z niego naprawdę dumny i cieszył się wraz z nim z tego osiągnięcia. Kiedy to wszystko minęło? Ledwo wyszedł ze żłobka, a sam już miał ucznia. Pomijając już ten fakt, gdy tylko pożegnał się z nim, sprężył swoje ruchy i ruszył na poszukiwania ucznia.
— Jaśniejąca Łapo! — wydobył ze swego pyska mieszaninę przerażenia i radości. Po pewnym czasie poszukiwań odnalazł białą kupę futra. Trącił go nosem i bez zbędnego wahania chwycił to ciałko nieszczęścia w pysk. Nabrał tempa i żwawym krokiem ruszył w stronę obozu, byle jak najszybciej jego uczeń dostał pomoc. No i ów pomoc otrzymał. Mentor cierpliwie czuwał przy nim w legowisku medyka, aż do pory, gdy ten wypoczął porządnie i był w stanie mówić. — Tłumacz się. Co, żeś ty najlepszego zrobił? — warknął. Znając życie, gdy tylko te wytłumaczenia dostanie, utuli go, a Jaśnienie będzie musiał obiecać, że następnym razem będzie bardziej na siebie uważał.
<Jaśniejąca Łapo?>
[209 słów: Migoczące Światło otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz