Jaśniejąca Łapa leżał bez ruchu pod drzewem. Jedynymi oznakami życia była krew wolno płynącą z rozerwanej kośćmi łapy i urywany oddech. Potwór Dwunogów, mknąc przez trawnik, nie zauważył małego, białego pieska pod kołami. Potrącił Jaśniejącą Łapę i rzucił o drzewo. Teraz piesek leżał, powoli się wykrwawiając. Czy tak właśnie będzie wyglądać jego śmierć? Znajdą białe, skudlonej futerko okrywające skostniałe ciałko w kałuży krwi? Próbował krzyczeć, wołać o pomoc. Wyczerpały mu się siły, a krew wypływająca z rany dodatkowo go osłabiła. Mógł tylko czekać na koniec albo błagać, żeby coś ten koniec przyspieszyło.
Zapadał zmrok. Zimą, kiedy płatki śniegu latały wszędzie, wieczór nadchodził jeszcze szybciej. Jednak nie było śniegu. Może by było lepiej, gdyby był śnieg. Zimna kołderka pokryłaby krew. Nikt by nigdy się nie dowiedział, jak zginął piesek. Może tak byłoby lepiej? Mogliby myśleć, że uciekł. Poszedł gdzieś. Ale żyje. Może nie martwiliśmy się tak, jakby martwili się po znalezieniu martwego Jaśniejącej Łapy...
Ledwo potrząsnął łebkiem, oganiając się od tych myśli. Czemu akurat teraz naszło go takie miłosierdzie dla bliskich? Przed oczami zaczęły latać mu różnokolorowe plamy. Jedna nachodziła na drugą, rozmywały się, zmieniały kształty, malały i rosły. Głowa zaczęła dziwnie ciążyć. Opuścił głowę na łapki, żeby zasnąć... Jednak coś mu mówiło, że nie może zasnąć. Nocą, choć była zima, a dodatkowo to stadnina, nie brakowało mniejszych czy większych drapieżników. Ale może naprawdę pozwolić jakiejś kunie rozerwać gardło, żeby przerwać męczarnie. Może nakarmiłaby mną swoje młode – pomyślał. Na coś bym się przydał...
Tupot małych łapek, który od niedawna zaczął się obok głowy pieska, przycichł, żeby zupełnie zniknąć. Zamiast tego piesek usłyszał tupot łap. Brzmiało znajomo... Zupełnie jak głos, ostatnia rzecz, którą zapamiętał przed zapadnięciem w wyczekiwany sen.
— Jaśniejąca Łapo!
<Migoczące Światło?>
[279 słów: Jaśniejąca Łapa otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz