Śniło jej się, że znowu biega z Rzecznym Liściem po lesie. Grudki ziemi pryskały im spod łap, kawałki mchu latały w powietrzu, a ptaki i małe zwierzęta leśne uciekały we wszystkie strony. Mimo że biegli ciągle w jedną stronę, las się nie kończył. Przeciwnie, suczce zdawało się, że z każdym krokiem pokazują się nowe drzewa. Zza drzew gdzieniegdzie widać było niebo, a gdy wbiegli na polankę, zobaczyli, że stoją na niewielkim wzgórzu. To łagodnie opadało, a przed nimi rozpościerał się jeszcze większy las. Drzewa szumiały liśćmi, gałęzie skrzypiały, słychać było piski zwierząt, śpiewy ptaków... Kolory, wszystkie idealne łączyły się w równie idealny obraz. Ale jednocześnie wyglądało to na tyle realistyczne, że Jeziorny Kwiat myślała — i miała nadzieję — że to prawda. Że to nie sen. Nie zniknie po obudzeniu się.
— Pięknie tu, prawda, Rzeczny Liściu? — wyszeptała do brata. Ten nie odpowiedział, więc zwróciła się w jego stronę. Rzeczny Liść był, owszem, ale...
Po jego szyi spływała krew, tak w tamten pamiętny dzień. Oczy zamykały się, posyłając zrozpaczonej suczce ostatnie, zimne spojrzenie. Las ponownie zaszumiał. Drzewa zmieniły kolor. Pole widzenia ograniczyło się do najbliższych drzew. Liście i mech spowijał mrok, a w krzakach rozbłysły ślepia. Jednak Jeziorny Kwiat nie zwracała na to uwagi. Siedziała przy bracie, bezgłośnie błagając Gwiezdnych, żeby zmienili jego los. Niech się obudzi, niech się obudzi...
Jeziorny Kwiat powoli otworzyła sklejone snem powieki. Tak, spała... To był tylko sen... koszmarny, ale tylko sen... Krew i inne wspomnienia zaczęły się rozmywać, blaknąć. Ostre światło migotało jej przed oczami, dopiero po chwili z nieregularnych plam i rozbłysków ułożył się kształt czarnego pyska.
— Srebrna Łapo? — spytała.
— Pytałaś o coś?
<Srebrna Łapo?>
[267 słów: Jeziorny Kwiat otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz