3 kwietnia 2022

Od Trawki

Małe, łaciate szczenię wyściubiło nos spod ogona matki, Owczego Serca. Suka wylizywała swoje futro na łapach, zbyt zajęta ową czynnością, by w jakikolwiek sposób zwrócić uwagę na swoje potomstwo. Trawka nerwowo poruszyła swoimi łapkami, powoli gramoląc się ku wolności; zadrżała odruchowo, słysząc niezadowolony pomruk matki, niemalże natychmiast przylegając do gleby niczym rozdeptany robak. Suka jednak nadal namiętnie wylizywała swoje futro, jedynie jej uszy drgały nerwowo, uważnie nasłuchując wszystkiego dookoła.
Biorąc głęboki wdech — młoda przesunęła się do przodu, zastanawiając się w myślach, gdzie podziała się jej siostra. Właściwie to… siostry. Azalia co prawda była w zasięgu jej wzroku, biała suka odbijała się na ciemnej od brudu ścianie, niemalże niczym światło księżyca na nocnym niebie; rozmawiając z jednym ze szczeniąt, którego imienia Trawka niestety nie znała, uśmiechała się pogodnie raz po raz, jej powoli prostujące się uszy wesoło podrygiwały.
Ciche stęknięcie uciekło z pyszczka małej, gdy nadepnęła delikatną opuszką na jeden z “prezentów”, który przywlekła Bez do ich wspólnego legowiska. Czarno-biała otrzepała się z odradzą, oblizując pyszczek, gdy tylko jedna z wilgotnych, śmierdzących szmat zawadziła o jej łapę.
— Dokąd idziesz, Trawko? — serce niemalże stanęło, gdy pojawił się nad nią czarny, przerażający cień.
Wilczy Blask.
Jeden z psów, który przyczynił się do jej istnienia. Ojciec, którego tak przeraźliwie się bała stał teraz nad nią, lustrując brunatnymi ślepiami, jakby miał zamiar wyżreć jej duszę.
Trawka, przełknąwszy ślinę, uniosła wzrok nieznacznie w górę, by chociaż odrobinę wyglądać mniej żałośnie, aniżeli w obecnej postawie. Czarny pies prychnął, zalewając córkę falą pogardy oraz rozczarowania.
Dopiero teraz zrozumiała, że nie ma żadnej wymówki, którą mogłaby wcisnąć ojcu.
Z pewnością żadnej, w którą jakkolwiek by uwierzył.
Jej ciało trzęsło się niczym drobna sosenka targana sztormową bryzą, przypominając jak wątłe jest jej ciało. Stres rósł a gula w gardle z jednego uderzenia serca na kolejne stawała się jeszcze bardziej trudniejsza do przełknięcia.
Zacisnęła ślepia, czując, że już nie daje rady. Cały balast uleciał z jej ciała z cichym, przedziwnym pluskiem sprawiając, że Trawka miała ochotę jeszcze bardziej umrzeć.
Teraz.
Już.
Zaraz.
Wilczy Blask warknął coś niezrozumiale, ruchem swojego ciała wywołując nieprzyjemny powiew wiatru, który wstrząsnął ciałem szczenięcia. Ogon przylgnął niemalże do brzucha, sprawiając wrażenie jakby przyrósł do niego na zawsze.
Skrzypnięcie podłogi odbiło się echem w jej uszach, wywołując kolejny, jeszcze silniejszy dreszcz. Sunia modliła się w duchu, by ojciec niczego jej nie zrobił. Samą swoją obecnością doprowadzał ją do paniki, która swoimi szponami zabierała możliwość swobodnego oddychania. Kolejne skrzypnięcie podłogi.
Jeszcze jedno.
I kolejne.
Ponowny podmuch wiatru niemalże przewrócił szczenię, zaś cisza, która po tym nastała dźgnęła boleśnie w sam żołądek, który i tak skręcony był już w supeł. Trawka otworzyła nieśmiało ślepia, prowadzona dziwnym uczuciem spokoju, które nagle zalało jej ciało.
Czarny pies zniknął, tak samo tajemniczo, jak się pojawił.
— M-mamo…? — słowa ledwo przechodziły jej przez gardło. Owcze Serce podniosła łeb, wbijając w nią przemęczone od braku snu ślepia — N-nie d-dob-br-ze m-mi… — szepnęła, prawie że dławiąc się treścią żołądka, która postanowiła wyjść na światło dzienne. Nie zdążyły dojść do Rumiankowego Ziela, które z pewnością udzieliłoby pomocy. Treść żołądka Trawki znalazła się na środku przejścia, które łączyło dwa pokoje w opuszczonym domostwie.

< Ktoś? > 
[521 słów; Trawka otrzymuje 5 punktów doświadczenia] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz