Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liliowa Łapa x Sarni Tupot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liliowa Łapa x Sarni Tupot. Pokaż wszystkie posty

31 października 2021

Od Liliowej Łapy (Lilii) CD Sarniego Tupotu (Sarenki)

opowiadanie dzieje się kiedy obie suczki były szczeniakami
Jestem piękna.
Od zawsze o tym wiedziałam, ale usłyszenie tego od kogoś innego niż ja sama było prawdziwym miodem na moje serce. Rozpłynęłam się w samozadowoleniu.
Potrząsnęłam moimi białymi lokami, momentalnie przypominając sobie o ich zabrudzeniu. Bańka pękła. Jestem paskudnie brudna.
— Potrzebujemy wody — zaczęłam wyliczać ze spokojem. — Trochę, em, szamponu? W stajni widziałam coś takiego. Dwunożni myli tym konie, a teraz ty mnie w tym wykąpiesz, jeśli to znajdziemy oczywiście — przerwałam na chwilę, dumając w zamyśleniu. — Jakiejś czystej szczotki; często są porozrzucane obok myjki. Wyczeszesz moją sierść, gdy ta wyschnie po pachnącej kąpieli. Potem wypłuczę przełyk, język oraz zęby i voilà!, znów jestem pięknym, żywym posągiem bogini.
— Bogini? — Sarenka się strapiła. — Jakiej bogini? Przecież istnieją jedynie Gwiezdni! Nie wierzysz w nich…?
Zaśmiałam się niezręcznie, zdmuchując opadający mi na oko oblepiony, kręcony włos.
— Oczywiście, że wierzę, jak możesz tak myśleć, siostro — westchnęłam, jednak nie straciłam cierpliwości. — Jestem jednak pięknem stąpającym po ziemi. Gwiazdą błyszczącą srebrem wśród oszronionych pól. Złotym refleksem zachodzącego słońca na tafli jeziora. Wielką, perlistą muszlą, wśród zwyczajnych, słonych fal. Różowym kwiatem róży rosnącym wokoło chwastów. Nie można zapomnieć mojego ciała, gdy ujrzy się go raz na oczy.
Sarenka przybrała mało inteligentną minę.
— Nie bardzo rozumiem — szepnęła ze smutkiem. — Ale w jednym masz rację: Jesteś bajeczna. Musimy cię jedynie doprowadzić do porządku — na nowo się rozweseliła, a moje oczy zaszły mgłą szczęścia z powodu prawionych mi komplementów. — Poszukam wymienionych przez ciebie rzeczy!
Moja siostra zniknęła, merdając w szale ogonem. Miała energię. Wspaniale, że skoncentruje ją na mnie.
Czekałam cierpliwie na jej powrót. Usiadłam obok ściany, przedtem starannie zamiatając ogonem miejsce, w którym miałam położyć swój zadek. Normalnie w życiu nie dotknęłabym ogonkiem takiego kurzu, jednakże żyłam w nadziei, że za parę chwil już będę czysta, a i ogonek się umyje.
Sarenka wróciła z wszystkimi wymienionymi przeze mnie przedmiotami. Musiałam przyznać, że spisała się na medal.
— Zaczynamy — szczeknęłam w uniesieniu. — Przygotuj wiaderko!
Brązowa psina rozglądnęła się za pojemnikiem, a gdy dostrzegła dostatecznie czyste (chociaż miało na sobie jeden koński włos i po bokach, po zewnętrznej stronie zabrudzone było paroma drobinkami kurzu), zaciągnęła je na myjkę.
Wskoczyłam do wiaderka, a Sarenka, z większą wprawą, odkręciła wąż. Przez uderzenie serca myślałam, że rozwali całą stajnię, ale moja siostra, o dziwo, szybko się uczy. Nie tak szybko jak ja, ale jest w porządku.
Letnią wodą zrosiła moje loki, po czym zębami odkręciła szampon. Po jej minie widziałam, że wypiła trochę tego płynu. Jednakże nie rozumiałam, dlaczego tak się krzywi; przecież te wspaniałe mydło pachniało tak pięknie, niczym kwiaty!
Po chwili piana okryła moją sylwetkę. Sarenka sprawnymi ruchami wcierała szampon w moją sierść, a ja rozkoszowałam się chlupotem wody, upajającym zapachem i piękną, miękką pianką.
Odczekałyśmy parę minut, wesoło rozmawiając o tym, jaka będę czysta. Następnie moja siostra spłukała ze mnie koński szampon, a ja, ociekając wodą, roztaczając wokół siebie kwiecistą woń, wystąpiłam z wiadra.
Wielkimi susami pełnymi gracji wyszłam na zewnątrz stajni, na czystą, gęstą trawę.
Sarenka zaczęła mnie wyczesywać, delikatnie szarpiąc moją białą niczym śnieg sierść. Już było widać, że po wyschnięciu będzie idealna. Czysta, miękka, oszołamiająco wspaniała, kręcona, puchata…
— No i widzisz, jaka ja jestem pożyteczna — ziewnęłam, pozwalając, by słoneczko suszyło moje futerko. — Moje włosy są niczym mleko, gęste i jasne. Głos niczym miód. Jestem najcenniejszym obrazem w całej tej stajni.

Koniec wątku Sarenki i Lilii. 
[562 słowa: Liliowa Łapa otrzymuje 5PD i 1PT]

6 września 2021

Od Sarenki CD Lilii

Sarenka, jakoż jest dobrze wychowana, zemdlała. Ciężar psychiczny, jaki sprawiło dla niej przeklinanie w jej obecności, był dla niej za duży. Tym samym usunęła się w bok i pozwoliła Lilii, niestety, działać w samotności. 
— Pomocy! — krzyknęła jej siostra. 
Zaraz z pomocą popędził Kaczy Plusk, który wysoko skoczywszy, jednym ruchem zakręcił wąż. Z niedowierzaniem wpatrywał się w bezwładne ciało Sarenki. 
— O rajuśku — cicho powiedział. — Chyba trzeba wezwać jej rodziców i medyka.
Kiedy jego oczom ukazała się Lilia, pies zmarszczył brwi, próbując przydzielić właściwe imię właściwemu szczenięciu. 
— Hm... Zaczekaj, Sarenko! Muszę zanieść Lilię do medyka. 
Wziął "Lilię" ostrożnie w zęby i szybko podreptał do Manaciego Olbrzyma. Przez bagaż trzymany w pysku, wojownicy nie mogli zrozumieć, jakie wydarzenie miało miejsce na myjce, dlatego tłumaczenia Pluska nie miały większego sensu (chociaż bardzo się starał, rzecz jasna). Lilia natomiast w tym czasie z przerażeniem obserwowała swoją mokrą sierść. Przez wodę jej wspaniałe i idealne loki poplątały się, a sama Lilia wyglądała, jak gdyby potrącił ją potwór. 
— No nie! — krzyknęła z jeszcze większym przerażeniem, niż tym, jakie odczuwała przed chwilą. — Ja nie mogę tak wyglądać! 
Przeglądneła się w kałuży, a jej wyraz pyska przybrał oblicze trwogi. 
— To koniec — wyjęczała. 
Z piskiem próbowała ukryć się przed wzrokiem innych, próbując znaleźć coś, czym mogłaby rozczesać swoją sierść. W tym czasie pokuśtykała do niej jej jedyna siostra, Sarenka. Suczka ta wybrała się na poszukiwanie Lilii zaraz po wyjściu od medyka, jak zresztą nakazywało jej sumienie.  
— Przepraszam, że zostawiłam cię samą — nadal przestraszona wyszeptała — ale twoje przekleństwo przyprawiło mnie o zawrót głowy. Skąd tyś nauczyła się takiego brzydkiego słowa? Pomyśl, jak zasmucisz mamusię! Chyba trzeba... 
Przerwała, widząc łzy w oczach siostry.  
— Co się, na Gwiezdnych, stało? — warto wiedzieć, że Sarenka nie wzywa przodków dla zabawy, dlatego płacząca Lilia musiała naprawdę wyprowadzić ją z równowagi. Biała suczka zaczęła chlipać. 
— Pomóż mi... Wyglądam okropnie... 
— Ależ Lilio! — był to pół okrzyk, pół westchnięcie. — Ty zawsze wyglądasz pięknie! Jesteś jedną z najpiękniejszych suczek, jakie znam! — z przekonaniem w głosie powiedziała Sarenka, a druga suczka nie mogła jej nie uwierzyć. 
— Naprawdę? — wytrzeszczyła oczy. Dla Lili były to najpiękniejsze słowa, jakie mogła usłyszeć. 
— Oczywiście — z pewnością i radością w głosie odparła jej rozmówczyni. — A teraz, skoro nalegasz, doprowadzimy cię do porządku. Myślę, że nasza mama i nasz tata na pewno nam pomo- 
— Nie! Nie może mnie oglądać w tym stanie dużo osób — z przestrachem oznajmiła Lilia, obniżając głowę i ton swojego głosu. 
— Skoro nalegasz, nie widzę przeciwwskazań, aby zostało to między nami. — Z uśmiechem odparła Sarenka. — Nie przedłużajmy i weźmy się do roboty. Czego potrzebujemy? 

Lilio?
[419 słów: Sarenka otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

5 sierpnia 2021

Od Lilii do Sarenki

Przeciągnęłam się w żłobku, ziewając szeroko. Moje śnieżnobiałe zęby błysnęły krystalicznym blaskiem, wyraźnie odcinając się na tle zdrowych, czerwonych dziąseł. W rogu pomieszczenia leżało wiaderko napełnione do połowy wodą; dorośli zwykli mówić, że to jedyny przydatny wynalazek Dwunożnych, do którego mają dostęp w swoim obozie. Wierzyłam im.
W końcu, jak te łyse brzydole mogliby wpaść na jakikolwiek inny dobry pomysł niebędący wiaderkiem? Co innego, gdyby mieli moje umiejętności. O, wtedy byliby taaacy mądrzy.
Podeszłam do wiadra, przekręcając główkę. Lubiłam patrzeć na znajdującą się w przedmiocie wodę. Co prawda może zajmowałam miejsce przy nim i przeszkadzałam psom, które chciały się z niego napić, ale moja poranna toaleta była znacznie ważniejsza.
Zanurzyłam głowę w wodzie, energicznie nią potrząsając. Opłukałam także pysk od środka, dokładnie czyszcząc swoje zęby, chociaż dobrze wiedziałam, że były w świetnym stanie. Zaledwie półgodziny później kiwnęłam głową na rodziców i rodzeństwo, czym prędzej zmykając ze żłobka.
Szybko się uwinęłam, nie ma co.
Teraz tylko znaleźć jakąś czystą wodę, o, na przykład w głębokiej kałuży, i się umyć. Następnie wypadałoby wylizać łapy z drobinek słomy i kurzu, a potem wygrzać mokrą sierść się na wiosennym słońcu, by znów pięknie się kręciła.
Rozglądnęłam się z zapałem po obozie, a mój wzrok zatrzymał się gwałtownie na miejscu, w którym dwunogi zwykle kąpali swe konie. Teraz jednak nie stał tam żaden wierzchowiec, a i dwunożni się nie kręcili. Zadowolona i jakże uradowana, pobiegłam z powrotem do żłobka, ponieważ potrzebowałam pomocy drugiego psa w dokładnej kąpieli.
— Witajcie — szczeknęłam, zaglądając do żłobka. — Chciałabym się wykąpać… Ktoś z was przytrzyma mi ten żółty sznur i spróbuje odkręcić wodę, tak jak to robią Dwunożni?
Szczeniaki wlepiły we mnie wzrok; wszystkie co do jednego. Mile zaskoczona ich uwagą i zainteresowaniem zatrzepotałam rzęsami.
— Ja ci z chęcią pomogę! — cicho pisnęła Sarenka, wstając z posłania z zapałem.
Kiwnęłam zadowolona głową, uśmiechając się.
— Za mną. 
***
— Wiesz co, Lilio… — nieśmiało zaczęła Sarenka, stojąc na tylnych łapach i usiłując odkręcić wodę.
— Jakieś problemy z wężem? — spytałam moim dźwięcznym, krystalicznym i czystym głosem, siedząc na środku myjki. Z obrzydzeniem dostrzegłam w rogu ściany kupkę końskich odchodów. Odsunęłam się jak najdalej od tamtego miejsca.
— Jakim wężem?! — pisnęła moja pręgowana siostra, posyłając mi przerażony wzrok. — Przecież w stajni nie ma żadnego węża, prawda?
Westchnęłam.
— Tak Dwunożni nazywają ten żółty sznur, przez który leci woda — wytłumaczyłam ze spokojem.
Siostra odetchnęła z ulgą i gwałtownie odbiła się z ziemi, łapiąc zębami kran. Szarpnęła raz i drugi, dyndając tylnymi łapami w powietrzu, aż nie słychać było szumu płynącej wody. Sarenka z triumfem, lecz i także przerażeniem popatrzyła za siebie, szukając wzrokiem miejsca, w które mogłaby zeskoczyć.
— Złaź stamtąd — krzyknęłam, próbując ukryć panikę.
Ciśnienie wody, którą odkręciła Sarenka, było wysokie, tak więc żółty wąż skakał po całej myjce, wypluwając z siebie skandaliczne ilości zimnego płynu. Raz za razem moczył mi futerko, a ja, piszcząc z przerażenia, uciekałam na drugi koniec myjki.
— Przecież próbuję! — w tonie siostry słychać było panikę. — Pomóż mi!
Podbiegłam do niej i skoczyłam, a moje zęby zacisnęły się na jej ogonie.
Powietrze przeszył jej krzyk.
Pociągnęłam ją w dół z całej siły, a ona na mnie spadła, przygniatając me idealne ciało.
Zanim zdążyłam ją ofuknąć, oblała nas kaskada lodowatej wody, mocząc nas od stóp do głów. Pierwszy raz w życiu przeklęłam, czując na sobie pełen paniki wzrok Sarenki i wodę, która najwidoczniej chciała zrobić mi dziurę w ciele.
<Sarenko?>
[551 słów: Lilia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]