17 listopada 2019

Od Aragorna do Rysy

Dzień zapowiadał się po prostu pięknie. Tak, wyczucie ten sarkazm. Od rana padało, a niebo co jakiś czas przeszywały błyskawice. Siedziałem na brzegu jaskini, w której tej nocy spałem i zastanawiałem się, kiedy pogoda postanowi puścić mnie wreszcie w stronę klanu. Poprzedniego dnia wybrałem się na spacer i jak na razie, nie miałem jak wrócić.
W końcu, po kolejnych dwóch godzinach oczekiwania, stwierdziłem, że nie będę tutaj dłużej bezczynnie siedział. Wyskoczyłem z jaskini, a w tym samym momencie gdzieś niedaleko trzasnął piorun. W pierwszym momencie zaskoczony, skuliłem uszy. Po chwili jednak wyprostowałem się i wykonałem następny skok. Jak najszybciej ruszyłem w wybraną stronę. Już po chwili moja sierść zrobiła się kilka razy cięższa, przez wciąż padający deszcz oczywiście. Mięśnie musiały pracować ciężej, już po kilku minutach zacząłem odczuwać zmęczenie. Jednak wytrwale biegłem przed siebie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że nie przewidziałem jednej rzeczy. W pewnym momencie położyłem łapę przed siebie, jednak nie wyczułem podłoża. Automatycznie do przodu poszła kolejna łapa, a za nią całe ciało. Wpadłem do rzeki. Zaskoczony nie umiałem wykonać radnego ruchu, do pyska wlała mi się woda. Rozpaczliwie próbowałem zapanować nad ciałem, kiedy udało mi się wyciągnąć pysk oraz wypluć wodę, spróbowałem przeciwstawić się nurtowi rzeki. Złapałem się wystającego korzenia i zaparłem o niego łapami. Tym sposobem wyczołgałem się na brzeg. Sił starczyło mi już tylko na wyjście z koryta rzeki oraz schowanie się pod obalonym pieniem. Zanim zasnąłem, uświadomiłem sobie jeszcze, że znajduję się poza terenami jakiegokolwiek z klanów. Albo rzeka tak daleko mnie poniosła, albo to ja nieco zboczyłem z drogi...
*kilka godzin później*
Obudziło mnie szturchanie w bok. Zanim otworzyłem oczy, spróbowałem przypomnieć sobie, co działo się wcześniej. Burza, bieg, rzeka... Otworzyłem oczy, jednak zaraz je zmrużyłem, oślepiony słońcem. Kiedy przyzwyczaiłem się do światła, stwierdziłem, że obok mnie stał jakiś pies, suczka, tak dokładniej. Była zdecydowanie mniejsza ode mnie, jej futro miało ciemnozłoty, wręcz rudy odcień. Nie należała do mojego klanu, przynajmniej tak sądziłem.
- Co tu robisz? - zapytała, kiedy zobaczyła, że się obudziłem. Zawahałem się chwilę
- Nie miałem wczoraj szczęścia, wykroczyłem dość daleko poza granice, a akurat rozpętała się burza... - mruknąłem
- Może więc inaczej... Jak ci na imię? I do jakiego klanu należysz? - spojrzała na mnie wyczekująco
- To drugie tajemnicą nie jest, jestem jednym z Ciemnych. Ci do pierwszego, wiele mian już posiadałem, możesz mi mówić Nightmare, czy jak wolisz, Darkness - powiedziałem - A ty? - dodałem po chwili
- Rysa - odparła suczka - Należę do klanu Flumine - powiedziała widząc mój naglący wzrok. Zadowolony, skinąłem głową.
- Cóż, powinienem wracać do klanu, jak sądzę ty również. Miło było poznać, Ryso - odparłem nie do końca szczerze, po prostu nie czułem się zbyt pewnie w towarzystwie nowo poznanej członkini innego klanu. Nie było jednak widać tego, że była to zwykła wymówka.
Ku mojej uciesze, suczka zgodziła się ze mną, jednak stwierdziła, że przez jakiś czas mi potowarzyszy. Musiałem się zgodzić, aż tak wredny i nieczuły nie jestem.
Kawałek drogi przebyliśmy w milczeniu, jednak po chwili zacząłem mruczeć cicho pod nosem wiersz z Władcy Pierścieni, który szczególnie utkwił mi w pamięci.
W końcu zakończyłem go słowami:
"Złamany miecz swą moc odzyska
Król tułacz wróci na stolicę"*
Rysa spojrzała na mnie zdziwiona
- Co to było? - spytała
- Wiersz o postaci z książki ludzkiej, po której otrzymałem prawdziwe imię... - westchnąłem, pokazując tym Rysie, że miana, które jej podałem, są jedynie pseudonimami.
Rysa chyba jednak była bardziej zaciekawiona słowami wiersza, wymienione były tam rzeczy, o których psy nie miały pojęcia. Nie dziwiłem się jej, sam nie wszystko z cytatów takich rozumiałem. Może kiedyś jej to wytłumaczę, o ile spotkamy się jeszcze, a może nie. Na razie jednak czekałem na jej reakcję, wciąż zmierzając przed siebie w stronę terytorium mojego klanu. Ciekawiło mnie, co powiem liderowi o mojej nieobecności, chyba pierwszy raz od dość dawna, dokładniej od dołączenia do klanu zdobędę się na prawdziwą szczerość. Cóż, w stosunku do Praxidike'a muszę, jest przecież moim... Władcą? Zaśmiałem się głośno.
<Rysa?>
[644 słowa: Aragorn otrzymuje  6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz