16 czerwca 2020

Od Ćmy

      Przebiegła sielsko przez leśny busz. Zaorała w ziemi, hamując ostro przed szeroką kałużą. Rozejrzała się niejasno wokoło. Przyjrzała się z uwagą każdemu pojedynczemu ruchowi, którego jej oczy zdołały wyłapać. Zerknęła z ukosa na kałuże. Zapewne, gdyby nie dziwne uczucie, karzące jej zostawić zbiorniczek wody w spokoju, już chłeptałaby jak opętana. Pokłóciła się trochę z myślami, aż w końcu wysunęła język, by wchłonąć parę łyków. Wzdrygnęła ciałem, gdy na jej nosie wylądowała irytująca kropelka wody. Pomimo niepowodzenia, nie zniechęciła się i zabrała za picie. Podczas jej wodnej uczty, nawet nie zauważyła, gdy jej towarzysz, Laurency przytarabanił się do niej. Gdy tylko poczuła przy sobie obecność innego osobnika, wyprostowała się jak strzała i warcząc, rzuciła się nieświadomego przyjaciela. Niestety, już po fakcie, gdy pies uwijał się pod jej łapami, zdała sobie sprawę, kogo napadła.
      — Och, najmocniej przepraszam! Nie zauważyłam, że to ty — nadal lekko nadpobudzona, skuliła się jakby pod ciężarem zła swego haniebnego czynu i ukazała skruchę, umniejszać się przed poszkodowanym. Wielkimi oczkami wbiła wzrok w błękitne ślipia psa, błagając go o zmiłowanie się nad nią i użyczenia troszkę swojego miłosierdzia.
      — Spokojnie, spokojnie, nic się nie stało.
      Wyszczerzył swoje białe kiełki w szerokim uśmiechu, po czym zaproponował powrót do obozu. Oczywiście, Ćma przystała na tę propozycję. Nawet jej na myśl nie przeszłoby odmówić. Nie miała choćby krztyny odwagi powiedzieć „nie". Nie po tym, co zrobiła. Należycie zebrali całą równie wprawnie upolowane zdobycze i zadowoleni udali się w kierunku obozu. Od razu po wejściu, Ćma śmignęła do stosu ze zwierzyną, upewniła się, że pozostali już się najedli, po czym sama wybrała sobie gołębia, którego wcześniej upolowała samodzielnie. Przysiadła przed legowiskiem wojowników i wzięła się za łapczywe pochłanianie ptactwa. Na szczęście, pomimo skupienia się na zjedzeniu, tym razem udało się jej zauważyć nadchodzącego Laurencego i tym razem jej towarzysz nie skończył pod jej łapami.
      — Zawsze tak jesz? — zagadnął, lekko retorycznie, cicho chichocząc pod nosem.
      — Ty na pewno nie lepiej.
      Z początku wolała zignorować żartobliwe pytanie, jednak nie mogła się powstrzymać od palnięcia czegoś głupiego. Szybko pożałowała swoich słów, gdyż uznała, że mogło to urazić psa, jednak ten tylko odparł żartem:
      — Znasz taki żart? Dwie świnie jedzą z koryta. W końcu jedna nie wytrzymała i zwymiotowała. Druga zbulwersowana mówi: „Ty weź, nie dokładaj, bo nie zjemy!"
      Obydwoje wybuchnęli cichym śmiechem. Laurency w końcu usiadł koło towarzyszki i zabrał się za spożycie swojej porcji jedzenia.
[389 słów: Ćma otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz