1 czerwca 2021

Od Rosy do Pszczółka

Plusk.
Słyszeliście to?! To z pewnością była rosa! Cała aż kipiałam z emocji i podekscytowana merdałam ogonem, pochylając się nad taflą wody. Mimo że próbowałam przekonać wojowników, by dali mi pozwolenie na wyjście z obozu, oni się nie zgadzali. Dziwni jacyś! Co ja jestem, że mam sterczeć w tym opuszczonym domu? A niech im… Wąsy odpadną! Właśnie tak! Ale będzie super! Albo od razu cała sierść, będą łysi! Tak więc byłam nad rzeczką nielegalnie, ale co tam! Zresztą, nie będę ich słuchać. Nikogo nie będę. Nawet nie są moimi rodzicami, niech się nie rządzą, pfu, pfu, wojownicy!
Plusk.
Woda w rzece się zafalowała, a ja podeszłam bliżej ruchomego miejsca, chcąc przyjrzeć się rosie. To wspaniała chwila, och, ach, ale będzie super, super, super! Kocham rosy, to moje przyjaciółki, ale one są bardzo nieśmiałe i lękliwe, więc proszę o zachowanie tajemnicy! W końcu n i k t nie będzie ich straszył! A właśnie…
Plusk.
Zafascynowana zauważyłam, że stworzenie pod taflą wody zaczęło się przemieszczać. Pisnęłam raz i drugi i podreptałam za nim. Ciekawe, jak wyglądają rosy? Może są różowe? Lubię różowy. Moja mama miała różowy nos. Zrobiło mi się smutno, gdy pomyślałam, że już jej nie zobaczę. Ale co tam! No nic, mam rosy! Właśnie, a myślicie, że rosy są mądre, czy głupie? Bo w sumie to chyba dobrze o nich świadczy, że się obawiają. To mądre. Ale nieśmiałość… Jak ktoś może być nieśmiały i mądry?!
Stworzenie pod wodą przyspieszyło, więc ja także zwiększyłam prędkość, by nie zgubić go z oczu. O, jak wspaniale! Kocham rosy. Ciekawe, czy one też kochają mnie. Myślę, że tak. Muszą! W końcu, gdyby mnie nie kochały, to by nie poszły za mną aż do tej rzeki, prawda? Zostałyby w moim dawnym domku. Wytężyłam umysł, próbując przypomnieć sobie, jak wyglądały czasy, kiedy mieszkałam razem z mamą. Mam taki fajny mózg, że muszę go często zmuszać do posłuszeństwa. Było fajnie, o, o, i nie musiałam jeść ryb i…
Zatrzymałam się nagle, zauważając, że rosy nigdzie nie ma, a obóz wodnych jest coraz dalej. Chwilę rozważałam, czy powinnam zawrócić, ale — nie. A czemu? A bo nie! Niech ci wojownicy zobaczą, że powinni mi pozwalać, bo inaczej i tak zrobię to, co będę chciała. A właśnie, właśnie! Już raz tak było, że mama mi na coś nie pozwalała! I kazała mi zjeść rybę, za karę. To przecież ona powinna mieć karę, że mi nie pozwoliła, bo ja przecież nic nie zrobiłam! Mam nogi, to sobie chodzę! No, ale przypomniałam sobie o rosach, tak więc rozglądnęłam się zdezorientowana i z ulgą dostrzegłam stworzenie, które płynęło pod wodą. Pobiegłam szybko za nim, pilnując, by nie poślizgnąć się na lekko rozmokłym podłożu. Było także gorąco, bardzo gorąco, uwierzcie mi, naprawdę! Zaczęłam mocno sapać i zwolniłam kroku, jednak rosa nie chciała być wyrozumiała i nie dała mi chwili wytchnienia! Przyspieszyłam więc znowu, ale potem wpadłam na superowy pomysł! Z głośnym pluskiem wpadłam do wody i, bijąc zaciekle łapkami, popłynęłam za przyjaciółką, która nadal nie chciała mi się pokazać! Nie jest wychowana, mama by nie była zadowolona.
Niestety, rosa zniknęła. Albo znikła. Właśnie, właśnie — znikła czy zniknęła, nie? Tak czy nie? Myślę, że zniknęła, ale w sumie znikła tak śmiesznie brzmi! Zaczęłam jej szukać, bo zrobiło mi się przykro, że tak bez słowa sobie poszła. Co z niej za przyjaciółka! Po dłuższej jednak chwili łapy zaczęły mnie boleć, tak więc wyszłam na brzeg i — nie uwierzycie! — nigdzie nie widziałam mojego obozu! Natomiast dopłynęłam do bardzo ciekawej miejscówki, naprawdę! Widziałam bardzo fajną stajnię, a za nią sad. Lubię drzewa! O tak! Szczególnie, jak mają owoce! Kocham owoce! Ale najbardziej, to lubię różowy. Ale to już wiecie. Ależ ja się powtarzam, no niebywałe, niebywałe! Kocham to słowo. Och, kocham cały świat!
I śmiejąc się wesoło, zaczęłam się obracać w kółko w niebywale szybkim tempie, aż dostałam czkawki! Na wpół padnięta z bojowym okrzykiem zanurkowałam w trawę, wesoło się tarzając. Dopiero potem się opamiętałam — bo tak robią wychowane panienki — i zobaczyłam, że wcale sama nie jestem.
Znad trawy spoglądał na mnie, kochany, puszysty szczeniak (KOCHAM puszyste dzidziusie!!!) i wlepił we mnie niesforny wzrok.
— Zastanawiam się właśnie, czy mam zawołać wojowników — odparł piesek, a ja ledwo, naprawdę ledwo powstrzymałam się, by nie wybuchnąć śmiechem! Jest przezabawny.
— Jesteś zabawny — odparłam, chcąc być szczerą, miłą i błyskotliwą psią osóbką.
— Wiem, bo jestem zajebisty — rzucił tamten, na wpół obrażony, a na wpół dumny z siebie. Śmiesznie seplenił! Nie wiedziałam, co oznacza to całe „bycie zajebistym”, ale było och, och, naprawdę, superowe!
<Pszczółku?>
[740 słów: Rosa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz