— Jasny, czemu jesteś smutny cały dzień? — zapytała.
Spojrzał na nią i wiedziała, że skłamie, zanim jeszcze wypowiedział słowo.
— Nie jestem.
— Jesteś, przecież widzę. — Przewróciła oczami i wyskoczyła mu przed łapy.
Czekała aż się uśmiechnie, zaśmieje, nawet odepchnie. Nie zrobił nic. Patrzył.
— Jasny?
— Kochaniutka… — westchnął i pokręcił łbem, a ona nie potrafiła zrozumieć już niczego.
— Czy coś się stało? Czy chorujesz? Umierasz! Jasny!
— Twoja mama… — zaczął i gdzieś w głębi wiedziała, co powie dalej. Chyba spodziewała się tego, od kiedy po obudzeniu poczuła obok siebie pustkę i jeszcze ciepłe legowisko. — Twoja mama i tata odeszli.
To nie sprawiło, że bolało mniej.
[5PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz