tw śmierć
Nie wierzyła, że życie może podsunąć
jej tak idealną okazję. To musiała być wola samych Gwiezdnych,
pozwalających jej wypełnić przeznaczenie. Karty zostały rozdane idealnie
dla niej, pozwalając Piaskowej Marze wykonać swój plan. Teraz musiała
to tylko dobrze rozegrać i nie potknąć się po drodze, a to było o wiele
prostsze, niż się wydawało. Nawet dla kogoś tak błogosławionego jak ona.
Ani ona, ani Owczy Serce nie wróciły do klanu po zgromadzeniu. Po prostu
wyparowały, nie było ich dosłownie nigdzie. Nie ważne jak długo szukali,
dwie wojowniczki Industrii po prostu przepadły. Wilczy Blask milczał.
Odwracał wzrok. Udawał, że nie ma kompletnie pojęcia, o co chodzi, gdy
tak naprawdę... Owcza powiedziała mu, że coś planują. Że będzie wiedział
kiedy do nich dołączyć, jeśli oczywiście będzie chciał. Ucałowała go w
czoło i zniknęła razem z innymi psami, idąc na zgromadzenie, nie
stawiając już nigdy więcej łap na terenach Industrii. Wysyłano patrole,
ale ślad po nich zaginął. Dokładnie tak jak chciały.
Upewniły się, że dokładnie pozbyły się zapachu Ognistych z siebie.
Kąpiel błotna to podobno idealna rzecz na babski wieczór, także poszły w
tym kierunku. Cuchnęły mokrym psem i choć serce Piaskowej Mary krajało
się na myśl o straceniu zapachu dumy Industrii, wiedziała, że tak się
musi stać. Jest to po prostu poświęceniem, które Gwiezdni od niej
wymagają, by spełniła. Kolejnym poświęceniem było opuszczenie jej
ukochanego domu. Piasek wiedziała, jednak, że było to dobre.
— Sądzisz, że sobie poradzę? — spytała ostrożnie Owcze Serce, z tak
wielkim wahaniem w głosie, że Piaskowa żałowała niewzięcia jej
partnera.
Powtarzały ten plan chyba już dziesiąty raz.
Piasek była zmęczona.
Wiedziała, że problemem nie była zła pamięć czarno-białej wojowniczki,
lecz stres związany z zadaniem, jakie jest na nią powierzone. Wie, że nie
powinna jej winić, ale czy naprawdę nie mogła jej cholera jasna zaufać?
Przecież nie ubzdurała sobie tego w swojej głowie. Wysłannik Coelum
zszedł do niej na tę brudną ziemię, zsyłając jej wizję i to nie jedną.
— Jeśli się nie zawahasz i zrobisz wszystko zgodnie z moim planem to
tak — powiedziała o wiele ostrzej niż Owcza, by tego chciała.
Szybko jednak się otrząsnęła i zadała jej kolejne, bezsensowne pytanie.
— Skąd tak właściwie wiesz, że Klematis będzie tego dnia na patrolu?
— Ponieważ — zaczęła Piasek, tym razem ostrożniej i łagodniej. — Od
momentu gdy Krzaczasty Cień umarł, on stara się zająć sobie głowę,
czymkolwiek się tylko da. Popadł w pracoholizm, jego umysł nie jest
trzeźwy. Bierze każdą pracę, jaka tylko mu wpadnie między łapy.
— A czemu ty... się nim nie zajmiesz?
Piaskowa Mara myślała, że przez nią osiwieje. Posłała jej tylko
spojrzenie, które wyraziło więcej niż tysiąc słów. Pełne frustracji,
zmęczenie, oznaczające jedno. A Owcze Serce się zamknęła.
* * *
Przez czas spędzony ukrywając się na terenach Flumine, Piaskowa Mara
dowiedziała się paru naprawdę przydatnych informacji. Trasy patroli,
imiona tak wielu wojowników, ich relacje... I oczywiście najważniejszą
rzecz — rutynę dnia Nakrapianej Gwiazdy. Wyuczyła się go na pamięć,
wbijając do swojej głowy jak jakąś modlitwę. Powtarzała to w głowie to, co powinna zrobić.
Nakrapiana Gwiazda codziennie z rana, zaraz po spożyciu posiłku,
wychodziła na spacer, który kończył się wizytą w odosobnionym kawałku
rzeki, gdzie brała kąpiel. Często też pływała. Robiła to podczas
porannych patroli lub tuż po nich, prawdopodobnie dlatego czuła się z
tym aż tak bezpiecznie. Jakby miała wokół siebie ochronę. Piaskowa Mara
nie rozumiała w jaki sposób ktoś taki jak on, liderka, może nie posiadać
żadnego zmartwienia w swojej głowie. Chodzenie samemu na takie
przechadzki to naprawdę proszenie się o problem. O karę za jej
bezmyślność, krótkowzroczność i ten tak oczywisty brak wyobraźni.
Dobrze zrozumiała, o co chodziło dla jej babci gdy ta mówiła, że
Nakrapiana Gwiazda nie jest odpowiednia do roli lidera. Jej cała
niepewność, która wciąż delikatnie tliła się w jej sercu, zniknęła, a
Piasek zrozumiała, dlaczego to właśnie powinna zacząć od Nakrapianej
Gwiazdy.
— Wszystko w swoim czasie moja droga — odpowiedziała Malwowy Ogon, na kolejne pytanie swojej wnuczki. — Nie celuje się od razu w jaśniej świecące gwiazdy, tylko te, które są o krok od spadnięcia.
— Nakrapiana Gwiazda jest o krok od spadnięcia?
— Czy osoba, która wywołuje wojnę, przez gadanie kopniętego w głowę szczeniaka, nie jest bliska spadnięcia?
Piaskowa Łapa nie odpowiedziała.
Na horyzoncie w końcu pojawiła się ona. Jej obrzydliwe, pstrokate futro zanurzyła się w płytszym odcinku rzeki, pozwalając dla suki w spokoju
kręcić się w wodzie. Jak małe, głupie dziecko, błądzące bez celu.
Brodziła w niej po brzuch, mając tak bezmyślny wyraz pyska, że Piaskowej
zbierało się na wymioty. I to coś miało być liderką Wodnych? Och nie,
to musiał być jakiś żart, przecież ona nie ma żadnego pomyślunku! Nie
martwi się o konsekwencje swoich działań! Po prostu robi, co chce.
Błogosławiona wojowniczka w końcu wynurzyła się z krzaków, spadając na
Nakrapianą Gwiazdę jak grom z jasnego nieba. Przepiękna kara boska, dla
kogoś tak niegodnego. Cuchnąca krew z jej karku wypełniła pysk Piaskowej
Mary, która niedługo po tym wylądowała w wodzie. Była krok od
zachłyśnięcia się, ale cudem udało się jej wstrzymać odruch, by wziąć
gwałtowny wdech przy upadku. Zimna woda wywołała u niej nie lada szok.
Musiała się jednak szybko podnieść, nie mogła zwlekać ani sekundy, bo
ryzykowała wszystkim, na co pracowała tak długo. Treningi z jej babcią
nie poszły oczywiście na marne. Piasek szybkim manewrem wbiła swoje
ostre zęby w nogę Nakrapianej Gwiazdy, powodując, że ta wylądowała w
wodzie tuż obok niej. Pseudo liderka wiła się i kwiczała jak małe,
nieporadne szczenię, powodując na swojej przeciwniczce tylko parę
niegroźnych ran.
Piasek nie przyszła się tutaj bawić. Piasek tu przyszła, by zdobywać, a
wraz z jej nadejściem miała polać się krew. Dlatego walczyła, szarpała
zębami, kopała, drapała. Nie zważała na wodę, która zalewała jej oczy,
wciskała się do gardła i uszu. Ćwiczyła to tak wiele razy, jej ruchy
były wręcz machinalne, idealne. Wiedziała bardzo dobrze, co robi.
Nakrapiana nie.
Dopiero gdy jej szkaradne ciało przestało się ruszać, Piaskowa Mara
przestała walczyć. Wyciągnęła brudne cielsko na brzeg. Woda zmyła całą
krew, ale ta świeża, ciągle płynąca ciągnęła się po ziemi, tworząc
krwawą ścieżkę. Cisnęła jej ciało w krzaki, łapiąc oddech.
Niedługo dołączyła do niej Owcze Serce, z paroma śladami walki na swoim
ciele. Tu rana, tu wyrwane futro. Suka zmierzyła ją wzrokiem. Nie tak
się umawiały.
— Gdzie masz ciało Klematisowego Korzenia? Schowałaś go? — spytała Mara.
Gdy tylko skrzyżowała wzrok z Owczą, wiedziała, że coś poszło nie tak.
— Uciekł — powiedziała speszona suczka, chowając ogon między nogi.
Piaskowa Mara myślała, że ją zabije. Że zatłucze tę parszywą sukę, która
zepsuła jej plan. Wszystko, to co planowała od tak dawna, mogło się
teraz po prostu posypać przez to, że zaufała dla kogoś innego z ważnym
zadaniem. Już była gotowa rozszarpać jej gardło na strzępy. Wzięła
jednak wdech. A potem kolejny.
— Dobrze. To nie jest teraz ważne — warknęła. — Pomóż mi dotaszczyć to ciało do obozu Flumine. Nakrapiana cuchnie.
* * *
Wszyscy Wodni byli w szoku. Patrzyli się wielkimi oczami na scenkę,
która odgrywała się przed oczami. Ciało ich liderki było ciągnięte przez
sam środek ich własnego obozu. Sami Gwiezdni musieli czuwać nad Piasek i
Owczą, powiem jedyne, co padało w ich stronę to warkoty i wdechy szoku.
Ona, szła, dumna z siebie, z wysoko podniesioną głową. Zdobycz w jej
pysku, jak nędzny królik.
Wspięła się na Długi Blat, wciągając na niego także ciało byłej już liderki przy pomocy Owczego Serca.
— Zabiłam Nakrapianą Gwiazdę — powiedziała głośno i doniośle.
Te trzy słowa przeszyły każdego na wskroś. Piaskowa Mara kontynuowała.
— Nakrapiana Gwiazda splugawiła tę ziemię, ten piękny klan! Sprawowała
swoje rządy jako lider, nie szanując żadnego z was, a jej umysł i serce
nie były stanem daleko od samej Bryzowej Gwiazdy na skraju jej życia —
jej głos był donośny. Pomimo wielu kłów wyszczerzonych w jej stronę, ona
dumnie stała nad martwym ciałem liderki Flumine, trzymając na nim swoją
łapę. — Zabrała wam resztki godności, rzucając wami na prawo i lewo,
jak tylko jej się żywnie podobało! Narażała wasze życie w imię
idiotycznych przekonań, ale ja! Ja działam w imię czegoś wyższego,
przemawia przeze mnie głos Gwiezdnych, waszych przodków, ku którym
podnosicie głowy w niebo. To ja mam z nimi kontakt, wybrali mnie! Nie
waszych medyków, nie liderów czy zastępców, lecz mnie. Zostałam wysłana
przez psy z Coleum, by was uratować i oddać należną wam chwałę.
Piasek wykonała kolejne nacięcie na ciele Nakrapianej, pozwalając
resztkom czerwonej cieczy uciec. Z Długiego Blatu zaczęła skapywać na
podłogę krew, ciągle wypływająca z poranionego ciała Nakrapianej
Gwiazdy. Jej ohydny chlupot przerywał ciszę, którą chwilę temu burzyła
tylko płomienna mowa Piaskowej Mary i gardłowe warkoty członków Flumine.
W końcu jeden z nich postawił się odezwać.
— Co zrobiłaś z Klematisem? — wycedziła przez zęby Rozżarzony Język.
Jej oceniający wzrok był bliski wypaleniu dziury w sercu Owczej. — Też
go zabiłaś? Pozbyłaś się osoby, która miałaby odwagę i moc, by ci się
postawić?
Piaskowa Mara posłała dla Owczego Serca spojrzenie, które wyrażało
więcej niż tysiąc ostrych słów czy setki noży, wbijanych w jej żołądek.
Czuła jakby śniadanie podeszło jej do gardła. Piasek jednak szybko
zwróciła swoją uwagę z powrotem na Rozżarzony Język, prychając pod
nosem.
— Klematis to tchórz, zwykły zdrajca, obłudnik — zaśmiała się. Jej głos
przepełniony pewnością siebie. Odczucia całego klanu Flumine jednak były
dalekie od tego, iskry w ich oczach zgasły. — Gdy tylko dowiedział się o
śmierci waszej liderki, uciekł, bojąc się stawić czoła mnie! Wyparł się
was — powiedziała ze śmiertelnie poważną miną wymalowaną na pysku.
Widziała jak jeden ze zbyt wielu rudych kundli, marszczy brwi i prychając, wychodzi czym prędzej z budynku. Zignorowała go.
Niesforny Kosmyk zabrał głos.
— Co z psami, które były z nim na patrolu?
— Rozbiegły się każdy w swoją stronę. Idealnie to pokazuje ich lojalność
do klanu! — sapnęła głośno. — Posłuchajcie mnie, albowiem ja oddam wam
chwałę. Przywrócę temu klanowi świętość i jego piękno. Od dzisiaj to ja
jestem liderką, Piaskową Gwiazdą! — na jej pysku powoli rósł coraz
większy uśmiech. — Moje serce jest otwarte, łaskawe i miłościwe.
Słuchajcie się mnie, a już nigdy więcej nie spotka was nędza! Tak bowiem
Gwiezdni umiłowali ten klan! — zawyła głośno.
Wodni nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Część z nich... zaakceptowała to
co się dzieje. Przyjęli nową liderkę, może nie ciepło, jednak nie bił
od nich chłód. Inni posyłali jej spojrzenia, które jakby miały ją zabić.
Zabawne, że nie zajęło jej długo by zebrać grupę wyznawców, wręcz podwładnych. Wraz z Owczym Sercem zaczęły rządzić tym klanem. Wilczy
Blask niedługo do nich dołączył, idąc za wieścią o swojej ukochanej i
jej czynach.
Nie zapominała jednak o swoim prawdziwym celu i wrogu.
— Musisz oślepić Jasną Gwiazdę swoim blaskiem. Dopiero wtedy pokażesz
mu, że nie zadziera się ani z tą rodziną, ani z kimkolwiek innym z
Industrii.
To dopiero początek.
[1581 słów: Nakrapiana Gwiazda umiera + Piaskowa Mara zostaje liderem Flumine; Owcze Serce zostaje zastępcą Flumine; Wilczy Blask dołącza do Flumine + Klematisowy Korzeń, Słoneczny Pysk, Zroszona Ptaszyna oraz Borowikowa Nóżka tymczasowo odchodzą z klanu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz