Świt została wezwana w nieznanej mi sprawie do legowiska Jazgota, więc sam, miałem wolne przedpołudnie. Normalnie wykorzystałbym ten czas, aby jeszcze trochę się przespać, ale dziś czułem się pełen energii i chciałem ją jakoś wykorzystać.
Spacerując po obozie, natknąłem się akurat na Poziomkę, odbywającego swój trening ze Szpakiem. Przysiadłem na brzegu polany i przekrzywiłem głowę, obserwując innych Bezgwiezdnych. Młody pies skoczył na Szpaka i ugryzł go w kark. Mentor zatoczył się i upadł na trawę, po czym pochwalił ucznia liżąc go za uchem.
Szpak zobaczył mnie, skinął głową, po czym zwrócił się do swojego ucznia.
— Dobra robota, młody — szczeknął. — Będzie z ciebie jeszcze wojownik. Ale na razie, dość się napracowałeś. Idź się pobawić z kolegą.
Poziomka odpowiedział coś, czego nie dosłyszałem, po czym odwrócił się od swojego mentora i podbiegł do mnie.
— Cześć — zawołał. - Widziałeś ten ruch? Jak powaliłem Szpaka?
— Tak, będzie z ciebie wspaniały wojownik — popchnąłem go przyjaźnie. — Co chcesz porobić?
Poziomka zawahał się. Czułem, że chciał mnie o coś zapytać, i może to być dość drażliwy temat. Biały pies może nie mieć odwagi, by je zadać. Położyłem mu pokrzepiająco ogon na grzbiecie.
— Mów — powiedziałem cicho.
— Słuchaj — zaczął Poziomka. — Kto jest twoją matką? Inne psy mówią, że twoim ojcem jest Jazgot, ale ty nie wyglądasz jak on.
Zgrzytnąłem zębami, odkrywszy, że się nie myliłem. Poziomka zahaczył o bardzo drażliwy temat, ale ja, skoro już namówiłem go, do wyznania do go dręczy, nie mogłem wymigiwać się od odpowiedzi.
— Nie wiem — mruknąłem niechętnie. — Jazgot znalazł mnie z moim rodzeństwem i sprowadził do Bezgwiezdnych. Nie pamiętam moich rodziców.
— Ja wciąż pamiętam moją mamę — powiedział Poziomka, z pewną urazę w głosie. — Porzuciła mnie. Ale… to chyba nie była moja wina, a jej — zawahał się. — Jakkolwiek bym jej nienawidził, cieszę się, że ją znałem. To niesprawiedliwe, aby jakikolwiek szczeniak wychowywał się bez wiedzy, skąd się wziął. — Skierował się w stronę siedliska Dwunożnych.
— Dokąd idziesz? — Zawołałem się.
— Czy to nie oczywiste? — Odwrócił się do mnie ze zdziwieniem w oczach. - Chcę odszukać twoją matkę. Niech się wytłumaczy.
Spojrzałem na niego z zaskoczeniem. To naprawdę miło z jego strony, ale…
— Czy na pewno powinniśmy iść na tak niebezpieczną misję? - Spytałem?
— Jesteśmy już uczniami — Poziomka trzepnął mnie w ucho. - Umiemy się obronić. Zresztą… pokręcimy się tu tylko po okolicy. Nic nam się nie stanie, obiecuję.
Zawahałem się, po czym skinąłem głową. Sam chciałem uzyskać kilka odpowiedzi od mojej mamy. A nuż jeszcze się tu gdzieś kręci? Może warto się rozejrzeć?
<Poziomku?>
[402 słów: Wymyślnik otrzymuje 4 PD I 1 PT]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz