„Mati, widać po mnie?”

Durian

PIES || 29 KSIĘŻYCÓW || BEZGWIEZDNI || WOJOWNIK || 100PZ || 15PD

aparycja

Bez względu na to, na które z dwóch zdjęć Duriana aktualnie patrzycie — Dorka niewiele wyższego od papużki albo tego sięgającego ci do połowy łydki — on z taką samą pasją w spojrzeniu wbija go w bańki lub najpewniej dyniowe pancakes z pokruszoną czekoladą na górze. Duże czekoladowe oczy przyzwyczaiły się do obowiązku uważnego obserwowania rzeczywistości, a odbijające się od ścianek Durianowego umysłu „ciekawe, co to takiego” zmusza go do skrupulatnego analizowania otaczającego go świata w celu poznania go i pokochania każdego jego elementu. Gabarytowo Durian nie wykracza poza ramy wzorcowe corgich — gdyby się postarał, wbiłby zaokrąglone końce kłów w twoją rzepkę, ale prawdopodobnie jedynie by ją smyrnął, a później uderzył o łydkę i zsunął, przegrany, na grunt. Dorek w całej swojej krasie jest nieprzeciętnie ofermowaty, a bonus w postaci krótkich nóżek tylko tę ofermowatość potęguje. Sam w sobie nie jest ani grzesznie przystojny, ani szczególnie nieurodziwy — aparycją przypomina każdego corgiego, którego widujecie w internecie lub, prościej, odpowiada wyobrażeniom kreującym się w waszych umysłach na „Welsh Corgi”, a, precyzując, delikwent należy do Pembroków, od Cardiganów różniąc się umaszczeniem — Welsh Corgi Pembroke to te bardziej „basic” (uśmiecham się do ciebie, prosta jak linijka Karo, i do twojej Lusi). Jego umaszczenie nosi encyklopedyczną nazwę rudego z białymi znaczeniami, na chłopski rozum to po prostu jasny brązowy i białe łatki, ale nie będę mówić tego głośno, bo zaraz przyjdzie Dominika i przypomni, że nie ma czegoś takiego jak brązowa maść u psa. Durian nosi skarpetki — te na przednich łapach kwalifikują się pod podkolanówki. Nawiasem mówiąc, Durian jest przystojny.

charakter

Czasami wymagamy od siebie za dużo, czasami zbyt mało, a czasem — co zjawiskiem jest całkiem powszechnym i co miejsce ma ponadprzeciętnie, i niefortunnie zarazem, często — źródłem całego zamieszania okazuje się para niepozornych na pierwszy rzut oka charakterów, która od najmłodszych lat stara się wyciągnąć z nas wszystko, choćby przypłacając poważnym nadszarpnięciem zaufania, relacji, traumą swojego potomka albo ogólnego niezrozumienia, które w najbliższej przyszłości najpewniej zacznie odczuwać (bo jak poczuć się jakkolwiek rozumianym, kiedy „nie, nie chcę tam pójść, ponieważ to miejsce powoduje u mnie ataki paniki, a nauczyciele sprawiają, że chce mi się płakać” owocuje reakcją w postaci „nie dbam o to, dopóki żyjesz pod moim dachem, robisz to, co ci każę” albo, do czego uciekają się ci bardziej zdesperowani, soczystego ciosu prosto w policzek). Decyzje wychowawcze podjęte za młodu odciskają piętno na dorosłym życiu tych, na których te decyzje się skupiały, a powstały w ich wyniku system moralny nierzadko zawiera swojego rodzaju defekty na szerszą skalę w społeczeństwie niepożądane i nieakceptowane; to z kolei może skutkować odrzuceniem poddanej tym procesom jednostki. Im dalej w las, tym ciemniej. Temat stresującego dzieciństwa jest znacznie rozleglejszy, niż mogłoby się wydawać i zanim się obejrzymy, rozgałęzia się on na wiele dziedzin, a każda sytuacja zdaje się posiadać co najmniej pięć różnych potencjalnych zakończeń — jeden pokocha to, co usilnie wciskano mu za dziecka, drugi zapała nienawiścią do rodziców i w pewnym momencie swojego życia odpłaci się nieszczególnie sympatycznym aktem morderstwa (brutalnie, no nie?), kolejny nie wytrzyma presji, tym samym kończąc swoje życie, następny uda się na terapię i pokona lęki, z którymi zmagał się od maleńkości, a także przezwycięży coś, co objawia się w chęci bycia najlepszym, byle udowodnić swoją wartość i usłyszeć: „jestem dumny, synu”, żeby od tamtego momentu żyć sam dla siebie, a piąty najprawdopodobniej odetnie się od rodziny i przez resztę życia będzie zmagał się z widmami przeszłości. Ten właśnie moment jest odpowiednim na zakończenie preludium do analizy osobowości o charakterze Duriana i Cykuty — ponieważ nie da się powiedzieć, iż osobowość pierwszego należy tylko i wyłącznie do niego. Cykuta jest jego współtwórcą — ciśnie się na język, żeby powiedzieć, że pechowo dla malca, ale spróbujmy postawić na obiektywizm i ostateczną ocenę pozostawić w waszej kwestii.
Durian to młody duch i zdążył przeżyć raptem dwadzieścia księżyców, zakładając, że ta charakterystyka będzie figurować na blogu nieco dłużej niż przez okres dzieciństwa corgich. Złożyło się sympatycznie, ponieważ w tym czasie okazał się jednym z najlepszych grzybiarzy na świecie, tyle że zamiast grzybów zbierał traumatyczne wydarzenia — tu brak matki, tu zdystansowany ojciec, nie najbliższe relacje z rodzeństwem, ekstrawertyczny, przytłaczający wujek i parę innych spraw, które nałożyły się na siebie, robiąc z Duriana kogoś, kto nie jest pierwszym wyborem na towarzysza zabaw. Absorbując od podejmowania jakichkolwiek decyzji, Durian najzwyczajniej w świecie nie ma czasu, a raczej nie może się bawić — restrykcyjny plan dnia nie zakłada poświęcania czasu braciom ani siostrom, ponieważ każda nieuwzględniona w zamierzeniach Cykuty czynność, której podejmuje się Durian, staje się pretekstem do skrytykowania go. Cykuta nigdy nie należał do najsubtelniejszych i nie wahał się, kiedy przychodziło co do czego, a najstarszy syn wyrywał się spod kontroli za czasów, kiedy nie był jeszcze świadomy ryzyka, które szło za przejawianiem chęci zbuntowania się przeciwko despotycznemu ojcu. Przemycony miligram szelężnika, coby wywołać ból żołądka, zioła nasenne albo inne wytwory matki natury, które temperowały zapędy Duriana. Nauczyło go to uległości. Durian wykazuje tendencję do pokornego wysłuchiwania obelg i równie ugrzecznionego wykonywania przydzielonych mu prac, w obawie przed zawiedzeniem ojca, krzykiem, od jakiego szklą mu się oczy czy poważniejszych kar. Na przestrzeni lat wytworzył się w nim lęk ściśle powiązany z przerostem ambicji ponad możliwości — Durian lubi się przemęczać, niekoniecznie patrząc na to przez pryzmat zdrowia fizycznego, ponieważ ma słabe zdrowie i nadmiar pracy często owocuje różnorakimi urazami (przeciążenie stawów, zawroty głowy poprzez odwodnienie, zanik ostatnich komórek mózgowych). Durian się z reguły nie uzewnętrznia i stroni od zwierzania się ze swoich kłopotów — pozornie wydaje się, jakoby brało się to z presji lub obawy przed ojcem, niemniej jednak sedno tego kłopotu tkwi w tym, iż Durian najzwyczajniej nie chce obarczać innych swoimi problemami ani zagwozdkami, ponieważ, w jego opinii, są aż nazbyt drobne i nieistotne, w porównaniu do tego, co przeżywają inne psy. Nie odznacza się biegłością w kontaktach międzypsich, przez separację od świata zewnętrznego boryka się z trudnością w komunikacji i ma problemy z odczytywaniem emocji oraz zamierzeń rozmówców — to z kolei sprawia, iż niekiedy odczytuje je błędnie i niepotrzebnie milknie albo, wręcz przeciwnie, wmawia sobie, że dostrzegł coś, co w rzeczywistości było tylko obłudą, nałożoną maską. Jednocześnie wiąże się to dosyć ściśle z Cykutą — w Dorku wyrobił się nawyk zamykania oczu i odsuwania przy gwałtowniejszych ruchach, szybkiego denerwowania się i płakania zawsze, gdy ktoś uniesie na niego głos. Opatentował to jednak na tyle, że nigdy nie dzieje się to równolegle, a wówczas, gdy dyskusja ucichnie, a on bez obawy czmychnie gdzieś, gdzie nie dosięgnie go ani wzrok, ani słuch kogokolwiek poza nim.
Marna z Duriana aktorzyna, a mimo to nieustannie stara się grać rozsądnego, starszego brata, który nie ugina się pod gniewem Cykuty i uspokaja młodsze rodzeństwo, kiedy ich ojciec przeżywa nawrót swojej dolegliwości. Może to wynikać z tego, iż Cykuta go jako-tako słucha — ma to opłakane skutki, ponieważ wówczas wyżywa się na Durianie cały następny tydzień, jednak tymczasowo jego, Cykuty, myśli zajmuje najstarszy syn i powinność przepytania go z rodzajów trujących ziół, które mogą być wykorzystane w przypadku zamachu na życie jednego z kotolubnych polityków (nikt niczego takiego nie planuje, proszę o niewysyłanie pozwów, dziękuję i pozdrawiam). W każdym razie w Durianie pozostały resztki, ochłapy zabawnego starszego brata, który jak z rękawa trzaska głupawymi, niezręcznymi żarcikami, pocieszając cię nimi wtedy, kiedy tego potrzebujesz, przytulającego cię, nawet kiedy na dworze jest trzydzieści stopni, ponieważ w głębi duszy wie, iż zarówno, jak i ty, i on potrzebuje miłości. Durian lubi drobne rzeczy, lubi patrzeć, jak uśmiechasz się na widok słońca po długiej zimie, lubi szeleszczące liście chrupiące pod naporem jego łap, lubi podziwiać kopulujące biedronki i wygrzewające się na skałach zaskrońce, lubi śnieg i lubi deszcz, lubi ptaki i jelenie, motyle i gąsienice — docenia drobnostki i cykl, wedle którego żyje natura.

umiejętności

SZYBKOŚĆ

21


SIŁA

15


POZIOM MEDYCZNY

0


WITALNOŚĆ

23


ZRĘCZNOŚĆ

21


TRENING

zakończony



relacje

RODZINA

Ten podpunkt jest żywym przykładem na to, jak niesłowna jestem i że wszystko, co tylko jestem w stanie, odwlekam i odkładam tak, żeby finalnie robić maślane oczka do Aleksa i jego tendencji do praktykowania adminofaszyzmu, próbując wyprosić dodatkowe pół godziny terminu. Deadline jest za godzinę, więc jeśli tylko się sprężę, dam radę pobieżnie opisać to, jak dużą nienawiścią do swoich dzieci pała dwudziestopięciocentymetrowa ruda kulka żywo zainteresowana tematem trujących ziół, jakby nosił się w zamiarze poczęstować nimi szóstkę przygarniętych dzieciaków. Na tym etapie warto by było streścić historię miłosnych podbojów amanta i ich owoców, ponieważ najistotniejszym elementem całego tego pierdolnika jest to, że Cykuta nawet nie jest ojcem tych dzieci i tak naprawdę Durian i piątka jego rodzeństwa powinni znajdować się w zupełnie innym miejscu, pod opieką zupełnie innych psów — cholera jedna wie, czy byłoby im jakkolwiek lepiej. Cykuta ojcem jest godnym pożałowania — nie kryje się ze swoim niezadowoleniem i nie poświęca dzieciom konkretniejszych ilości czasu, wychowywanie ich pozostawiając najodpowiedniejszemu kandydatowi na opiekuna, Laurencemu, którego szczenięta traktują niejako jako zabawnego wujka, jaki zabierze je gdzieś na spacer i jeszcze weźmie tego fajnego wujka numer dwa, który lubi się z Laurencym miziać po kątach, a jeśli dobrze pójdzie — i kuzyna od kamieni, Chwasta, teoretycznie nikogo z Lauriem spokrewnionego, w praktyce niemal jego syna. Stosunki Duriana do każdego z rodzeństwa wyglądają podobnie, ponieważ nie jest blisko z żadnym z nich — ani z Pokrzywą, ani z Jeżynką, z Lucerną ani Larwą. Siostry wywołują u niego poczucie konieczności zapewniania im ochrony i to, że nie rozmawia z nimi zanadto, nie stoi na równi z tym, iż nie pała do nich żadnym uczuciem. W rzeczywistości Durian pała do nich najszczerszym uczuciem i zależy mu, żeby cała piątka dorastała w spokoju, bez despotycznego, a jednocześnie zupełnie głuchego na ich potrzeby ojca. Znacznie bardziej zażyłe stosunki łączą Duriana ze Szlochem, którego stara się chronić na wszelkie sposoby, pocieszając go wówczas, kiedy zachodzi taka potrzeba i zapewniając wsparcie, kiedy tylko Szloch będzie go potrzebował. Często odsyła go do Laurencego, coby Szloch nie musiał być świadkiem nieprzyjemnych sytuacji z ojcem.

MENTOR

Cykuta

UCZNIOWIE

PARTNER

POTOMSTWO

ciekawostki

Durian szczególną miłością pała do stokrotek. Z niewiadomych bliżej względów upodobał sobie właśnie stokrotki i to właśnie je zwykł podziwiać z zapartym tchem. Polne kwiatki, z wyjątkiem mleczy, cieszą się u niego czcią godną bóstw. Jego relacja z mleczami z kolei pozostawia wiele do życzenia. Mówi się, że Durian kiedyś jednego zjadł, ale to niepotwierdzona informacja.
Kicha zawsze, gdy nadchodzi Pora Nowych Liści. Durian ma wówczas ochotę wydrapać sobie oczy, wyskubać całą sierść i odciąć nos.

dodatkowe informacje

AUTOR CYTATU

TUAUTOR ["TUTYTUŁ"]

KONTO DISCORD

Brak, postać NPC, Autor: arve#1887

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA

Pexels, Nataliya Vaitkevich


OSTRZEŻENIA

0/3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz