aparycja
Jeśli mamy powiedzieć o jego oczach, to z pewnością jednym ze słów, które natychmiast nasuwają się nam na myśl jest “niezwykłe”. Tęczówki samca mają zdecydowanie niezwykły odcień, przypominający nie tylko niepochmurne niebo, ale także głębie jeziora czy spokojne morze. Znalazłoby się z pewnością więcej określeń na temat jego niebieskich oczu, jednakże zajęłoby to zbyt wiele miejsca.
Gdyby Lodowy urodził się człowiekiem, a nie psem, jak w tej sytuacji, to z pewnością miałby długie, białe włosy, które wiązałby w cieniutką kitkę; na jego czoło spadałby równo przycięta grzywka, jakby zrobiona od linijki. Zapewne lubiłby robić sobie warkoczyki, jednak nigdy nie pokazywałby się w takiej odsłonie innym. Do codziennego ubioru za to zaliczyłby się biały golf lub inne białe sweterki. Biały to z pewnością ulubiony kolor Lodowego, nie powinno być co do tego żadnych wątpliwości.
charakter
Tak, jak było wspomniane wcześniej — o Lodowym krążą różne opinie, w zależności, kogo się zapyta. To pies, który w innym życiu byłby kamaleone, wtapiającym się w tło i uważnie obserwującym świat, procesy natury, to, jak z pąków na drzewach powoli zaczynają rozkładać się duże liście. Byłby kimś niewidzialnym, kimś, czyja obecność nie byłaby wyczuwalna praktycznie w ogóle. I mówiąc tak o tym, zaczynamy dochodzić do wniosku, że mimo iż Lodowy jest tylko psem, to jest taki sam, jak wymieniony przed chwilą kameleon. Jest, ale jednocześnie go nie ma.
Jako młody pies był ciekawski, energiczny oraz niewinny. Nie wiedział, czym tak naprawdę jest świat, w którym żył. Uważał, iż wszystko jest na tyle ciekawe, aby interesować się nawet najdrobniejszym kamyczkiem. Niestety nadeszła w końcu wojna, która zebrała spore plony, pozostawiając ziemię zbryzganą krwią oraz białego, wystraszonego psa po środku ciał towarzyszy. Lodowy do teraz potrafi zadawać sobie pytanie: dlaczego to ja przeżyłem? We snach wciąż nawiedza go widmo wojny; widzi trupy, krew, spływającą z białych kwiatów kwitnących drzew oraz martwych pobratymców, który patrzą na niego pustym, martwym wzrokiem, wyglądającym zarazem tak, jakby obwiniali go za to, iż ma czelność wciąż stąpać po tym brudnym świecie.
Wspomnienia o wojnie zniszczyły Lodowego, brudząc niegdyś czyste, białe futro wojownika i pozostawiając na jego psychice wyraźne piętno. Samiec oddzielił się od innych, śpi oraz je sam. Nie chce mieć z nikim do czynienia, przez co często krążą o nim opinie, jako o tym, który stracił wiarę i izoluję się od klanu. Jest w tym oczywiście ziarno prawdy, jak w każdej legendzie oraz plotce.
Na pierwszy rzut oka Lodowy ma bardzo zmęczony wyraz pyska, niekiedy wyglądający na zirytowany, przez co niewiele szczeniąt miało odwagę podejść do niego bez żadnych obaw. Teraz, jak znacząco oddalił się od głównego obozu, to nie ma żadnych gości. Z jednej strony jest to dla niego na rękę — nie musi się odzywać, udawać, że wszystko w porządku ani starać się dać komuś towarzystwo. Odpowiada mu takie życie, choć czasem bywa, iż tęskni za jakimkolwiek relacjami.
Wydaje się jednak, że gdyby wejść w nim głębszą relację, to zmieniłby się nie do poznania. Z psa, który niewiele mówi, częściej potakując i w duchu prosząc o święty spokój, w psa, który z fascynacją opowiada o eksperymentach, odkryciach oraz niedawnych łupach. Lodowy mimo iż przypomina wojownika, który przez wojnę zamknął się w sobie na dobre, to jest niezwykle dobrym towarzyszem, potrzebującym po prostu trochę więcej czasu na zaaklimatyzowanie. Należy także pamiętać, że nie jest naiwny — w zdobyciu pełnego zaufania należy poczekać nieraz bardzo długo, chociaż w pewnym momencie zaczyna wyglądać to tak, jakby ten trudny do osiągnięcia poziom został już zdobyty. Lodowy z upływem czasu zaczyna więcej gadać, stawać się bardziej ruchliwy, uśmiechnięty i przede wszystkim szalony; bo bez słowa “szalony” moglibyśmy zgubić prawdziwą naturę opisywanego samca.
“I’ll ask dumb questions or say something dumb in the moment, not cause I’m dumb, simply cause my attention isn’t actually focused on what I’m talking about” Po tym długim opisie, przedstawiającym głównie ciężkie życie Lodowego oraz jego wewnętrzne problemy, z którymi codziennie się mierzy, a próbuje poradzić od wielu lat po wojnie możemy przejść do jego ukrytej natury.
Samiec, by poradzić sobie z myślami, które nękały go dniami i nocami zaczął zbierać fascynujące rośliny oraz owady; aby utrzymać je w dobrym stanie przytachczył skądś niewielkich rozmiarów pudełko od Dwunożnych i starannie w środku układał znaleziska. Do tej pory takich pudeł ma aż cztery, ponieważ pierwsze przestało wystarczać, a też po jakimś czasie Lodowy zaczął chodzić na plażę skąd brał glony. O tych zielonych, obrzydliwych, morskich roślinach jest całkiem ciekawa historia. Zaczyna się od ciepłego, letniego dnia oraz znudzonego Lodowego, który nie może sobie poradzić z brakiem zajęć. Jak wiadomo, Lodowy jest zbyt ciekawski świata, by pozwolić sobie na leżenie, więc zakończyło się to wyprawą nad plażę, gdyż wcześniej nie bywał tam praktycznie w ogóle. Jego uwagę wtedy przykuł dziwny sflaczały, zielony glut na piasku; i właśnie od tego zaczęła się historia glonów, fascynacji Lodowego nimi oraz szukaniem coraz to lepszych gatunków.
Kolejną niesamowitą cechą tego Panicza, jest to, iż sprawnie potrafi łączyć fakty i znajdować powiązania pomiędzy “nic nie znaczącymi” szczególikami. Przywiązuje również dużą uwagę do tego, co ktoś inny by pominął, przez co wcześniej służył jako doskonały strateg, który pomógł przetrwać Ventus dawną wojnę. Za tym idzie również niezwykły intelekt Lodowego, który nie jest widoczny na pierwszy rzut oka może przez to, że samiec bywa skromny i nie lubi przechwał (choć w głębi duszy chętnie posłuchałby o tym, jaki jest idealny). Idąc dalej — za skromnością pojawiają się także odmowy… pełno odmów. Lodowy nie wie, kiedy powinien przyjąć prezent ani jak się zachować, kiedy ktoś mu coś daje. Nie należy się więc zrażać, gdy wypali z szorstkim, uniesionym “nie dawaj mi nic” lub przyjmie prezent i mrugnie dwa razy niezręcznie. Takich sytuacji jest wiele, spowodowane jest to, jak wcześniej zostało wspomniane, skromnością, ale też nieumiejętnością radzenia się w kontaktach społecznych. Długa izolacja spowodowała w nim pewne “śmieszne” oraz “dziwne” odruchy, które spowodowały, że dostał tytuł największego dziwaka Ventus. Mimo wszystko do Lodowego nie należy się zrażać, bo on sam już wystarczająco zraził się do świata.
umiejętności
SZYBKOŚĆ
24
SIŁA
14
POZIOM MEDYCZNY
10
WITALNOŚĆ
14
ZRĘCZNOŚĆ
27
TRENING
zakończony
relacje
RODZINA
Trudno jest opowiadać o jego rodzinie, przez fakt, że aktualnie został sam. Trudno jest również o tym mówić dlatego, iż rodzina, samo słowo nawet, jest czymś bolesnym dla Lodowego. Nigdy w końcu nie żył w pełnej, szczęśliwej rodzinie.
Zacznijmy jednak od początku, czyli jego rodzicielki — suczki, która musiała wydać go na świat oraz opiekować się tą małą białą kuleczką przez pierwsze dni. Stwierdzenie “pierwsze dni” jest tutaj kluczowe. Dlaczego? Odpowiedź jest stosunkowo prosta; nie trzeba długo się zastanawiać.
Matka, która z założenia tego słowa, ma być obrońcą swoich dzieci, ale także cierpliwą nauczycielką, okazała się nieodpowiedzialna. Może nie tyle, co nieodpowiedzialna, ale niegotowa na potomstwo. Kto chciałby się urodzić w rodzinie, gdzie tak naprawdę jesteś niechciany? Lodowy niestety musiał tego doświadczyć.
— Wiem — powiedział i odwrócił spojrzenie, gdyż ten nadmierny kontakt wzrokowy go zmęczył. — Wiem, że to boli.
Pysk suczki zadrgał; widocznie próbowała powstrzymać się od płaczu. Jak to jest, kiedy dowiadujesz się, że w twoim brzuchu, własnym ciele, rozwijają się trzy małe istotki. Było już za późno, aby zrobić cokolwiek. Zbyt długo zwlekała. Zbyt długo ukrywała się w strachu przed innymi. Jeleni Pysk o tym wiedział; ból nie potrafił opuścić jego serca.
— Jestem tu, aby ci pomóc — przerwał tę męczącą ciszę, lecz wciąż wpatrywał się gdzieś w martwy punkt. Czuł, że Melancholijna Chmura nie odrywa od jego osoby wzroku. Czuł ten palący, przepełniony rozpaczą wzrok. Ten wzrok mówił: “nie dam rady, pomóż mi”. A on to ignorował. Ignorował to, jak tylko mógł.
Melancholijna Chmura wzięła głębszy wdech, dalej grzebiąc łapą w grubej warstwie śniegu — poduszki łapy zaczynały jej odmarzać, miała wrażenie, że nie czuje tej części ciała. Pomimo tego nieprzyjemnego uczucia wziąć kopała, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy.
Życie jest niesprawiedliwe. I głupie, rzecz jasna.
Brała w pysk każdego szczeniaka i układała w wykopanej przez siebie dziurze. Dwójka z nich zapiszczała, okazując niezadowolenie wynikające z faktu, iż ich sen został przerwany. Suczka mogłaby się wzruszyć, jednak już wystarczająco źle się czuła; nie mogła dłużej powstrzymywać łez, pozwoliła im smętnie spływać po pysku.
Ostatni szczeniak, niepozorny piesek, nie wydał z siebie żadnego odgłosu — pozwolił matce przenieść się, jakby od początku gotów był na swój los. Prawie tak, jakby ci Gwiezdni, których początku oraz końca nie znali, szepnęli mu do ucha, że to nie ma sensu. I ten jeden piesek poddał się, chcąc w spokoju odejść do przodków, aby spędzić z nimi spokojne życie.
Kiedy delikatne ciało szczenięcia zetknęło się z zimnym, mlasnął on dwa razy i wtulił się w biały puch; przypominał stworzenie niematerialne, które właśnie znalazło idealne miejsce, w którym mógł zamieszkać.
Melancholijna Chmura nosem przysypała szczenięta śniegiem i odeszła najszybciej jak potrafiła, aby przypadkiem nie dopadło jej od razu poczucie winy; bo gdyby ją dopatło, to z pewnością wygrzebałaby dzieci, wzięła ze sobą i płakała cicho w legowisku.
MENTOR
Kiedy został uratowany przez Jeleni Pysk przez chwilę traktował wysokiego, rudego samca jak własnego mentora. To właśnie od niego zaczęła się długa historia fascynacji Lodowego ziołami oraz medycyną.
Krępy, biały piesek z zadowoleniem chwycił w zęby zawiniątko i przyniósł je do przybranego ojca oraz mentora jednocześnie.
Jeleni dawał Lodowemu bezpieczeństwo oraz poczucie bycia kochanym; młody jegomość nigdy nie spytał o biologicznych rodziców, gdyż dla niego biologicznym ojcem był właśnie Jeleni. Zniknięcie matki tłumaczył sobie na wiele sposobów: przewinęły się już pomysły o nagłej śmierci, która była spowodowana niezwykłą odwagą rodzicielki, aż zaczęły się spekulacje o tajnej misji, powierzonej wojowniczce przez lidera klanu. Jeleni dusił w sobie ogromne wyrzuty sumienia; czuł się odpowiedzialny za zniknięcie Melancholijnej Chmury oraz, że rodzeństwo szczeniaka zginęło. Czekał nawet na odpowiedni moment, aż Lodowy podrośnie, by porozmawiać z nim na temat jego prawdziwej rodziny, ale coś w jego wnętrzu zatrzymywało go i nie pozwalało, aby zaczynał tę rozmowę. Lodowy nigdy nie dowiedział się, co tak naprawdę stało się z jego matką, a tym bardziej ojcem. Dla samca ojciec i cała jego rodzina była tylko jedna. Był nim Jeleni Pysk.
Rudy samiec rozpakował zawiniątko, które podał mu pomocnik i zaczął spokojnie opowiadać o tym, gdzie pozyskać zioła, jak rozpoznać ich smak oraz zapach. Medyk był wyjątkowo utalentowany, być może jednym z lepszych medyków tamtych czasów: znał się na każdej roślinie, bez problemu rozpoznawał wszystko, co przynosił mu Lodowy. Wyglądało to tak, jakby całe życie spędził na poszukiwaniach, poznawaniu i uczeniu się. I niewątpliwie tak było. Jeleni był ambitny, inteligentny, a zarazem niesamowicie cierpliwym, wyrozumiałym nauczycielem. Lodowy nie mógł trafić lepiej.
Wszystko jednak ma swój koniec, tak samo jeśli chodzi o chwilowe mentorowanie. Lodowy był zafascynowany zielarstwem, chorobami oraz tym, jak sprawnie radził sobie jego przybrany ojciec. Obserwował go przy pracy za każdym razem, jak tylko pojawił się klanowicz z problemem zdrowotnym. Zdarzało się, że sam obsługiwał “klienta”, znajdując i podając odpowiednie zioła.
Lodowy w końcu podjął decyzję o zostaniu wojownikiem i tym samym, gdy nadszedł dzień mianowania, otrzymał pełnoprawnego mentora, który, o ironio, był bratem Jeleniego Pyska. Odrobinę masywniejszej postury pies okazał się tak samo spokojny oraz opanowany (może nawet aż za bardzo). Nazywał się Niedźwiedza Smuga i można powiedzieć, że imię idealnie odzwierciedlało charakter wojownika.
UCZNIOWIE
—
PARTNER
Z jego izolacją trudno byłoby mu znaleźć kogokolwiek, lecz to nie jest jedyny powód, dla którego jeszcze nikt na niego nie spojrzał w sensie romantycznym (albo on po prostu nie zdawał sobie z tego sprawy). Powodów jest wiele i można wymieniać je na palcach obu dłoni zaczynając od jego dziwnych zainteresowaniach, a kończąc na strachu przed zobowiązaniami.
POTOMSTWO
Nie przesadzajmy! Lodowy nie ma żadnych znajomych, nie myśli o znajdowaniu drugiej połówki, a co dopiero robieniu dzieci! Co prawda lubi szczeniaki, dobrze się z nimi dogaduje, lecz własnych posiadać zapewne nigdy nie będzie.
ciekawostki
Nie mieszka wraz z innymi psami; preferuje samotność i aby tę samotność uzyskać, oddalił się od obozu i sam sobie uwił gniazdko, w którym śpi, je oraz przebywa większość dnia, kiedy nie ma co robić. W tym miejscu także ma swoją bezcenną kolekcję glonów, ziół, interesujących roślin oraz martwych robaków, które nie wiadomo skąd wziął.
Miał szansę zostać medykiem, zważywszy na fakt, że przez jednego był wychowywany, ale zdecydował się na posadę wojownika tylko dlatego, iż obawiał się zbyt dużej odpowiedzialności, która w przyszłości mogłaby spocząć na jego barkach. Dodajmy, że był wtedy bardzo młody, podjęcie tej decyzji kosztowało go sporo czasu, ale ostatecznie tak zostało. Lodowy jednak wciąż zbiera zioła i je suszy, nie mogąc odrzucić od siebie wiedzy medycznej, którą nabył wcześniej. Ma to również duży związek z nieumiejętnością pogodzenia się z przeszłością oraz stratą przybranego ojca i medyka jednocześnie.
Właściwie jest pewne wytłumaczenie, które pozwoli nam zrozumieć jego obsesyjne zbieranie glonów, roślin oraz martwych robaków. Lodowy mianowicie tylko w ten sposób jest w stanie zapomnieć o wojnie, o widoku martwych kompanów oraz momentu, w którym stracił przybranego ojca. Temat wojny jest wyjątkowo dla niego delikatny, ale nigdy nie dostrzeżesz na pysku samca jakichkolwiek znaków mówiących o tym, że nie chce o tym słuchać.
Mimo że się izoluje od wszystkich i stara się nie utrzymywać długotrwałych kontaktów przez traumę po wojnie, to skrycie czeka na kogoś, kto mógłby tknąć jego duszę oraz zostać na dłużej, niż tylko parę chwil. Boi się jednak, że gdyby ktoś wspomniał w jego obecności o dawnych czasach, to mogłoby obudzić się w nim coś niebywale dzikiego, agresywnego i trudnego do upilnowania.
Podczas wojny pełnił rolę stratega, przez co można powiedzieć, iż minimalnie podniósł szansę klanu na przeżycie i jego działania zmniejszyły ilość poległych. Mimo wszystko nawet to nie zdołało uratować każdej duszy.
dodatkowe informacje
AUTOR CYTATU
Fiodor Dostojewski [Zbrodnia i Kara]
KONTO DISCORD
zirco#4249
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz