aparycja
Szata, o gęstym i długim, kakaowym włosiu sprawia wrażenie jak gdyby przysypanej złotym pyłem; tu czy tam widać rdzawe przebłyski, nadające sierści rudy odcień. Na barkach, uszach i pysku można dopatrzeć się hebanowej czerni, sprawiającej wrażenie, jakby pies gdzieniegdzie przyprószył się sadzą.
Białe znaczenia pokrywają jego szyję i pysk, nakreślając wąską strzałkę na czole; oddzielają symetryczne plamy brązowo-rudej sierści, na których znajdują się oczy Pszczelego, o barwie ciemnej, mlecznej czekolady.
charakter
Na pewno nie jest skromny, a można wręcz powiedzieć, iż narcystyczny; wyolbrzymia swoje sukcesy i umiejętności, ubarwia historie, jednak przy tym nie można mu zarzucić lenistwa — wszystkie cele, jakie sobie postawi, wszelkie chodzące mu po głowie marzenia, spełni, choćby życie rzucało mu pod łapy miliony kłód, to on uparcie będzie dążył do zwycięstwa.
Nie wiadomo, czy przyczynił się do tego mentor wojownika, Jaskółcza Burza, ze swoją tchórzliwością i paraliżem w czasie niebezpieczeństwa, ale Pszczeli Taniec, choćby stanął oko w oko z niedźwiedziem, zawsze, w przeciwieństwie do swojego nauczyciela, stara się zachować zimną krew; za wszelką cenę chce pokazać innym, że jest od nich lepszy.
Pies pakuje się w głupoty, podejmuje się wyzwań, które nie mają szans na urzeczywistnienie, najczęściej jest autorem wszystkich idiotycznych pomysłów; chociaż usłyszałby sto razy, że jego plan jest godny mysiego móżdżku, uczepi się go jak ostatniej deski ratunku; dopiero, gdy rzeczywiście zaliczy porażkę, Pszczeli Taniec zamruga oczami ze skruchą i spuści głowę, by przy najbliższej okazji znów podzielić się swoimi jakże przydatnymi myślami.
umiejętności
SZYBKOŚĆ
20
SIŁA
49
POZIOM MEDYCZNY
0
WITALNOŚĆ
10
ZRĘCZNOŚĆ
15
TRENING
zakończony.
relacje
RODZINA
Zarówno ojciec, jak i matka są Wietrznymi; ojciec nazywa się Pokrzywowy Nos, a matka Cedrowy Deszcz. Pszczeli Taniec nie jest zbyt blisko ze swoim tatą, patrząc na niego z lekkim przymrużeniem oka; przez ojcowskie gadulstwo nieraz mimowolnie parska śmiechem i kręci głową zrezygnowany. Nie umie się z nim w zupełności dogadać i, co tu ukrywać, nie rozumieją się wzajemnie.
Cedrówkę za to bardzo lubi; czasem się posprzeczają, ale ostatecznie udaje im się znaleźć wspólny język; łaciata wojowniczka, nieustannie zamyślona i zdystansowana, nie ukrywa miłości do Pszczółka, okazując ją na swój typowy matczyny sposób.
Pszczeli posiada rodzeństwo, chociaż osobiście wolałby wywalić z tego świata połowę z nich. Siostra, Polarna Łapa, za szczeniaka "Pilarka", jest jak najbardziej w porządku. Nieraz się razem pośmieją, wymienią doświadczeniami, czy porozmawiają o planach na przyszłość i wspomnieniach. Z Miętowym nie jest nawet w połowie tak dobrze, bo chociaż otwarcie nie skaczą sobie do gardeł, wystarczy, że jakiś Wietrzny się odwróci do nich tyłem, a bracia obrzucają się kąśliwymi komentarzami i wyszczerzą do siebie gniewnie kły.
Na koniec został Gołąbek.
Zdaniem Pszczelego szarawy brat nie dorasta Polarnej do pięt, ale jednak darzy go szacunkiem, którego zabrakło mu dla najstarszego w miocie, wilczego Miętka.
MENTOR
Jaskółcza Burza; gdyby ktoś inny został jego mentorem, najpewniej Pszczółek własnoręcznie udusiłby Bryzową Gwiazdę.
Jaskółcza Burza odchylił łeb. Pszczela Łapa na jego czubku zachwiał się, a przednie łapy dosięgające najniższej gałęzi straciły rezon. Gniazdo zaszeleściło, a parę gałązek zsunęło się psom na nos.
— Eee i teraz uważaj, bo cię dziabnie. Uważasz?
— Zawsze uważa-... Gwiezdni! Lisie Łajno! Ałć, kurw-... Ałć! Zostaw! Zły ptaszek!
Wojownik spróbował po raz kolejny podnieść łeb, żeby zerknąć na rzucającego się jak flądra uczniaka, ale poruszenie spowodowało, że Pszczółek stracił grunt pod łapami i z trzaskiem wylądował na własnej dupie tuż przy korzeniach. Syknął, przez dłuższą chwilę nie otwierając oczu, a z jego gardła wydobył się zduszony szloch bólu.
— Ej… ej — mruknął Jaskółcza Burza, spanikowany podkulając ogon — ty, no, mlekożłopie, żyjesz tam? Gwiezdni, nie płacz, nie znoszę, jak dzieci płaczą, też będę płakać… Kurwa, jak się z dziećmi w ogóle obchodzi? Dać ci robaka? Nie?
Pszczela Łapa pociągnął nosem, otwierając brązowe oczka.
— Jest dobrze — burknął. — Wcale nie płakałem.
Zbierające się w jego oczach łzy mówiły coś innego, ale Jaskółcza Burza nie kwestionował słów swojego ucznia. Zamiast tego zajrzał w górę, gdzie szarawy ptak panoszył się po swoim gnieździe, próbując naprawić wyrządzone przez psy szkody.
— Mogę spróbować jeszcze raz — sapnął Pszczela Łapa, podnosząc się na chwiejnych łapach.
— Nie, nie trzeba — westchnął Jaskółcza Burza, opierając łapy o drzewo. — Znajdziemy na to inny sposób.
— Przecież mówiłeś, że to trzeba delikatnie. Żeby nie uszkodzić jajek.
— Na borsuczy ogon, w dupie mam już to, czy te jajka będą stłuczone, czy nie, ważne, żeby trafiły do mojego pyska. Gwiezdni, nie powtarzaj tego matce, bo mnie zabije.
Odsunął się kilka kroków w tył, po czym rzucił do przodu i barkiem zarył o drzewo. Zachwiało się jak delikatna jabłonka, a gniazdo wyrzuciło w powietrze i poszybowało tuż nad głowę Pszczelej Łapy.
— Pszczela Łapo! Łap to!
Piesek spanikował, tupiąc w miejscu i patrząc w górę. Slow motion momentalnie przyspieszyło, a w akcie paniki uczeń położył się na ziemi i zamortyzował upadek gniazda prosto na swój łebek, skąd stoczyło się na grzbiet.
— Tak jest! To mój uczeń!
Trzy jajka niewielkich rozmiarów wyjrzały zza ściółki do uśmiechniętych pysków dwóch psów. Pszczela Łapa merdał ogonem i przez parę minut wpatrywali się w jaja jak skończeni debile, dopóki uczniowi ogon nie opadł, a on sam nie wymamrotał ponuro:
— Jaskółcza Burzo… będziemy się na to tak patrzeć?
— To sztuka kulinarna, nie widzisz?
— Mieliśmy polować na ptaki, tak przynajmniej mówiłeś…
— To — Jaskółcza Burza stuknął pazurem o skorupę — jest, mój drogi, ptak. Albo raczej jego płód, ale kogo to obchodzi. Próbowałeś kiedyś tego?
— Nie. Nie sądzę.
— Więc będziesz czynił honory. — Jaskółcza Burza odchrząknął, jęzorem zamiatając ślinę z warg. — Teraz słuchaj. Najpierw stukasz w to jajko, kilkukrotnie, pazurem. Delikatnie, bo je rozwalisz! A jak już skorupka pęknie, to bierzesz w zęby, ale delikatnie, znowu, bo tak właśnie traktuje się sztukę. Wsysasz najpierw środek, a na koniec zostawiasz skorupkę. Rarytas.
— Tak, Jaskółcza Burzo?
Pszczela Łapa zmiażdżył ptasie jajo łapą i wylizał puste miejsce po jajku z gniazda.
— Wiesz co, Pszczela Łapo? Cofam to. Przekaż swojej matce wiadomość: „Kurwa, jebać, pieprzyć, zajebiście, chuj. Podpisano, Jaskółcza Burza”. Wolę umrzeć z jej łap, niż patrzeć, jak jej syn w taki sposób traktuje sztukę.
PARTNER
Nie miałby nic przeciwko jakiemuś oryginalnemu samcu przy jego boku. Tylko samcu i tylko oryginalnemu. Nie wyobraża sobie życia z suczką albo skończonym nudziarzem. Lubi wariatów.
POTOMSTWO
Nie widzi siebie w tej roli i, szczerze mówiąc, trudno mu się dziwić. Z szczeniakami dogaduje się słabo, uważając większość z nich za ptasie móżdżki.
ciekawostki
Gdy zobaczył po raz pierwszy swojego przyjaciela, Omszoną Krtań z Industrii, nazywał go "Zgaszonym"; Pszczółkowi dziwny kolor sierści psa przypominał jego szczenięce wyobrażenia o ciemnych, martwych mordercach.
Początkowo miał się nazywać Pszczeli Miód. Piękne imię, co nie?
Gdy wraz z dwójką innych Wietrznych pomagał Flumine odbić ich klan z łap Piaskowej Gwiazdy (Mary), podczas bitwy zabił Wilczego Blaska.
dodatkowe informacje
AUTOR CYTATU
Frederick Douglass
KONTO DISCORD
JustToBe#8776
ŹRÓDŁO ZDJĘCIA
OSTRZEŻENIA
0/3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz