Drżał. Zanim znalazł tę kryjówkę zdążył przemoknąć do ostatniego włoska. Wiatr może i nie był jakiś szczególnie mocny, ale robił swoje, tylko potęgując to, jak mu było zimno.
Tęsknił za lasem. Tam drzewa dawały lepszą ochronę przed deszczem. Zawsze mógł sobie wykopać norę, w której nie musiał się przejmować wiatrem.
Ale klan Piątego zrobił swoje. Zaatakował cztery klany, zamordował wielu, a tych, którzy przeżyli, skazał na tułaczkę. A tułaczka ta zakończyła się (przynajmniej tymczasowo, bo Złoty nie wiedział, co przyniesie mu los) w Betonowej Dżungli.
Arkusz blachy zaczął zawodzić niebezpiecznie pod wpływem coraz to mocniej uderzających o nią kropli wody. Wojownik, zaniepokojony, wyszedł spod prymitywnego daszka. Zaledwie kilka uderzeń jego serca później metal z hukiem wpadł pomiędzy kontenery.
Gwiezdni nad nim czuwali.
Zagrożenia życia może już nie było, ale nie było też już schronienia przed deszczem. Czując jeszcze większe zimno Aurum kichnął kilka razy, wzdrygnął się i postanowił wziąć się w garść. Potrzebował kolejnej kryjówki, by przeczekać tę ulewę.
Chwilę później wyszedł z bocznej uliczki, znajdując się tuż przy ruchliwej ulicy. Kolejne fale wody, które ciskały w jego stronę metalowe, cholernie szybkie potwory, nie robiły na nim już żadnego wrażenia. I tak był cały mokry.
Doszedł do dwóch Dwunożnych - kobiety i mężczyzny, nad którymi rozpościerała się ogromna płachta na kiju, która chroniła ich przed zmoknięciem. Skulił się przy nogach jednego z nich, samca, ale gdy ten się zorientował, poczęstował psa kopniakiem. Dość mocnym.
Zaskomlał cicho, odskakując od Dwunożnego. Niestety skoczył prawie pod pysk metalowej bestii, która potraktowała go groźnym, piskliwym odgłosem bojowym. Znów odskoczył. Już trzeci raz tego popołudnia.
Zawędrował w wąską uliczkę. Daszki łączące się tam, tworząc ochronę przed wodą. Otrzepał się i ruszył w stronę stosu kartonowych pudełek. Gdy już miał się schować w największym z nich, dotarł do niego syk. Kocie prychnięcie.
Bez słowa opuścił uliczkę. Nie miał ochoty na spotkanie z ostrymi pazurami.
Miał już dosyć, a na koniec deszczu się nie zapowiadało. Do tego zaczął coraz mocniej czuć głód, który od jakiegoś czasu ignorował. Wyglądało na to, że Gwiezdni postanowili wystawić go na próbę.
Wszedł w kolejną uliczkę. Miał przynajmniej to szczęście, że tych było w Betonowej Dżungli od groma.
Jak się okazało, był to ślepy zaułek, na którego końcu znajdowała się sterta przemokłej makulatury. Nic ciekawego.
Kolejna uliczka okazała się być jednak zbawieniem - pod balkonem jednego z mieszkań znajdowała się sterta dużych gąbek. Sucho i miękko. Gwiezdni znów się do niego uśmiechnęli.
Ułożył się wygodnie i zamknął oczy. Szum deszczu był jak kołysanka. Zasnął prawie natychmiast.
Gdy się obudził, nadal padało, ale lżej. Kiszki grały mu marsza. Wstał i wyszedł pod niebo, znów moknąc. Musiał to jednak przeboleć, jeśli chciał coś zjeść i przetrwać.
Gwiezdni jednak nadal mieli go w swojej opiece, ponieważ zaledwie dwie uliczki dalej znalazł szczura, którego po chwili gonitwy zabił. Wzniósł wzrok ku niebu i w swej duszy podziękował Gwiezdnym.
Chwycił truchło szczura w pysk i powrócił do uliczki, w której znajdowały się gąbki. Zatrzymał się jednak jak wryty, gdy dostrzegł jakiegoś psa stojącego przed jego wypatrzonym wcześniej posłaniem. Wykonał jeszcze kilka kroków w stronę tego osobnika i zatrzymał się.
Wypuścił szczura z pyska i położył na nim łapę, na wypadek, gdyby pies okazał się być złodziejem.
- Wystarczy powąchać, by wiedzieć, że przed chwilą zająłem to miejsce. - Mruknął, wbijając wzrok w psa.
<Ktoś jest może chętny? c:>
[570 słów: Aurum otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz