Rozejrzałam się raz jeszcze, wyczekując dogodnego momentu, by zaatakować moją ofiarę, która niczego się nie spodziewała. Ostrożnie podniosłam się z ziemi, uważając, by nie zwrócić na siebie uwagi i wolnym krokiem ruszyłam w stronę, z której docierał do mnie smakowity zapach. Przyszykowałam się do skoku, a gdy nikt nie patrzył, rzuciłam się na sznur kiełbasek i biegiem ruszyłam przed siebie ze zdobyczą w pysku, słysząc jedynie krzyk Dwunożnego. Wbiegłam w jedną z ciemniejszych uliczek, cudem wyrabiając na zakręcie i schowałam się w stosie kartonów, w razie, gdyby komuś zachciałoby się gonić mnie aż tutaj. Ułożyłam swój posiłek na ziemię i odetchnęłam z ulgą, życie w tym miejscu nie należało do łatwych, każdego wieczoru tęskno spoglądałam w stronę prawdziwego domu, w którym było zbyt niebezpiecznie, by do niego wrócić. Odgoniłam od siebie wszystkie złe wspomnienia, które zaczęły krążyć w mojej głowie i zabrałam się za jedzenie. Smak, który poczułam, dość mocno różnił się od tego, do którego przywykłam, żyjąc w wielkim lesie, lecz nie mogłam narzekać, zjadłam wszystko, by zaspokoić swój narastający głód i ułożyłam się w wygodniej pozycji na chłodnym podłożu. Przymknęłam oczy, próbując się zrelaksować, lecz jedna rzecz nie dawała mi spokoju, ten dziwny zapach, postrach każdego czworonoga w mieście. Uniosłam szybko łeb, rozglądając się dookoła, lecz nic nie zobaczyłam, wstałam więc powoli, wychylając się lekko z kryjówki, a moim błękitnym oczom ukazał się on, Hycel. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Dwunożny jedynie spojrzał na mnie z obrzydliwym uśmiechem na twarzy, a gdy tylko zaopatrzył się w swoją słynną sieć, którą wielu odebrano wolność, ruszył w moją stronę. Nie mając innego wyboru, przebiegłam obok niego i zgrabnie skręcając w stronę najbardziej zielonego skrawka terenów w okolicy, który zwany był również parkiem, popędziłam ile sił w łapach, słysząc jedynie warkot bestii, do której niemal wskoczył Dwunożny. Choć byłam jednym z szybszych, tutejszych psów, nie mogłam się mierzyć z tą dziwną kreaturą, która z sekundy na sekundę była coraz bliżej mnie. Już nieco wyczerpana szukałam zdesperowanym wzrokiem pomocy, która nadeszła szybciej, niż się spodziewałam. Przede mną stał pies, ale nie byle jaki, patrzył raz na mnie, raz na Hycla, po czym ruchem głowy nakazał, bym za nim podążyła. Skręciliśmy w jedną z węższych alejek, co zmusiło goniącego mnie Dwunoga do opuszczenia warczącej bestii i kontynuowania pościgu na pieszo. Gdy dotarliśmy do ślepego zaułku, samiec wskazał niezbyt dużą dziurę w ścianie jednego z budynków, na co ja bez zastanowienia przecisnęłam się przez nią sprawnie, czekając na mojego wybawiciela. Siedzieliśmy cicho, jedynie nasze wzroki spotkały się na krótką chwilę, by po sekundzie znowu zawędrowały w stronę malutkiego wejścia, odważyłam się odezwać dopiero wtedy, gdy byłam pewna, że Hycel odpuścił i nie czeka na mnie w ukryciu.
- Dziękuję. - wyszeptałam, nadal bojąc się, że ktoś nas tutaj znajdzie.
<Leonis?>
[452 słowa: Maxine otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz