26 listopada 2019

Od Onyksa do Rysy

Siedział i rozmyślał. Obserwował nurt rzeki, który wydawał mu się koić wszystkie jego nadszarpane nerwy, kiedy znowu wspominał przeszłość. Nie lubił tego robić, wręcz nie cierpiał przypominać sobie o rodzicach, którzy byliby przydatniejsi jako przyjaciele, ale jego umysł robił mu na złość. Na chama wciskał mu przed oczy obrazy, jak razem z ojciec biegał przez lat i walczył z większymi przeciwnikami, tylko po to, by nauczyć się walczyć o swoje, wycieczki w góry z matką, która zawsze wybierała najtrudniejszą i najniebezpieczniejszą drogę. Po co o tym rozmyślać? Po co wspominać stare dzieje, które są nieprzyjemne? W sumie, to nie można powiedzieć, że są w stu procentach złe, w końcu dzięki takiej rodzinie nauczył się nie poddawać i zawsze odnajdować drugie wyjście – a czasem nawet samemu je tworzyć. Jednak mimo to… po co wspominać przeszłość?
Rzeka płynęła tym samym tempem cały czas, ryby, które przepływały przed jego nosem, nie zwracały na niego uwagi. One miały swój świat, a on swój, ten w umyśle, do którego nie wpuści nikogo, bo po co karmić kogoś niepotrzebnymi do życia bzdetami? Uwielbiał takie momenty w życiu, w których możesz całkowicie poświęcić się samego sobie i rozmyślać nad tym, po co rozmyślać. Czy to ma sens? Onyks ciągle go szuka, a odpowiedź zawsze odpływa razem z rzeką.
Podniósł łeb. Odkąd do jego uszu dotarła informacja o śmierci lidera Tenebrisa – Praxidike’a – stał się bardziej uważny. Skoro zwykła zgraja włóczęgów postanowiła dokonać takiego czynu, teraz można się po nich wszystkie spodziewać, ale najważniejsze, aby nie tracić głowy. Podniósł się i ruszył wzdłuż rzeki, jego szósty zmysł podpowiadał mu, że ktoś się czai przy granicy. Chociaż czy czai to nie za mocne słowo? W lesie jest wiele zwierząt, może to królik, sarna, a może zwykły, niegroźny pies? Mimo to musiał sprawdzić, musiał mieć pewność, że nic nie grozi jego klanowi.
Nurt rzeki się nie zmieniał, a z nią odpływały wszystkie myśli Onyksa, wiedział jednak, że kiedy tu wróci, one będą na niego czekać, tak jakby przywiązały się do brzegu i czekały na powrót właściciela, aby znowu go męczyć. Jakby mówiły „nas się tak łatwo nie pozbędziesz”. A pies niczym posłuszne zwierzę, wracało do nich i dawało się gnębić przez kolejne godziny.
Wiatr zawiał w jego stronę. Powąchał i poczuł dwa zapachy; jeden znał, drugi był mu obcy. Pierwszy należał do suczki, drugi… przeszedł do żwawego truchtu, by znaleźć się na miejscu raz dwa. Patrolowanie terenów to jeden z jego obowiązków, gdyby coś się na nich stało, pewna odpowiedzialność spadłaby na niego. Kiedy był już na miejscu, zobaczył leżącą pod drzewem suczkę: miedzianoruda kulka na moje przybycie podniosła łeb do góry, a ciemne oczy utknęły w jego osobie. Uspokoił się, może mi się tylko wydawało? Mimo wszystko był czujny.
- Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać – powiedział spokojnie patrząc przez chwilę na psa, by zaraz rozejrzeć się wokół. - Od tego morderstwa w Tenebris przez jakichś włóczęgów stałem się bardziej ostrożny – wytłumaczył powód swojego przybycia. Miał zamiar odejść i dać jej odpoczywać, kiedy znowu poczuł ten zapach. Teraz był pewien, że coś się czai, żaden zając czy jeleń. Wiedział, że teraz jej nie zostawi, nawet, jeśli potrafi walczyć (to bardziej niż pewne), nie potrafił jej pozwolić na samotną walkę. A jeśli ten ktoś ma wsparcie?
<Rysa?>
[532 słowa: Onyks otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz