Rysa była absolutnie pewna, że słyszała o tej roślinie, natomiast nigdy nie była dobra w rozpoznawaniu różnych ziół. Zwyczajnie jej to nie interesowało, bo od dziecka jej serce rwało się w stronę zostania wojowniczką, walczącą w obronie klanu.
Teraz jednak życie postawiło ją przed takim, a nie innym zadaniem, więc cóż, musiała jakoś podołać. Starała się sugerować opisem Riley i wypatrywała białych kwiatków. To zadanie byłoby niewymiernie łatwiejsze, gdyby znała chociaż ich zapach, ale niestety. Wiedziała, że medycy używają tych roślin do leczenia, jednak w legowisku medyka zawsze mieszały się ze sobą dziesiątki woni. Nie sposób było uporządkować ich sobie bez znajomości medykamentów.
Przyjrzała się staremu budynkowi. Dziwiło ją, dlaczego Dwunogi wznoszą takie dziwne, betonowe kloce tylko po to, żeby potem je opuścić. Widać było, że od dawna nie było tu nikogo, ściany pokrywał bluszcz, a sama budowla od początku sprawiała wrażenie zaniedbanej. Mimo wszystko, takie miejsca jak to mogły być teraz schronieniem dla wojowników. W jakiś sposób powinna być wdzięczna Dwunożnym, że się stąd wynieśli.
Wiatr przeczesywał jej rudą sierść, a słońce mile grzało. Dni były coraz cieplejsze, czuć było zbliżającą się Porę Zielonych Liści. Rysa zawsze za nią przepadała, a szczególnie kochała pływanie w rzece, która przyjemnie chłodziła zgrzane ciało. Przy okazji można było w niej złapać trochę ryb, a jak wiadomo - ryb nigdy za wiele. Niestety, w tym roku po raz pierwszy chyba nie będzie miała takiej okazji.
W zasięgu jej wzroku błysnęło coś białego. Podbiegła i zauważyła rosnące tam niewielkie kwiatuszki. Spojrzała na nie zdezorientowana. Niby wszystko się zgadzało - białe płatki, żółte środki, nieduże - ale coś jej nie pasowało.
Zignorowała to jednak. Kwiatki to kwiatki, po co drążyć temat. Opis pasuje, dlatego wzięła się do zbierania. Po chwili w pysku miała sporą garść roślinek.
Usłyszała nagłe ostrzeżenie medyczki i obejrzała się w drugą stronę. Rzeczywiście, cztery psy zmierzały w ich stronę i były coraz bliżej. Wiatr zawiał sprzyjająco i przyniósł miedzianowłosej zapach obcej czwórki. Iris spodziewała się poczuć zapach któregoś z klanów, bo psy poruszały się w grupie, ich wygląd odbiegał też od aparycji typowych włóczęgów. Spotkało ją jednak zaskoczenie. Węch nie mógł jej mylić! Czuła zapach klanów, jednak wyraźnie stary, zwietrzały i... zmieszany. To nie były psy z jednego klanu.
Przeszył ją dreszcz, gdy sobie uświadomiła.
Bezgwiezdni.
Tchórzliwi zdrajcy. Jedyne co potrafili, to łamać kodeks wojownika.
W jej pamięci zaczęło odzywać się wspomnienie Altera, ale zbyła je. To było dawno. Altere nie żyje. A Bezgwiezni pozostaną Bezgwiezdnymi.
- Co tu robicie? Kim jesteście? - z analizowania sytuacji wyrwał ją głos medyczki. Stała dalej niż ona, chyba zapach do niej nie dotarł.
- Z tego, co wiem, granice klanów już nie istnieją, więc łaskawie się odczep, bo mógłbym zadać to samo pytanie. - powiedział z irytacją jeden z psów. Jego sierść miała wiele kolorów, ale dominowała w niej biel. - Szukamy ziół, pewnie tak samo, jak wy. Swoją drogą, nie idzie wam to zbyt udolnie, bo z tych tu możesz co najwyżej zrobić wianuszek.
Rysa fuknęła i wypluła kwiaty.
Czyli to jednak nie był rumianek.
Głupi Bezgwiezdny. Przychodzi tu sobie jak gdyby nigdy nic i rozmawia z nią, jakby była najgorszym włóczęgą. To ona powinna go tak traktować. On zdradził swój klan.
- Też jesteś medykiem..? - Riley zeskoczyła z kamienia. Miedzianowłosej nie dziwiła jej dezorientacja. Kiedyś rutyną były spotkania medyków z różnych klanów. Teraz... mieli poważniejsze zmartwienia.
- To Bezgwiezdni! - rzuciła do niej Rysa, zanim zdążyli się odezwać. - Wstrętni zdrajcy. - prychnęła pod nosem.
- Hej, słyszałem. - pies spojrzał na nią bursztynowymi oczami.
- Skoro szukasz ziół, to po co ci cała eskorta? - zmierzyła go wzrokiem.
- Ruda, serio nie uśmiecha mi się walka z wami. Ja jestem obrzydliwym zdrajcą, ty grzeczną wojowniczką Gwiezdnych. Wezmę swoje zioła, ty pójdziesz zanieść kwiatuszki dla klanu.
<Riley?>
[609 słów - Rysa otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz