20 lipca 2020

Od Złotego Popiołu do Białej Zamieci

Pilnując granicy, kompletnie straciła poczucie czasu. Zorientowała się o tym, dopiero gdy skutecznie rozbudziły ją promienie wschodzącego słońca. Przestała nawet odczuwać głód, który trzymał ją przez cały ten czas i miała wrażenie, jakby jej żołądek stał się jedną, wielką, pustą dziurą, niezdolną do przyjęcia żadnego pożywienia. No właśnie, kiedy ostatnio coś jadła? Parę godzin temu. Założyła, że przez ten czas po prostu na tyle się rozleniwiła, że łapy nawet nie pomyślały o zabraniu jej z jednego punktu i wyruszeniu na polowanie. Sama myśl o tym napełniła ją rozdrażnieniem. I to rozdrażnienie sprawiło, że automatycznie wstała. Nicnierobienie przez tyle czasu nie było w jej stylu.
Złoty Popiół rozprostowała kończyny i grzbiet, mimo wszystko nie czując ani odrobiny zmęczenia czy senności (a wbrew pozorom, te dwa określenia bardzo się między sobą różnią, o czym doskonale była przekonana). Odczuwała wewnętrzny optymizm i satysfakcję, może właśnie dzięki nadejściu nowego, zapowiadającego się słonecznie dnia. W każdym razie odrobinę jej się nudziło. Bo była psem, któremu błyskawicznie może znudzić się dosłownie wszystko. Miała cichą nadzieję, że śmierć poprzedniej liderki, dzięki czemu tym samym objęła ważniejsze stanowisko, uczyni jej dni odrobinę ciekawszymi. Sam fakt podjęcia się większej odpowiedzialności napawał ją ekscytującym dreszczykiem, pełznącym aż po czubek jej ogona.
Sam fakt śmierci lidera był dla niej interesujący! Nie miała zamiaru rozwodzić się nad kimś, na kim w ogóle jej nie zależało, no ale, sama śmierć? Wszystkie kwestie kręcące się wokół tego wyrażenia były ekscytujące, a Popiół nie miała zamiaru przyjmować do siebie żadnych sprzecznych opinii na ten temat. Ktoś, kto się tym ani trochę nie interesuje, w jej mniemaniu musi być nudnym dziwakiem. I choć ogólnie rzecz biorąc, wolała sprawiać wrażenie bezstronnego psa, nieingerującym w żadne niedotyczące ją sprawy, a tym w głębi duszy chciałaby dowiedzieć się jak najwięcej. Każdy najmniejszy powód, który mogłaby przeanalizować, stwierdzić, czy jest on racjonalny. Rozpoznać wszystkie skutki, zobaczyć, jak oddziałują na innych, nie tylko klan Ventus. Takie wydarzenia dawały jej po prostu coś, nad czym mogła sensownie rozmyślać, a było to dla niej najlepszą zabawą.
Och, cóż za okrucieństwo, przeszło jej przez myśl, kiedy uśmiechnęła się pod nosem. I tak nie to było jej celem tego dnia — nabrała ochoty na przejście się przez obrzeża miasta, a raczej jego centrum. Bardzo możliwe, że większość psów wolałaby pewnie przebywać w miejscu cichym, relaksującym, jakimś swoim cichym zaułku, do którego nie zajrzy nikt nieproszony. Suczka nie należała do tej grupy. Lubiła czuć, że wokół niej coś żyje, a przecież zgiełk miasta był według tego kryterium idealnym miejscem. Obserwacja Dwunożnych, a nawet ingerowanie w ich codzienne zajęcia były dla niej bardzo ciekawe. Same te kreatury dla niej takie były. Niektórzy z nich wyglądali, jakby się bali na jej widok, choć raczej liczniejsi pchali się ze swoimi łapskami w jej kierunku. Byli też... agresywniejsi. Nie raz wdała się w nieprzyjemny incydent, lecz dla niej było to tylko dodatkową rozrywką. Dwunożni różnią się od siebie podobnie jak psy, możliwe, że nawet bardziej.
Przechodząc niezauważenie przez park i zastanawiając się, jak to byłoby być jednym z nich, w pewnej chwili poczuła, jakby ktoś ją obserwował. Na początku to odczucie wyparowało z głowy suczki, a na jego miejscu pojawiły się miliardy innych myśli, według Złotego Popiołu znacznie ważniejszych, nawet jeśli większość z nich to w rzeczywistości jakieś durne pomysły. Ale nie. To powróciło. Wyobraziła sobie parę oczu, wpatrujących się w jej sylwetkę. Mogła to po prostu wyczuć. Zatrzymała się gwałtownie i rozejrzała, lecz wokół było tylko paru Dwunożnych, zainteresowanych własnymi sprawami, ciągle gdzieś pędzących, czego Złota nigdy nie mogła pojąć. Gdzie się tak śpieszyli?
Oprócz nich, jak zwykle, z samego rana było dosyć pusto.
W każdym razie. Wydawało jej się? Chyba każdy czasem ma wrażenie, że ktoś na niego patrzy, prawda?
— Wiem, że za mną łazisz.
Powiedziała to na głos, mimo że nie była tego pewna. I poczuła się odrobinę głupio, choć pewnie nikt tego oprócz niej nie słyszał.
Dała sobie spokój. Atakowanie jej w takim miejscu nie byłoby zbyt logiczne, a nie miała zamiaru się z niego ruszać, więc nawet jeśli to nie było wyimaginowane przez jej mózg odczucie, to nie miała czym się martwić. Przysiadła pod liściastym drzewem, przymykając ślepia i rozkoszując się wczesnym słońcem.
Nie no, nie mogła za bardzo się rozkoszować, kiedy nękało ją to odczucie. Otworzyła oczy i rozejrzała się dokładnie. Nie będzie drugi raz się odzywać. Na początku nadal nic nie dojrzała. Po paru sekundach zauważyła, że coś białego wystaje zza niedalekiego drzewa. Wstała powoli i podeszła, starając się robić to ostrożnie, jednocześnie nie przesadzając, bo jeszcze okazałoby się, że to jakiś kot albo coś innego, kompletnie jej niezagrażającego. Przez takie coś długi czas czułaby się bardzo głupio.
Gdy zajrzała zza pień, jej ciemne tęczówki spotkały się z ciekawskim wzrokiem innego psa, który zadrżał, zapewne zaskoczony i cofnął się o parę centymetrów. Złoty Popiół od razu poczuła się spokojniej, kiedy rozpoznała jasne futro i bursztynowe oczy suczki.
— Coś ci nie wyszło — powiedziała nieco rozbawiona, uśmiechając się kącikiem pyska.
<Biała Zamieci?>
[814 słów: Złoty Popiół otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz