28 listopada 2020

Od Sreberka

Minął już jakiś czas od narodzin czwórki szczeniąt. Cała czwórka otworzyła już oczy, powoli przestawali przypominać okrągłe bułki, a zmieniali się w małe, puchate i nadal dość nieporadne pieski. Widać już było niektóre różnice między nimi.
Sreberko nie lubiła swojego rodzeństwa, możliwe, iż ta niechęć wynikała ze strachu, lęku przed nieznanym. Czarna suczka od zawsze bardzo bała się, że popełni jakiś błąd w obecności innych, że ktoś ją skrytykuje. A przecież chciała być najlepsza, najmądrzejsza, najbardziej podziwiana. Panicznie bała się przyznać do jakiejkolwiek słabości. Z tego powodu unikała pozostałych szczeniąt, jak i w ogóle psów.
Nigdy nie byli zgranym rodzeństwem, właściwie nikt za sobą nie przepadał. Sreberko zastanawiała się czasami, co by było, gdyby przeżył jej brat, Deszczyk. Może to on jakoś zjednoczyłby szczenięta? Nie wiedziała, czy by się z tego cieszyła – w końcu mimo wszystko unikała rodzeństwa nie tylko dlatego, że się nie dogadywali. Ona nawet nie chciała się z nimi integrować.
Teraz niby wszyscy byli razem, w jednym pomieszczeniu, a jednak zupełnie osobno. Czarna suczka siedziała oddalona od pozostałych potomków Białej Tęczy. Nie lubiła dotyku nikogo, prócz ich matki. Unikała go jak najbardziej, bojąc się nieco własnych reakcji. Nadal jednak bacznie obserwowała trójkę, która wyraźnie nie lgnęła do wspólnego kontaktu.
Stokrotka najwyraźniej spała. W sumie suczka nic do młodszej siostry nie miała, choć – właściwie tak jak wszyscy z ich miotu – nie zwracały na siebie zbytniej uwagi. Stokrotka po prostu była, Sreberko przyjęła to do wiadomości i nawet czasami wymieniły kilka słów, jednak to byłoby na tyle. Po prostu.
Lisek w drugim kącie pokoju najwyraźniej robił dokładnie to samo, co Sreberko. W tamtym momencie ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Suczka warknęła cicho, choć zabrzmiało to raczej jak pisk – w końcu byli tylko szczeniętami. Nie przepadała za starszym bratem, chyba jeszcze bardziej przez to, że urodził się pierwszy, że był tak podobny do niej (a oboje do swojego ojca, jak zdążyła wywnioskować) no i… że naprawdę był od niej silniejszy. Inna sprawa, że był psem, fizycznie miał większe predyspozycje. Ale on nie musiał udawać siły psychicznej, choć okazywał ją na nietypowy sposób. Odwróciła poirytowany wzrok.
Ostatnim szczenięciem, na które Sreberko zwróciła uwagę, był Borsuczek. Najmłodszy z rodzeństwa, najbardziej niepozorny, według jego najstarszej siostry zdecydowanie niepasujący do pozostałych z rodzeństwa. Nie, żeby ktokolwiek z nich do siebie pasował. Borsuczek wyróżniał się zarówno wyglądem, jak i zachowaniem. W tym momencie akurat bawił się jakimś bliżej nieokreślonym przedmiotem, znajdującym się w komnacie.
Sreberko westchnęła i położyła się na ziemi. Słabe jeszcze, szczenięce łapy dość szybko zmęczyły się ciągłym podtrzymywaniem reszty ciała. Położyła pysk na łapach i przymknęła oczy. Nie miała zbytnio niczego do robienia, zresztą, co tutaj można robić? Chwilowo nawet nie było z nimi matki, wyszła kilka, czy nawet kilkanaście minut wcześniej. Nawet jeśli powinna niedługo wrócić – nadal byli zbyt młodzi, żeby zostawiać ich na dłuższy czas samych – to teraz nawet nie mogła choćby pójść do niej, wtulić się w jej sierść, może poprosić o to, żeby coś jej opowiedziała. Zależało jej tylko na Białej Tęczy, chciała, żeby matka była z niej dumna.
Westchnęła cicho i mruknęła coś niezrozumiale. Przez kilka minut leżała tak, nie zwracając uwagi na nic, jednak po tym czasie usłyszała zbliżające się do niej, nieporadne, szczenięce kroki. Otworzyła jedno oko, chcąc zobaczyć, kto z jej rodzeństwa postanowił się do niej pofatygować.
<Ktoś z miotu Białej?>
[544 słowa: Sreberko otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz