6 grudnia 2020

Od Bryzowego Szeptu

A więc kolejny, zimowy poranek; drzewa w śniegu, trawa w śniegu, krzaki w śniegu — wszystko w tym cholernym, zimnym śniegu, który brał się — nie wiedzieć czemu — z samego nieba.
Tylko po co komu śnieg w niebie? Może komuś zawadzał i dlatego jest zrzucany na ziemie? A czemu on nie wróci tam, skąd przyszedł? — Bryzowemu Szeptowi zachciało się teorii spiskowych.
W rzeczy samej; Bryzowy demon był w stanie teraz rozmyślać nad tymi najmniej istotnymi rzeczami, lub, analizować każde dygnięcie, każdy ruch, każde słowo innego psa, byleby tylko nie myśleć o swoim okropnym występku, jakim było nie do końca umyślne zamordowanie Trzmielego Lotu.
Pocieszający był fakt, iż przynajmniej jeszcze, nikt nawet jej nie podejrzewa, w końcu, co mogłaby zrobić ta zazwyczaj wesoła, optymistyczna wojowniczka, która nawet by muchy nie tknęła?
Pff, dobre sobie! Optymistyczna? Wesoła? Nie, nie, nie. Na pewno żadna z tych cech nie była u niej teraz widoczna.
Suka spędzała ostatnio więcej czasu śpiąc, leżąc w najmniej nadających się do tego miejscach, lub, włócząc się bez celu, ze smutkiem zwieszając głowę, choć przy swej uczennicy starała się przynajmniej udawać, że jest dobrze, że jest okej, że nic takiego się nie dzieje. Nie, nie było dobrze, a morderczyni nie potrafiła ukryć swoich prawdziwych uczuć. 
Ku jej głębokiemu zdziwieniu; ta dziwna emocja, jaką był wyżerający od środka smutek, przerodziła się w, o zgrozo, pustkę i obojętność.
Teraz miała minę taką, jakby pozbawiono ją wszelkich emocji, wiecznie ten sam ton, brak typowej dla niej werwy, ogon, który do tej pory był wiecznie uniesiony, nie majtał już na boki, a zwisał sobie w dół. 
Psinie znudziło się już wieczne użalanie się nad swoją osobą; co miało jej to niby dać? Czy nie lepiej byłoby po prostu zapomnieć o tym niechlubnym czynie? Czego klany nie zobaczą, to ich nie zaboli. A śmierci medyka nikt nie widział, więc jestem bezpieczna. — powtarzała sobie wojowniczka.
Czasem wydawało jej się nawet, że może i postąpiła słusznie, zagryzając intruza; a co, jeśli taka jest prawdziwa droga do władzy? Poplamiona krwią, ale jednak… łatwiejsza?
Weźmy sobie taki Quintus; oni użyli siły i doprowadzili do rozlewu krwi, ale wygrali. Jakkolwiek okropnie by to nie zabrzmiało, to możliwe, że tylko w ten sposób dadzą radę kiedyś odbić dawne terytoria.
Tak czy siak; nie zrezygnuje z marzenia, jakim było zostanie przywódcą, z powodu jakiegoś głupiego, i tak już zdechłego psa. Będzie teraz ostrożniejsza, bo — jak się kilka dni temu dowiedziała — nie zawsze jest w stanie zapanować nad swoim instynktem, a bardzo łatwo jest jej zrobić komuś niechcący krzywdę.
Suczka wstała znad lodowatej kałuży, w której zmoczyła swój czarny nosek i wbiła w nią zobojętniały wzrok, patrząc na swoje krzywe, rozmazane odbicie.
Patrzyła na siebie ni to z obrzydzeniem, ni to z podziwem. Nie była już pewna tego, czy robi źle, czy robi dobrze; jej zamiarem było brnięcie w to dalej, bez marnowania czasu na myślenie nad sobą i swoim zachowaniem.
— Niezależnie od wszystkiego; będę lepsza od Orzechowej Gwiazdy i każdego przywódcy, jaki kiedykolwiek rządził klanami! — poprzysięgła sobie, tupnąwszy łapą.
Słońce zaświeciło jej w oczy mocniej, na co Bryzowy Szept je zmrużyła i odwróciła się, ruszając w stronę obozu, który był za rogiem. Mogła wracać, bo wiedziała już, co zrobi; dobitnie udowodni każdemu, kto ośmieli się w to zwątpić, że właśnie ona będzie najlepszym materiałem na przywódcę, niezależnie od tego, czego będzie musiała się podjąć. A to udowadnianie miała zamiar zacząć od swojej uczennicy, Brunatnej Łapy, której akurat nie było w domu.
Szła pewnym krokiem, twardo stąpając po ziemi, nie bawiąc się w żadne tańce wywijańce, ani też nic sobie nie wyobrażając.
Nie dało się zgadnąć, co czuje, bo minę miała pokerową.
Niektóre psy spoglądały na nią ze zdziwieniem, inne coś szeptały pomiędzy sobą, ale ona miała to głęboko w poważaniu. Skinęła głową do Płomiennego Zachodu i Orzechowej Gwiazdy, na Złoty Popiół popatrzyła ze słabo ukrywanym obrzydzeniem i weszła do legowiska wojowników, robiąc sobie pośpiesznie wyrko z mchu, bo to, które służyło jej przez noc rozwaliła; było zbyt mało starannie wykonane.
Po kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu minutach, położyła się na idealnie jak na jej preferencje poukładanej roślince i zmrużyła oczy.
Nie minęło kilka chwil, a świadomość wojowniczki pochłonęła czarna fala, a suka zasnęła snem twardym i bez marzeń sennych, mrucząc jedynie coś o kałużach, byciu liderem i o zwycięstwie.
[704 słowa: Bryzowy Szept otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz