2 grudnia 2020

Od Mlecza do Ciernia

Dreptałem sobie po zielonej trawie, która nieco mroziła moje łapy. Nie wiedziałem z jakiego powodu, jednak wiem, że nie jest to najprzyjemniejsze uczucie. Rozglądałem się na wszystkie strony, uważnie słuchając tego co się dzieje wokół mnie. Tata mówił, że nawet na naszym terenie trzeba uważać, lecz ja tego nie rozumiem, przecież skoro jest to nasze, to nikt nam tego nie powinien zabrać. Zatrzymałem się przy dość dziwnym miejscu. Jest ono osiatkowane czymś twardszym niż siatka, skąd wiem? Próbowałem już. Zdecydowanie nie jest smaczne, a co dopiero miękkie. Oparłem się przednimi łapami o niewielki murek, który przytrzymywał cięższą siatkę. Miejsce było baaardzo dziwne, sporo dziwnych górek, które zarośnięte są zielonymi krzakami. Ustawiłem uszy do tyłu, wpatrując się w nieznany mi teren, wygląda tak tajemniczo. Moje przemyślenia przerwały dość głośne odgłosy łap. Podkuliłem ogon, odwracając się szybko. Niestety, a raczej na szczęście, nic na mnie nie biegło. Zderzenie mogłoby być bolesne. Zakręciłem się wokół własnej osi, starając się złapać gryzącą pchłę na ogonie, jednak za każdym razem pudłowałem. Położyłem się dokładnie tam, gdzie przed chwilą stałem. Czekałem na cokolwiek ciekawego, chociażby motylka! Byłbym szczęśliwy nawet glizdą pod łapą, przysięgam! Lecz nic z tego, kolejna cisza a w oddali dźwięk łap. Powoli przestałem już reagować na ten dźwięk jak na zagrożenie. Niepokojące myśli jak i uczucie zastąpiła ciekawość. Otrzepałem się z wody i podnosząc dość wysoko łapy. Skierowałem się w stronę towarzyszącego mi dźwięku.
Po dłuższym tuptaniu i poszukiwaniu mleczy zatrzymałem się na trawie. Dużej trawie otoczoną większą trawą. Siadłem sobie na kuprze rozglądając się, dźwięk łap był zdecydowanie głośniejszy, jednak nic nie widziałem, szczególnie przez źdźbła trawy. Długo nie musiałem czekać, by zauważyć, do kogo należą ciężkie odgłosy. Obok mnie przemknęło jakieś dziwne szare zwierze, a zaraz nade mną przeleciała jakaś ciemna chmurka. Naprawdę! Odwróciłem się o 180 stopni i pobiegłem za nią. Prawie bym na nią wpadł, gdy nagle się zatrzymała, ale, ale, ja również potrafię nagle skręcać. Co prawda, zaliczając przy tym wywrotkę, ale jednak podnosząc się o własnych siłach, usłyszałem, obok warknięcie, na co wróciłem do poprzedniej pozycji.
— Ja bardzo przepraszam, ale ja nic złego nie zrobiłem — zacząłem, spoglądając do góry, jednak widząc wuja, zamerdałem ogonem podnosząc się. Nie sądziłem, że potrafi on tak wysoko latać! Tata o niczym takim nie wspominał.
— Uch, Mlecz, wspaniale. Co tutaj robisz? Nie widzisz, że mi przeszkadzasz? — warknął, trzymając w pysku już nie szare zwierzę, a czarno-białe. Nie odpowiadając na jego pytanie, wpatrywałem mu się w nos przy okazji, merdając ogonem.
Gdybym tylko mógł, opowiedziałbym mu całą historię sprzed chwili! Nawet sam nie uwierzy jak ciężko stawia swoje łapy, a to Laurie mówi, że za głośno stawiam swoje łapki. Nie zdążyłem zlustrować, gdy samiec odwrócił się i zbliżył swój nos do ziemi, zbierając zapachy. Ja mimo wielkiego opanowania, mało myśląc, wgryzłem się w jeszcze ciepłe ciało borsuczka i swoim niepełnym uzębieniem wyrwałem kawałek mięsa. Ile sił w nogach popędziłem kawałek dalej i położyłem się, memłając zdobycz. Po akcji z kotem dobrze wiem, że nie każdy lubi się dzielić, a w szczególności wujek, który ceni w sobie samotność. Gdy nie było już czego obgryzać, wróciłem do samca i w dość szybkim tempie zostałem szturchnięty, a bardziej pacnięty łapą.
— Kolejna lekcja. Nie wolno ruszać mojej zwierzyny — powiedział już nieco milszym tonem, jednak dalej chowającym mi ogon między tylne łapy.
<Cierniu?>
[545 słów: Mlecz otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz