— Przyznaję się do winy — westchnął szczeniak, nie przerywając prób pozbycia się szkodników, które kąsały nasze łapy. — Fuj, co za okropny smak. — Skomentował, na co nie mogąc się powstrzymać, wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.
Mimo dłuższego przebierania łapami i skubania swojego futra, mrówek nie ubywało. Mógłbym wręcz rzec, że czarnych kropek przybyło, za to rozwiązań było niewiele. Żałowałem obecnie, że Gwiezdni nie mogli obdarzyć naszego terenu jakimiś kałużami. Zdecydowanie lepiej byłoby się pozbyć niechcianych owadów na sobie. Otrząsnąłem się gdy zwierzę, które darzę szacunkiem, dziabało mnie w nos. Co to już za wiele, pomyślałem i otrzepałem się, zrzucając parę szkodników z mojej sierści.
— Lekka łapo, nie mamy innego wyjścia niż się stąd ruszyć, więc nie myśl za dużo i jak najszybciej możesz, uciekaj na kemping, chyba że wolisz zakończyć karierę w najgłupszy sposób — warknąłem dość poważnie, a samczyk mało co się zastanawiając, ruszył w znaną mu drogę, co jakiś czas kręcąc łbem, by pozbyć się mrówek.
Odskoczyłem, jak najdalej mogłem od tej zmory, co jakiś czas otrzepując swoje futro. Kto by się spodziewał, że kiedyś będę uciekał od mrówek. Podczas ”cudownej” zabawy, a raczej pokazania tym stworzeniom, że nie chcemy już walczyć, przypomniały mi się cudowne słowa Szałwiowej Gwiazdy. Nigdy nie rozumiał, jak można się zachwycać zwierzyną, którą się zaraz upoluje czy nic niewartą małą mrówką.
Gdy moje bieganie z miejsca do miejsca dało jakiekolwiek efekty, otrzepałem się ponownie i ruszyłem za zapachem malca. Wiedziałem, że nie mógł odbiec zbyt daleko i tak się stało. Dogoniłem go gdy był w mniejszej połowie naszej wyprawy na kemping. Szturchnąłem go nieco, po czym zwolniłem kroku. Droga jest dość męcząca, szczególnie z gryzącymi mrówkami na ogonie.
— Zatrzymaj się, jak tak dalej pójdzie, mrówki cię prędzej zjedzą — powiedziałem, zajmując się niemal od razu jego pyskiem. Nie zważałem nawet na nieprzyjemne kłucia. Po pysku i uszach zacząłem skubać jego sierść. Niestety spotkałem się z wierceniem brzdąca.
— Stało się coś? — spytałem, wypluwając resztki owadów.
— Nie, nie, Oszroniona Gwiazdo. Wszystko w porządku, tylko chciałbym już odpocząć — skłamał, mógłbym dać sobie łapę uciąć. Spojrzałem na niego, po czym bez słowa się podniosłem.
— Racja, ta sytuacja była męcząca — stwierdziłem, ruszając powoli.
Z pyskiem w dole zmierzaliśmy do naszego celu, a lekki mroźny wiatr otulał nasze futra. Kemping o tej porze świecił pustkami, więc na odpoczynek to miejsce idealne. No prawie, brak jedynie tutaj zwierzyny. Usiadłem w nieco dłuższej, oszronionej (no masz ci los) trawie. Patrząc się na ucznia, oczekiwałem, iż ten pierwszy się odezwie z pomysłem, czy chociażby jakimś pytaniem, jednak cisza trwałaby wtedy w nieskończoność.
— W takim razie, czas przypomnieć sobie kodeks, chociaż pierwszą zasadę już znasz — mruknąłem dość cicho, jednak stanowczo. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, Lekka Łapa wręcz od razu zacytował pierwszą zasadę.
— Dokładnie. Następne, równie ważne. Szczególnie że wyznaczyliśmy granice. Nie przekraczaj granic pozostałych klanów i nie poluj na ich zwierzynę — zacytowałem, jak na lidera przystało. Szczeniak pomimo zmęczenia, starał się zapamiętać nawet jedno słowo. Wytężając odrobinę słuch, można było również usłyszeć jego cichy głos, który powtarzał zdanie w kółko, by utrwalić nową wiadomość.
<Lekka Łapo?>
[500 słów: Oszroniona Gwiazda otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia, zaś Lekka Łapa 2 punkty do treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz