Dzisiejszego dnia postanowiłam zrobić sobie nieco dłuższą wycieczkę. Śnieg delikatnie padał, a temperatura spadła grubo poniżej zera. To jednak nie było w stanie powstrzymać mnie, przed wyprawą. Chociaż lubiłam nasze tereny, to nie potrafiłam długo wysiedzieć w miejscu. Nie chciałam również łamać reguł panujących w klanie, więc jak wycieczka to tylko na neutralny grunt. Drogę znałam dość dobrze, chociaż śnieżna pokrywa nieco utrudniała mi orientowanie się w przestrzeni. Jednak od czego ma się nos, on zawsze doprowadzi mnie do celu. Ruszyłam spokojnym marszem, gdyż nie śpieszyło mi się nigdzie. Czułam na sobie wzrok niektórych członków klanu, przywitałam się z każdym lekkim skinieniem głowy, gdyż tego wymaga kultura. Opuszczając tereny, usiłowałam iść wąskimi przesmykami ziemi niczyjej tak by aby na pewno nie przekroczyć granic. W końcu puściłam się biegiem gdy zobaczyłam, że jestem już na plaży. Zazwyczaj był tutaj piasek, ale teraz znajdował się pod kołderką białego puchu. Szum wody i jej zapach odprężały mnie do granic możliwości, zwolniłam, aby napawać się tym miejscem. Szkoda, że nie możemy wszędzie czuć się bezpiecznie, tylko u siebie lub na neutralnych terenach. A gdybyśmy wszyscy byli jedną wielką rodziną? Nikomu nie stałoby się nic złego, zresztą zyskalibyśmy na tym, więcej niż stracili. Jednak wiedziałam, że każdy klan ma na ten temat odmienne zdanie. Taki pokój wyglądałby pięknie, i choć łatwo się o tym mówi, to w rzeczywistości byłby cud. Od zawsze wiadomo, że dzieli nas gruba granica. Jednak gdybym miała głos w tej społeczności i spełniła swoje marzenie, starałabym się osiągnąć pokój z resztą. Choć nie uważam, że reszta władzy nie stara się tego osiągnąć, ale może mi by się udało. Chociaż to myślenie jest nieco głupie i dziecinne. Tak bardzo pogrążyłam się w tych myślach, że dopiero ostry zapach innego psa mnie z nich wyrwał. Zatrzymałam się i lekko mrużąc oczy, rozejrzałam. Po chwili skupienia w oddali dostrzegłam wilka. Nie stop! To nie był wilk. Lekko ruszyłam kłusem, aby zmniejszyć odległość między nami, gdy pies zobaczył, że dość pewnie kieruje się w jego stronę, skupił na mnie swoje spojrzenie.
Gdy dzieliło nas jakieś osiem metrów, zatrzymałam się, bacznie obserwując obcego. Uspokajała mnie myśl, że jesteśmy na neutralnym gruncie więc nieważne, z jakiego jest klanu, walka nie powinna być tutaj brana pod uwagę. Moje zamiary były jak najbardziej przyjacielskie.
— Cześć jestem Błękitna — rzuciłam bez zastanowienia.
Pies z wyglądu przypominał trochę mnie, więc dlatego byłam mocno podekscytowana. W moim klanie byłam jedyna. Jednak on nie pałał entuzjazmem co do mojej osoby. Raczej po jego minie i spojrzeniu, zdałam sobie sprawę, że nie mam do czynienia z sympatycznym kolesiem, a wręcz przeciwnie. Czemu ja go oceniam, przecież nie powiedział jeszcze ani jednego słowa. Może właśnie to milczenie budowało napięcie i zwiększało mój niepokój.
<Płomienny Krzew?>
[447 słów: Błękitna Stokrotka otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz