20 stycznia 2021

Od Dymu CD Mięty

Odetchnąłem z ulgą, zamknąłem oczy, i przysnąłem. Nie potrafię, spać głęboko w takich sytuacjach, więc mam bardzo płytki i czujny sen. Poczułem nagle, że Mięta zmienia swoje położenie. Niewiele myśląc, poderwałem się do góry. Suczka wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Jako że nie wiedziałem, co się dzieje, zareagowałem nieco gwałtownie. Jednak nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, na co Mięta zareagowała oburzeniem. Pokręciłem tylko głową, nie chciałem się z nią wdawać w kolejne dyskusje. Szczerze to sam już miałem ochotę wrócić na nasze tereny i po prostu zająć się swoimi sprawami. Nie chodzi o to, że nie lubiłem suczki, ale była bardzo upierdliwa, gdy przebywało się z nią dłużej niż kilka godzin. Zignorowałem jej zmianę nastroju i powróciłem do spania. Nie chciało mi się już jej słuchać. Reszta nocy minęła spokojnie, o świcie usłyszałem walenie do drzwi przyczepy. Poderwałem się i zszedłem z materaca, aby je otworzyć. Tak jak była mowa dwóch wojowników przyszło, aby nas odprowadzić. Mięta wstała i przeciągnęła się i spojrzała w naszą stronę.
— Idziemy — odezwał się stanowczo jeden z psów.
— Dajcie nam chwilę. — Uśmiechnąłem się.
Szybko wróciłem na materac i zacząłem rozszarpywać koc, robiąc w nim dziury. Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariata. W szczególności Mięta.
— Co ty robisz? — spytała.
Nie odpowiedziałem, tylko zaciekle rozszarpywałem go dalej. Gdy skończyłem, złapałem koc w zęby i zarzuciłem na Miętę.
— Co to?
— Wkładaj łapy w dziurki i nie marudź.
Suczka zrobiła to, o co ją prosiłem. Tak zrobiłem jej ubranko. Taką narzutkę na grzbiet, która mając dziury na łapy, nie spadałaby z niej. Jako że jest ranna, będzie szła wolno, a na dworze wcale nie było cieplej niż ostatnio. Nieco dłuższy fragment koca mógł jej służyć jako kaptur. Nie było to ani trochę stylowe i wyglądało dziwacznie, ale przecież miało dawać ciepło, a nie wyglądać. Już szykowałem się na jej protesty i dyskusje, ale na całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło. I choć byłem niewierzący, to w głębi duszy dziękowałem wszystkim bóstwom za ten spokój. W końcu byliśmy gotowi do drogi, wojownicy industrii nie spuszczali nas z oka, do tego nie byli zbyt rozmowni. Czuliśmy się dość nieswojo w ich obecności, przez dwie godziny maszerowaliśmy w błogiej ciszy. Gdy znaleźliśmy się przy granicy, mogliśmy w końcu poczuć się bezpiecznie.
— Dziękuję wam za pomoc — odparłem do wojowników.
Ta dwójka niewzruszona, skinęła tylko głowami, po czym odprowadzili nas jeszcze wzrokiem przez dłuższą chwilę po przekroczeniu granic.
— Nareszcie! — w głosie Mięty dało się wyczuć radość i ulgę, że nasza wyprawa dobiegła końca.
— Pora teraz iść do medyka.
Jej entuzjazm zgasł jak zapałka na wietrze. Patrzyła na mnie wrogo.
— Nie idę tam!
— Czyli chcesz łazić z kawałkiem szkła w łapie.
Mięta przewróciła oczami.
— Sama go sobie wyjmę.
— Ciekawe co zrobisz jak uszkodzisz sobie coś, i wda się zakażenie, odgryziesz sobie pół czy całą łapę wtedy? — Spojrzałem na nią, lekko się skrzywiłem, na samą myśl o tym.
— Jesteś upierdliwy!
— Bo wiem, że mam rację, ale spoko jak chcesz? Możesz iść sama — mruknąłem.
— Szkoda, że nie zadbasz o swój kark! — warknęła. Chyba dotarło do niej, po chwili co powiedziała, szybko zasłoniła swój pyszczek łapą.
Bardzo rozbawił mnie ten widok, ale oczywiście jeśli to okażę, Ta się wścieknie na mnie i na siebie i za chwilę wywoła tutaj wojnę.
— Tak, dlatego nie jestem głupkiem i idę do medyka.
— A co mu powiesz ?
— Prawdę, że byłem na obcym terenie i tyle.
— Nie boisz się reakcji naszego lidera. Jak się o tym dowie?
— Daj spokój. Cały klan huczy od plotek, że ma romans z jakąś suczką z innego klanu.
Mięta spojrzała na mnie z niedowierzaniem, ale chyba zaintrygowała ja ta ploteczka.
— Myślisz, że Klematis odejdzie?
— Nie wiem, być może będziemy mieli innego lidera. Mniejsza z tym idziesz ze mną de medyka czy zostajesz? 
<Mięta?>
[616 słów: Dym otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz