Mięta już zdejmowała z siebie koc, aby oddać mu go, ale usłyszała to co on powiedział: „Ja mam grubszą sierść i jest mi ciepło, jutro jak nas odprowadzą, pójdziemy do medyka. Na pewno jakoś wyjmie to szkło i opatrzy ranę. Akurat medycyna to nie jest coś, na czym się znam. Musisz wytrzymać”. To przepraszam najmocniej, ale że ona ma iść do tego Leonisa? Do tego mysiego móżdżka? Przecież on jest nienormalny!
— Myślę, że Leonis się zajmuje bardziej poważnymi przypadkami. — Spojrzała na swoją łapę która była we krwi. — Wyliżę się.
— Przecież tu jest tyle krwi, musisz pójść do medyka.
Suczka odwróciła pysk w stronę swojej łapy i kilka razy ją polizała. Jak to piekło! Syknęła coś pod nosem niezadowolona.
— Jak Leonis się Tobą zajmie to będzie dobrze — zapewnił ją.
Suczka złapała za koc i przeciągnęła go tak, że zakryła swój pyszczek, jednak po chwili usłyszała cichy śmiech Dyma… który był dosyć, niski. Można było go słuchać długo. Tylko oczywiście po chwili przestał się śmiać, co ją trochę, zdziwiło. Nie na długo, bo pies zrzucił z jej pyska koc.
— Nie słyszę sprzeciwu — odparł gdy już widział pysk Mięty.
— Teraz słyszysz — odpowiedziała mu.
Mięta jest dosyć upartą suczką, co pewnie już było widać, często stawiała na swoim, dlatego ciężko było się z nią dogadać.
— A poza tym — zaczęła suczka, aby jeszcze nie wracać. Dobrze, na tym terenie jej się nie podobało, ale przynajmniej jest tu z Dymem. — Nie mogę iść za dużo jak już, więc nie pójdziemy do medyka.
— To pójdziemy po medyka.
— Myślisz, że mu by się chciało?
Dymek przez chwilę milczał. Czyli miała rację, mu by się nie chciało. A poza tym, przecież Dym musiałby iść po niego, przekonać, a potem z nim tu wrócić. Za dużo roboty, a i jeszcze wrócić na tereny z nią, to już za dużo zachodu.
— Ale wiesz, ile tam było kurzu? — zapytał jeszcze ją kiedy Mięta już odwróciła pysk w stronę łapy, aby ją polizać kilka razy, aż ją język trochę zabolał, i cofnęła głowę.
— Kurz spadł z tego — parsknęła, przewracając oczami. A Dym się zastanowił trochę ponowie.
— Wiem, ale mogłaś w inny sposób — odpowiedział w końcu nawet miłym tonem.
Aż się dziwiła, ile on ma cierpliwości. Aż za dużo, jak dla niej. Machnęła ogonem, biorąc wdech. Ona po prostu nie pójdzie do medyka, a on naprawdę tego chciał. Położyła łapę na przednich łapach, wzdychając. Biorąc pod uwagę to, że gdyby Dym nie stanął w jej obronie w magazynie, miałaby więcej ran. Jeszcze tego brakowało, aby liczyć na litość ich przywódcy. Jasne, tego przecież brakowało. A co do obrony, to powinna mu choć trochę podziękować, ale ile razy ona by wtedy dziękowała? Nie lepiej podziękować za wszystko kiedy będą już na terenach Bezgwiezdnych? Na pewno lepiej, za jednym uderzeniem ubije kilka ofiar, no chyba, że nie będzie miała za co później dziękować.
Po chwili czuje, jak pies kładzie się na materacu obok niej. Znowu tak blisko niej jest… chociaż co się też dziwić, jest on dużym psem, tak samo jak ona, więc nie było możliwości, aby nie leżeli blisko siebie. Mruknęła coś cicho pod nosem i zamknęła oczy. Jeśli mała odpocząć, to niech odpoczywa. Tylko woli, aby Dym nic nie zrobił. Już sobie wyobraziła, jak nagle po prostu sobie gdzieś wychodzi i ma znowu problemy, a jeszcze by w nią to wmieszał. Otwiera od razu oczy i spogląda na psa obok siebie.
— Co Ci? — parsknął cichym śmiechem. Położył głowę przy jej przednich łapach. Przez co aż się zdziwiła, że to zrobił.
Mięta schowała swoją poranioną łapę pod siebie. Nie chciała widzieć tej krwi, czy rany. A tym bardziej że bała się, że coś jeszcze się stanie, bo przecież czemu nie? Niech jeszcze spadnie z tego materacu. Położyła głową obok swojej lewej, zdrowej jeszcze łapy. Grzejąc się przez chwilę, dopiero teraz jej się przypomniało, że przecież ten wojownik ugryzł Dyma w kark! Jak ona mogła o tym zapomnieć?! Przecież mógł naprawdę mocno zostać ugryziony, a ona się martwi o siebie, jak zazwyczaj. Podniosła szybko głowę spoglądając na niego. Oczywiście, przecież on nie może mieć mniej tej sierści. Zsunęła wzrok z jego karku i spojrzała na jego pysk. Zasnął? Dziwne. No może kiedy odpoczywała ona sama to on też. Po co ona się zastanawia? Śpi, to śpi! Wyciąga swoją prawą przednią łapę spod siebie i podnosi się na cztery łapy, chociaż i tak po chwili stoi na trzech. Strzepuje z siebie koc, za gorąco już jej. W dodatku przecież jeszcze leżała obok Dyma, a on też wytwarzał, jakiekolwiek ciepło. Spojrzała znowu na niego z góry. Teraz wyglądał jak szczeniak! Słodziak. No ale cóż, w końcu podchodzi do niego trochę bliżej i schyla głowę do jego karku. Przynajmniej nic nie zauważyła, ale Dymek nagle się podniósł i spojrzał na nią.
— Co ty robisz? — spytał ją dosyć doniosłym głosem, do tego nawet trochę zachrypniętym. Suczka się przestraszyła i od razu odskoczyła od niego na drugi koniec materaca, przy okazji prawie z niego spadając. Dym zaśmiał się tym swoim zachrypniętym głosem i wstaje. Podchodzi do niej.
— Nic Ci nie jest? — zapytał, już opanowując swój śmiech i schyla do niej pysk.
— A czy ty możesz, tak nie straszyć? — odpowiedziała pytaniem suczka i z pomocą Dymu podniosła się do siadu.
— A skąd ja miałem wiedzieć, że Cię przestraszę?
— Pomyśleć — prychnęła.
Po minie psa można było dużo określić, po pierwsze, był rozśmieszony tym, że ją przestraszył. Przecież była ona skupiona na tym, aby zobaczyć czy nic mu nie jest, a do tego ona nie zapyta, czy wszystko dobrze, bo to nie w jej stylu. Woli sama to zobaczyć, niż się kogoś o to pytać. Pokazałaby przecież tylko, że się o niego martwi. Kolejny minus. A do tego przecież on się martwił o nią, właśnie. Powinna się skupić na łapie, chyba. A przynajmniej tak myślała, i chyba miała rację, skoro sam się o nią martwił, to powinna chyba wziąć pod uwagę jego zdanie. Chociaż co ona ma zrobić, skoro się nie zgadzała z jego zdaniem? Zaprzeczać i go denerwować, proste. W końcu jednak suczka się położyła, patrząc ciągle na pysk Dymka, który wydawał się coraz większy.
<Dymie?>
[1002 słowa: Mięta otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz