29 stycznia 2021

Od Białej Tęczy (Białej Gwiazdy) do Nocnej Furii — zgromadzenie klanów

Ciemna Gwiazda był upartym osobnikiem, upartym i dumnym. Nie na tyle upartym, by sprzeciwić się swojej zastępczyni w sprawie ich wspólnego potomstwa, które miało jak najdłużej, jeśli nie do końca swoich dni, żyć w niewiedzy, kto był ich ojcem, lecz jednak wystarczająco dumnym, by wybrać się na zgromadzenie, mimo swojego wyraźnie złego samopoczucia. Na Ciemnego Kła oczywiście nie było co liczyć, jak zauważyła Biała z całym jadem, jaki miała w sobie, gdy chodziło o medyczkę, która już raz straciła jej zaufanie i, jak miało okazać się później tej nocy, miała go już w ogóle nie odzyskać. 
Przez całą drogę na Gwiezdny Szczyt, szła u boku swojego lidera. Musiała odsunąć na bok wszelki żal, jaki czuła do siebie i do niego za to, co zaszło między nimi w przeszłości. Teraz liczyło się tylko wspieranie go, jako najważniejszego członka klanu Ciemnych.
Nie wyglądał jak ktoś ważny. W ciągu ostatnich dni stracił na wadze, a jego sierść, do tej pory tak błyszcząca, zmatowiała i przerzedziła się. Był cieniem samego siebie, a teraz jeszcze wyglądał jak siedem  nieszczęść, próbując dojść na Szczyt. Jego łapy ledwie odrywały się od ziemi, gdy parł do przodu, udając, że wszystko jej w porządku. Przez cały czas dyszał. Gdy się go o coś pytała, nie odpowiadał. W końcu zaczęła zadawać jedynie pytania zamknięte. Podziałało. Teraz kiwał lub kręcił łbem, lecz i te ruchy były ledwie zauważalne, a do tego zdawały się sprawiać mu ból.
Gdy dotarli na miejsce zgromadzenia, usiadła najbliżej niego, jak tylko mogła. Zaczęła się w duchu modlić do Gwiezdnych, by mieli jej przywódcę w swojej opiece. Obok niej zasiadła Mleczne Oko, która z kolei u swego drugiego boku miała Nocną Furię. Pozostałych członków swojego klanu jedynie dostrzegała gdzieś w tym całym tłumie kątem oka. Troje z jej szczeniąt zasiadało gdzieś przy swoich mentorach. Czuła dumę, lecz wiedziała, że ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Ona sama nie zabrała ze sobą Stokrotkowej Łapy, lecz wiedziała, że nie miała tego wieczora czasu na opiekę równocześnie nad nią, jak i jej ojcem. 
— A walnąć cię gałęzią, jak następnym razie będziesz w lesie? — szepcze gniewnie Mleczne Oko, prawdopodobnie do Nocnej Furii, lecz zostaje zignorowana przez swoją zastępczynię.
Oszroniona Gwiazda, lider Industrii, próbuje zaprowadzić spokój w tym jednym wielkim chaosie. Biała Tęcza posyła spojrzenie Ciemnemu. Zamiera w tej pozycji na chwilę, zauważając, jak źle wygląda samiec. Wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Jego pysk pozbawiony był wszelkiego wyrazu. Od czasu do czasu chwiał się delikatnie na gałęzi, na której siedział. Oddychał ciężko, a jego nos pozbawiony był blasku charakterystycznego dla zdrowych psów. Błyszczały za to chyba jego oczy. 
— Wygląda, jakby miał zemdleć — mamrocze znowu Mleczna, która najwyraźniej również zainteresowała się stanem swojego lidera. Biała musiała niestety w duchu przyznać jej rację.
Teraz tłum próbują uciszyć i Oszroniony, i Nakrapiana Gwiazda. Lider Tenebris nadal milczy. Mleczne oko próbuje na niego wpłynąć. Najwyraźniej ma więcej odwagi niż zastępczyni jej klanu.
— Gwiazdo? Coś mówimy? — pyta, lecz najwyraźniej niewystarczająco głośno. A może do Ciemnego już nic nie dociera?
Do Białej Tęczy nie dociera to, jak Nakrapiana Gwiazda chwali się jakimś dużym miotem w swoim klanie. 
— Ciemny Kle? — znowu odzywa się Mleczna. Biedna, szuka ratunku u medyczki. Jak doświadczenie mówiło Białej Tęczy, to nie mogło się dobrze skończyć. — Czy wszystko z nim w porządku? On nie mruga.
Biała wbija spojrzenie w wojowniczkę, lecz ta na nią nie patrzy. Wzdycha cichutko, zastanawiając się, jakim cudem ta młodsza od niej suczka to zauważyła, a ona nie. 
Oszroniona Gwiazda wspomina coś o lisach i o włóczęgach. To również zastępczyni Ciemnych puszcza mimo uszu. 
— Ciemna Gwiazdo? — młoda wojowniczka próbuje znowu. Miło było widzieć, że choć jeden pies przejmował się sytuacją, lecz przy tym wszystkim nie tracił głowy. Gdyby tylko ona sama miała w sobie to coś... 
— Ciemna Gwiazdo? Ciemna Gwiazdo, słyszysz nas? — idzie w jej ślady Nocna Furia. Jego również zastępczyni chwali w duchu, lecz nie robi nic ponadto. 
Mleczne Oko podchodzi do lidera. Łamie zasady i zwyczaje, próbując pomóc swojemu liderowi, a jedyne, co robi jego zastępczyni w tej sytuacji, to nerwowe patrzenie na to. Czuje do siebie wstręt.
— Przepraszam, muszę... coś przekazać — odzywa się nagle głośno jeden z wojowników z Industrii. U jego boku zjawia się przestraszona wojowniczka z Flumine, a jej liderka prosi samca, by kontynuował swoją wypowiedź.  — Otóż niestety mam podstawy, by wnioskować, że atakujący nas włóczędzy to nie jednorazowy przypadek. 
— Panie psie, one chyba zabiły nam Bezgwiezdnego. To na pewno nie jest jeden przypadek — oświadcza nieśmiało, lecz głośno jakiś uczeń, zapewne z Bezgwiezdnych. Tylko co na zgromadzeniu robili Bezgwiezdni?
— Czy ktoś może mu pomóc? — Mleczne Oko wskazuje na swojego lidera. 
— Ostatnio napotkałem w parku grupę włóczęgów uznających się za właścicieli ziemi niczyjej — kontynuuje wojownik z klanu Ognistych mimo wszechobecnego chaosu.
— To prawda, ja również się na nich natknęłam. Było ich kilku, ale można przypuszczać, że jest ich dużo więcej. Tak przynajmniej wynikało z ich słów — potwierdza jego towarzyszka z klanu Wodnych.
— Zostałem zaatakowany przez nich wraz ze Słonecznym Pyskiem z Flumine, która miała nieszczęście również tam być — wskazuje na suczkę, która przed chwilą się odezwała.
— Zaatakowani zostaliśmy na terenie neutralnym, ale napastnicy stwierdzili, że wkrótce mogą próbować atakować również na naszych własnych terenach — dopowiada Słoneczny Pysk. Jeszcze tego im brakowało...
— Konarze, czy przedstawili ci się może swoim imieniem? — pyta Oszroniona Gwiazda.
— Racja, z ich słów można było wywnioskować, że są wobec nas, to jest, wszystkich klanów, wrogo nastawieni. Dwa psy, Cezar i Łata, na których się natknęliśmy, powiedzieli nam, że wraz ze Słonecznym Pyskiem mieliśmy wrócić ciężko poranieni do klanów i być żywym ostrzeżeniem na to, że nie są to czcze pogróżki — informuje Konar, a Biała wzdycha cicho. Sytuacja zdawała się być naprawdę poważna.
— Nocny? Nocny, co się z nim dzieje? Do cholery — odzywa się znowu Mleczne Oko.
— Nie wiem, ale zdaje się nie kontaktować — odpowiada jej wojownik.
Powinna była uczestniczyć w zgromadzeniu, jeśli jej lider nie był w stanie. Powinna była wspomnieć o tym, że uczeń z innego klanu wtargnął kilkakrotnie na ich tereny lub chociaż, jeśli nie chciała w nic wpakować Wojowniczego, opowiedzieć o pożarze. A ona wciąż milczała. Najgorszy zastępca świata.
— Od ostatniego zgromadzenia mamy nowych uczniów! — krzyczy nagle Ciemny Kieł. Cudownie, oprócz najgorszego przywódcy, Tenebris miało również najgorszego medyka świata. 
Potem ktoś mówi coś o dwóch śmierciach, o kolejnych włóczęgach, a Mleczne Oko znowu syczy na Ciemną Gwiazdę. On zaś chwieje się mocniej na gałęzi, spadając z niej. Oszroniona Gwiazda pyta go o coś, choć oczywiście nie otrzymuje odpowiedzi, Ciemny Kieł znowu robi z siebie wariatkę, proponując, że może go dobić. Biała Tęcza ma ochotę się na nią rzucić, lecz powstrzymuje tę żądzę mordu. 
— Ciemna Gwiazdo, chyba powinieneś wrócić do obozu — zaproponowała samcowi, gdy do niego podeszła. Wreszcie jakby coś się w niej odblokowała, zaczęła jakkolwiek działać.
Zaczęła szukać wzrokiem Ciemnego Kła, lecz szybko porzuciła tę myśl. Ta suczka przynosiła jedynie kłopoty i nowe zmartwienia.
— Odprowadźmy go do domu. Nie wiem, co mu jest, ale... nie tu, nie na ich oczach — odzywa się Mleczne oko. Ma rację. Uczniowie czy bardziej wrażliwi wojownicy, zwłaszcza ci z innych klanów, nie powinni oglądać takich scen.
— Ciemna Gwiazdo, chodźmy — mruczy sama do lidera, który wygląda coraz gorzej.
— Biała Tęczo, pozwól, że ja pomogę. Myślę, że jeżeli lidera nie będzie na zgromadzeniu, to przynajmniej zastępca powinien brać czynny udział — wtrącił się Nocna Furia. Zastępczyni była mu za to bardzo wdzięczna, ale nie była pewna, czy nie powinna w słowach o aktywnym uczestnictwie w zgromadzeniu widzieć przytyk do jej wcześniejszej zupełnej bezczynności.
— Iść z Furią? — pyta Mleczne Oko. Oboje robią tej nocy tak wiele dla swojego klanu. 
— Dziękuję, Nocna Furio. Mleczne Oko, jeśli chcesz, możesz mu towarzyszyć, we dwójkę powinno być łatwiej go odprowadzić. Szybko — dodaje, zerknąwszy na Ciemnego.
— Zastąpię Ciemną Gwiazdę. W Tenebris wszystko dobrze. Mamy zwierzynę, wodę, terytorium, a przywódca tylko trochę zasłabł od nadmiaru świeżego powietrza — przemawia Ciemny Kieł, która nagle znalazła się przy pozostałych przywódcach. Biała Tęcza znowu ma ochotę ją rozszarpać.
Próbując się uspokoić, patrzyła na to, jak Nocna Furia i Mleczne Oko podpierają o siebie swojego lidera i zaczynają prowadzić go w kierunku zbocza wzgórza. Nagle na jej oczach ten osuwa się na ziemię. Poderwała się i podbiegła do nich. Słyszy krzyki Nocnej Furii, przekleństwo Mlecznego Oka. Sama trąca nosem umierającego (chyba nadeszła pora, by nazwać rzeczy po imieniu) lidera.
— Potrzebny medyk, obojętnie z którego klanu! — krzyczy, szukając ostatniej deski ratunku.
Robi się tłok i jeszcze większe zamieszanie. Przy nich pojawiają się wojownicy, a nie, jak prosiła, medycy. Nocny i Mleczna warczą na nich, by się rozeszli, uszanowali Ciemnego, lecz nie przynosi to pożądanych skutków.
— Wiesz, że medyk nie jest już potrzebny — mówi cicho Mleczna, która nagle znajduje się u jej boku.
— Nie możemy się poddawać — odpowiada zduszonym wzrokiem, zerknąwszy na wojowniczkę. Wie, że ma ona rację, lecz nie chce dopuścić do siebie bolesnej prawdy.
Jakiś Bezgwiezdny stwierdza, że Ciemna Gwiazda już nie żyje. Przytakuje mu nowy medyk z Flumine i jeszcze kilka psów. 
— Ciemna Gwiazda odszedł do Gwiezdnych! — oznajmia głośno Biała i spuszcza łeb. Nie tak wyobrażała sobie przebieg tego zgromadzenia.
Niektórzy schylają głowy nad zmarłym liderem, inni nadal tkwią w chaosie. Chmury zasłaniają księżyc. 
— Nie słyszeliście mnie, ale usłyszycie Gwiezdnych. Koniec tego cyrku — zaznacza Nocna Furia. — Mleczna, pomóż mi zabrać ciało. Trzeba będzie go należycie pożegnać.
Ciało — tylko tyle już zostało z Ciemnego na ziemi. Oby jego duch znalazł szybko swoje miejsce wśród Gwiezdnych.
— Zgoda, Biała Gwiazdo? — pyta Mleczne Oko.
Starsza suczka posyła jej zdziwione spojrzenie. Do tej pory nie zdążyło do niej dotrzeć, że oto została nową liderką swojego klanu. 
— Zgoda, Mleczne Oko — odpowiada cicho.
Dwoje wojowników zaczęło szarpać ciało zmarłego w kierunku ich obozu. Rusza za nimi na sztywnych łapach, ignorując wszystko i wszystkich wokoło.
Gdy docierają do obozu, czuje się jeszcze gorzej. Wszyscy ci, którzy nie byli obecni na zgromadzeniu, z przerażeniem obserwowali, jak dziwny orszak żałobny powraca z ciałem ich lidera do domu.
— Co się stało? Ktoś go zaatakował?! Czy on naprawdę nie żyje? — pytają psy, jeden przez siebie, a ona nie ma siły, by im odpowiedzieć. Musi to jednak zrobić.
Gdzieś przy niej zbierają się Stokrotka, Sreberko i Borsuczek. Lisek stoi z boku, wpatrując się w nią z większą niż zazwyczaj wrogością. Postanowiła odłożyć tę sprawę na później.
— Ciemna Gwiazda zmarł w trakcie zgromadzenia. Nie został zaatakowany, odebrała go nam jakaś niezdiagnozowana choroba. Pożegnamy go o świcie. Po nim wskażę wam, kto zostanie moim nowym zastępcą — ogłosiła donośnym głosem. Czyżby czuła teraz pradawną siłę spływającą prosto od Gwiezdnych, na którą podobno mogli liczyć liderzy?
Psy zaczęły się rozchodzić. Wszyscy mieli spuszczone pyski. Ciało Ciemnej Gwiazdy odniesiono w jakieś ciche miejsce. Już miała udać się do jakiegoś odosobnionego miejsca, by przemyśleć to, co powinna teraz przemyśleć, gdy stanął przed nią Lisia Łapa.
— To był nasz ojciec, prawda? — warknął, patrząc jej prosto w oczy.
Słyszała westchnięcie Stokrotkowej, nie potrafiła jednak spojrzeć ani na nią, ani na Srebrną czy Borsuczego.
— Skąd wziął ci się taki pomysł, Lisku? — spytała, chroniąc swój sekret ostatnimi siłami. 
— To nie jest żaden pomysł. To prawda. Ciemny Kieł mi o tym powiedziała.
— Mamo? — szepnął Borsuczek.
Rozejrzała się po swoich szczeniętach, po swoich słodkich maluchach, które nie wiadomo kiedy stały się uczniami. 
— To nie ma żadnego znaczenia — odpowiedziała jedynie i odeszła. Oni nie poszli za nią.
Ciemnego Kła postanowiła zabić później.
 
Pożegnanie Ciemnej Gwiazdy przeszło jej przed oczami prawie niezauważalnie. Od jego miejsca spoczynku odeszła jako przedostatnia, na jakiś czas przed Mlecznym Okiem. Przedtem zdążyła mu wybaczyć i poprosić o wybaczenie. Gdy nie żył, sprawa ich skomplikowanych stosunków zdawała się być tak boleśnie błaha.
W samo południe wszyscy członkowie klanu zebrali się w największej sali w ruinach, byłej sali balowej, wyczekując na ogłoszenie swojej nowej liderki.
Ona sama już gdy wracali z ciałem Ciemnego do obozu, wiedziała, że jej zastępcą musi zostać któryś z tych dwóch psów, którzy wykazali się najlepiej w tamtym trudnym momencie na zgromadzeniu. Zarówno Mleczne Oko, jak i Nocna Furia byli młodzi, dużo od niej młodsi, ale nie widziała w tym problemu. Jeśli miała być ze sobą szczera, chyba potrzebowała do pomocy właśnie kogoś młodego, kto będzie miał inne od niej podejście do niektórych spraw. Oboje też mimo swej młodości nosili też ze sobą pewien bagaż doświadczeń.
Wybrała pomiędzy nimi na jednej prostej zasadzie — to jedno z nich jako pierwsze nazwało ją jej nowym imieniem, wtedy, kiedy ona nawet o tym jeszcze nie pomyślała. Uznała to za znak od Gwiezdnych.
—  Chciałabym, aby moim zastępcą, jeśli tylko wyrazi na to zgodę, została Mleczne Oko — oznajmiła Biała Gwiazda bez zbędnego przedłużania.
Suczka była zdziwiona, może nawet trochę przestraszona, ale nie odmówiła. Biała wiedziała, że niedługo będzie musiała z nią porozmawiać. Teraz jednak pozwoliła tłumowi się rozejść, a ona sama ruszyła w kierunku swojego nowego legowiska.
— Biała Gwiazdo! — usłyszała jednak za sobą. Zatrzymała się, gdy rozpoznała głos Nocnej Furii.
Odwróciła się i spojrzała na niego. Będzie musiała mu podziękować za "obywatelską postawę", gdy on już wyjawi, czego od niej chciał.
<Nocny?>
[2117 słów: Biała Gwiazda otrzymuje 21 Punktów Doświadczenia +5PD za opowiadanie o zgromadzeniu]
PUNKTY NIEWPISANE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz