Ciemna Gwiazda był upartym osobnikiem,
upartym i dumnym. Nie na tyle upartym, by sprzeciwić się swojej
zastępczyni w sprawie ich wspólnego potomstwa, które miało jak
najdłużej, jeśli nie do końca swoich dni, żyć w niewiedzy, kto był ich
ojcem, lecz jednak wystarczająco dumnym, by wybrać się na zgromadzenie,
mimo swojego wyraźnie złego samopoczucia. Na Ciemnego Kła oczywiście nie
było co liczyć, jak zauważyła Biała z całym jadem, jaki miała w sobie,
gdy chodziło o medyczkę, która już raz straciła jej zaufanie i, jak
miało okazać się później tej nocy, miała go już w ogóle nie odzyskać.
Przez
całą drogę na Gwiezdny Szczyt, szła u boku swojego lidera. Musiała
odsunąć na bok wszelki żal, jaki czuła do siebie i do niego za to, co
zaszło między nimi w przeszłości. Teraz liczyło się tylko wspieranie go,
jako najważniejszego członka klanu Ciemnych.
Nie
wyglądał jak ktoś ważny. W ciągu ostatnich dni stracił na wadze, a jego
sierść, do tej pory tak błyszcząca, zmatowiała i przerzedziła się. Był
cieniem samego siebie, a teraz jeszcze wyglądał jak siedem nieszczęść,
próbując dojść na Szczyt. Jego łapy ledwie odrywały się od ziemi, gdy
parł do przodu, udając, że wszystko jej w porządku. Przez cały czas
dyszał. Gdy się go o coś pytała, nie odpowiadał. W końcu zaczęła zadawać
jedynie pytania zamknięte. Podziałało. Teraz kiwał lub kręcił łbem,
lecz i te ruchy były ledwie zauważalne, a do tego zdawały się sprawiać
mu ból.
Gdy dotarli na miejsce
zgromadzenia, usiadła najbliżej niego, jak tylko mogła. Zaczęła się w
duchu modlić do Gwiezdnych, by mieli jej przywódcę w swojej opiece. Obok
niej zasiadła Mleczne Oko, która z kolei u swego drugiego boku miała
Nocną Furię. Pozostałych członków swojego klanu jedynie dostrzegała
gdzieś w tym całym tłumie kątem oka. Troje z jej szczeniąt zasiadało
gdzieś przy swoich mentorach. Czuła dumę, lecz wiedziała, że ma teraz
ważniejsze sprawy na głowie. Ona sama nie zabrała ze sobą Stokrotkowej
Łapy, lecz wiedziała, że nie miała tego wieczora czasu na opiekę
równocześnie nad nią, jak i jej ojcem.
—
A walnąć cię gałęzią, jak następnym razie będziesz w lesie? — szepcze
gniewnie Mleczne Oko, prawdopodobnie do Nocnej Furii, lecz zostaje
zignorowana przez swoją zastępczynię.
Oszroniona
Gwiazda, lider Industrii, próbuje zaprowadzić spokój w tym jednym
wielkim chaosie. Biała Tęcza posyła spojrzenie Ciemnemu. Zamiera w tej
pozycji na chwilę, zauważając, jak źle wygląda samiec. Wpatrywał się w
przestrzeń przed sobą. Jego pysk pozbawiony był wszelkiego wyrazu. Od
czasu do czasu chwiał się delikatnie na gałęzi, na której siedział.
Oddychał ciężko, a jego nos pozbawiony był blasku charakterystycznego
dla zdrowych psów. Błyszczały za to chyba jego oczy.
—
Wygląda, jakby miał zemdleć — mamrocze znowu Mleczna, która
najwyraźniej również zainteresowała się stanem swojego lidera. Biała
musiała niestety w duchu przyznać jej rację.
Teraz
tłum próbują uciszyć i Oszroniony, i Nakrapiana Gwiazda. Lider Tenebris
nadal milczy. Mleczne oko próbuje na niego wpłynąć. Najwyraźniej ma
więcej odwagi niż zastępczyni jej klanu.
— Gwiazdo? Coś mówimy? — pyta, lecz najwyraźniej niewystarczająco głośno. A może do Ciemnego już nic nie dociera?
Do Białej Tęczy nie dociera to, jak Nakrapiana Gwiazda chwali się jakimś dużym miotem w swoim klanie.
—
Ciemny Kle? — znowu odzywa się Mleczna. Biedna, szuka ratunku u
medyczki. Jak doświadczenie mówiło Białej Tęczy, to nie mogło się dobrze
skończyć. — Czy wszystko z nim w porządku? On nie mruga.
Biała
wbija spojrzenie w wojowniczkę, lecz ta na nią nie patrzy. Wzdycha
cichutko, zastanawiając się, jakim cudem ta młodsza od niej suczka to
zauważyła, a ona nie.
Oszroniona Gwiazda wspomina coś o lisach i o włóczęgach. To również zastępczyni Ciemnych puszcza mimo uszu.
—
Ciemna Gwiazdo? — młoda wojowniczka próbuje znowu. Miło było widzieć,
że choć jeden pies przejmował się sytuacją, lecz przy tym wszystkim nie
tracił głowy. Gdyby tylko ona sama miała w sobie to coś...
—
Ciemna Gwiazdo? Ciemna Gwiazdo, słyszysz nas? — idzie w jej ślady Nocna
Furia. Jego również zastępczyni chwali w duchu, lecz nie robi nic
ponadto.
Mleczne Oko podchodzi do
lidera. Łamie zasady i zwyczaje, próbując pomóc swojemu liderowi, a
jedyne, co robi jego zastępczyni w tej sytuacji, to nerwowe patrzenie na
to. Czuje do siebie wstręt.
—
Przepraszam, muszę... coś przekazać — odzywa się nagle głośno jeden z
wojowników z Industrii. U jego boku zjawia się przestraszona wojowniczka
z Flumine, a jej liderka prosi samca, by kontynuował swoją wypowiedź. —
Otóż niestety mam podstawy, by wnioskować, że atakujący nas włóczędzy
to nie jednorazowy przypadek.
—
Panie psie, one chyba zabiły nam Bezgwiezdnego. To na pewno nie jest
jeden przypadek — oświadcza nieśmiało, lecz głośno jakiś uczeń, zapewne z
Bezgwiezdnych. Tylko co na zgromadzeniu robili Bezgwiezdni?
— Czy ktoś może mu pomóc? — Mleczne Oko wskazuje na swojego lidera.
—
Ostatnio napotkałem w parku grupę włóczęgów uznających się za
właścicieli ziemi niczyjej — kontynuuje wojownik z klanu Ognistych mimo
wszechobecnego chaosu.
— To prawda,
ja również się na nich natknęłam. Było ich kilku, ale można
przypuszczać, że jest ich dużo więcej. Tak przynajmniej wynikało z ich
słów — potwierdza jego towarzyszka z klanu Wodnych.
—
Zostałem zaatakowany przez nich wraz ze Słonecznym Pyskiem z Flumine,
która miała nieszczęście również tam być — wskazuje na suczkę, która
przed chwilą się odezwała.
—
Zaatakowani zostaliśmy na terenie neutralnym, ale napastnicy
stwierdzili, że wkrótce mogą próbować atakować również na naszych
własnych terenach — dopowiada Słoneczny Pysk. Jeszcze tego im
brakowało...
— Konarze, czy przedstawili ci się może swoim imieniem? — pyta Oszroniona Gwiazda.
—
Racja, z ich słów można było wywnioskować, że są wobec nas, to jest,
wszystkich klanów, wrogo nastawieni. Dwa psy, Cezar i Łata, na których
się natknęliśmy, powiedzieli nam, że wraz ze Słonecznym Pyskiem mieliśmy
wrócić ciężko poranieni do klanów i być żywym ostrzeżeniem na to, że
nie są to czcze pogróżki — informuje Konar, a Biała wzdycha cicho.
Sytuacja zdawała się być naprawdę poważna.
— Nocny? Nocny, co się z nim dzieje? Do cholery — odzywa się znowu Mleczne Oko.
— Nie wiem, ale zdaje się nie kontaktować — odpowiada jej wojownik.
Powinna
była uczestniczyć w zgromadzeniu, jeśli jej lider nie był w stanie.
Powinna była wspomnieć o tym, że uczeń z innego klanu wtargnął
kilkakrotnie na ich tereny lub chociaż, jeśli nie chciała w nic wpakować
Wojowniczego, opowiedzieć o pożarze. A ona wciąż milczała. Najgorszy
zastępca świata.
— Od ostatniego
zgromadzenia mamy nowych uczniów! — krzyczy nagle Ciemny Kieł. Cudownie,
oprócz najgorszego przywódcy, Tenebris miało również najgorszego medyka
świata.
Potem ktoś mówi coś o
dwóch śmierciach, o kolejnych włóczęgach, a Mleczne Oko znowu syczy na
Ciemną Gwiazdę. On zaś chwieje się mocniej na gałęzi, spadając z niej.
Oszroniona Gwiazda pyta go o coś, choć oczywiście nie otrzymuje
odpowiedzi, Ciemny Kieł znowu robi z siebie wariatkę, proponując, że
może go dobić. Biała Tęcza ma ochotę się na nią rzucić, lecz
powstrzymuje tę żądzę mordu.
—
Ciemna Gwiazdo, chyba powinieneś wrócić do obozu — zaproponowała
samcowi, gdy do niego podeszła. Wreszcie jakby coś się w niej
odblokowała, zaczęła jakkolwiek działać.
Zaczęła szukać wzrokiem Ciemnego Kła, lecz szybko porzuciła tę myśl. Ta suczka przynosiła jedynie kłopoty i nowe zmartwienia.
—
Odprowadźmy go do domu. Nie wiem, co mu jest, ale... nie tu, nie na ich
oczach — odzywa się Mleczne oko. Ma rację. Uczniowie czy bardziej
wrażliwi wojownicy, zwłaszcza ci z innych klanów, nie powinni oglądać
takich scen.
— Ciemna Gwiazdo, chodźmy — mruczy sama do lidera, który wygląda coraz gorzej.
—
Biała Tęczo, pozwól, że ja pomogę. Myślę, że jeżeli lidera nie będzie
na zgromadzeniu, to przynajmniej zastępca powinien brać czynny udział —
wtrącił się Nocna Furia. Zastępczyni była mu za to bardzo wdzięczna, ale
nie była pewna, czy nie powinna w słowach o aktywnym uczestnictwie w
zgromadzeniu widzieć przytyk do jej wcześniejszej zupełnej bezczynności.
— Iść z Furią? — pyta Mleczne Oko. Oboje robią tej nocy tak wiele dla swojego klanu.
—
Dziękuję, Nocna Furio. Mleczne Oko, jeśli chcesz, możesz mu
towarzyszyć, we dwójkę powinno być łatwiej go odprowadzić. Szybko —
dodaje, zerknąwszy na Ciemnego.
—
Zastąpię Ciemną Gwiazdę. W Tenebris wszystko dobrze. Mamy zwierzynę,
wodę, terytorium, a przywódca tylko trochę zasłabł od nadmiaru świeżego
powietrza — przemawia Ciemny Kieł, która nagle znalazła się przy
pozostałych przywódcach. Biała Tęcza znowu ma ochotę ją rozszarpać.
Próbując
się uspokoić, patrzyła na to, jak Nocna Furia i Mleczne Oko podpierają o
siebie swojego lidera i zaczynają prowadzić go w kierunku zbocza
wzgórza. Nagle na jej oczach ten osuwa się na ziemię. Poderwała się i
podbiegła do nich. Słyszy krzyki Nocnej Furii, przekleństwo Mlecznego
Oka. Sama trąca nosem umierającego (chyba nadeszła pora, by nazwać
rzeczy po imieniu) lidera.
— Potrzebny medyk, obojętnie z którego klanu! — krzyczy, szukając ostatniej deski ratunku.
Robi
się tłok i jeszcze większe zamieszanie. Przy nich pojawiają się
wojownicy, a nie, jak prosiła, medycy. Nocny i Mleczna warczą na nich,
by się rozeszli, uszanowali Ciemnego, lecz nie przynosi to pożądanych
skutków.
— Wiesz, że medyk nie jest już potrzebny — mówi cicho Mleczna, która nagle znajduje się u jej boku.
—
Nie możemy się poddawać — odpowiada zduszonym wzrokiem, zerknąwszy na
wojowniczkę. Wie, że ma ona rację, lecz nie chce dopuścić do siebie
bolesnej prawdy.
Jakiś Bezgwiezdny stwierdza, że Ciemna Gwiazda już nie żyje. Przytakuje mu nowy medyk z Flumine i jeszcze kilka psów.
—
Ciemna Gwiazda odszedł do Gwiezdnych! — oznajmia głośno Biała i
spuszcza łeb. Nie tak wyobrażała sobie przebieg tego zgromadzenia.
Niektórzy schylają głowy nad zmarłym liderem, inni nadal tkwią w chaosie. Chmury zasłaniają księżyc.
—
Nie słyszeliście mnie, ale usłyszycie Gwiezdnych. Koniec tego cyrku —
zaznacza Nocna Furia. — Mleczna, pomóż mi zabrać ciało. Trzeba będzie go
należycie pożegnać.
Ciało — tylko tyle już zostało z Ciemnego na ziemi. Oby jego duch znalazł szybko swoje miejsce wśród Gwiezdnych.
— Zgoda, Biała Gwiazdo? — pyta Mleczne Oko.
Starsza
suczka posyła jej zdziwione spojrzenie. Do tej pory nie zdążyło do niej
dotrzeć, że oto została nową liderką swojego klanu.
— Zgoda, Mleczne Oko — odpowiada cicho.
Dwoje
wojowników zaczęło szarpać ciało zmarłego w kierunku ich obozu. Rusza
za nimi na sztywnych łapach, ignorując wszystko i wszystkich wokoło.
Gdy
docierają do obozu, czuje się jeszcze gorzej. Wszyscy ci, którzy nie
byli obecni na zgromadzeniu, z przerażeniem obserwowali, jak dziwny
orszak żałobny powraca z ciałem ich lidera do domu.
—
Co się stało? Ktoś go zaatakował?! Czy on naprawdę nie żyje? — pytają
psy, jeden przez siebie, a ona nie ma siły, by im odpowiedzieć. Musi to
jednak zrobić.
Gdzieś przy niej
zbierają się Stokrotka, Sreberko i Borsuczek. Lisek stoi z boku,
wpatrując się w nią z większą niż zazwyczaj wrogością. Postanowiła
odłożyć tę sprawę na później.
—
Ciemna Gwiazda zmarł w trakcie zgromadzenia. Nie został zaatakowany,
odebrała go nam jakaś niezdiagnozowana choroba. Pożegnamy go o świcie.
Po nim wskażę wam, kto zostanie moim nowym zastępcą — ogłosiła donośnym
głosem. Czyżby czuła teraz pradawną siłę spływającą prosto od
Gwiezdnych, na którą podobno mogli liczyć liderzy?
Psy
zaczęły się rozchodzić. Wszyscy mieli spuszczone pyski. Ciało Ciemnej
Gwiazdy odniesiono w jakieś ciche miejsce. Już miała udać się do
jakiegoś odosobnionego miejsca, by przemyśleć to, co powinna teraz
przemyśleć, gdy stanął przed nią Lisia Łapa.
— To był nasz ojciec, prawda? — warknął, patrząc jej prosto w oczy.
Słyszała westchnięcie Stokrotkowej, nie potrafiła jednak spojrzeć ani na nią, ani na Srebrną czy Borsuczego.
— Skąd wziął ci się taki pomysł, Lisku? — spytała, chroniąc swój sekret ostatnimi siłami.
— To nie jest żaden pomysł. To prawda. Ciemny Kieł mi o tym powiedziała.
— Mamo? — szepnął Borsuczek.
Rozejrzała się po swoich szczeniętach, po swoich słodkich maluchach, które nie wiadomo kiedy stały się uczniami.
— To nie ma żadnego znaczenia — odpowiedziała jedynie i odeszła. Oni nie poszli za nią.
Ciemnego Kła postanowiła zabić później.
Pożegnanie
Ciemnej Gwiazdy przeszło jej przed oczami prawie niezauważalnie. Od
jego miejsca spoczynku odeszła jako przedostatnia, na jakiś czas przed
Mlecznym Okiem. Przedtem zdążyła mu wybaczyć i poprosić o wybaczenie.
Gdy nie żył, sprawa ich skomplikowanych stosunków zdawała się być tak
boleśnie błaha.
W samo południe
wszyscy członkowie klanu zebrali się w największej sali w ruinach, byłej
sali balowej, wyczekując na ogłoszenie swojej nowej liderki.
Ona
sama już gdy wracali z ciałem Ciemnego do obozu, wiedziała, że jej
zastępcą musi zostać któryś z tych dwóch psów, którzy wykazali się
najlepiej w tamtym trudnym momencie na zgromadzeniu. Zarówno Mleczne
Oko, jak i Nocna Furia byli młodzi, dużo od niej młodsi, ale nie
widziała w tym problemu. Jeśli miała być ze sobą szczera, chyba
potrzebowała do pomocy właśnie kogoś młodego, kto będzie miał inne od
niej podejście do niektórych spraw. Oboje też mimo swej młodości nosili
też ze sobą pewien bagaż doświadczeń.
Wybrała pomiędzy nimi na jednej prostej zasadzie —
to jedno z nich jako pierwsze nazwało ją jej nowym imieniem, wtedy,
kiedy ona nawet o tym jeszcze nie pomyślała. Uznała to za znak od
Gwiezdnych.
— Chciałabym, aby moim zastępcą, jeśli tylko wyrazi
na to zgodę, została Mleczne Oko — oznajmiła Biała Gwiazda bez zbędnego
przedłużania.Suczka była zdziwiona,
może nawet trochę przestraszona, ale nie odmówiła. Biała wiedziała, że
niedługo będzie musiała z nią porozmawiać. Teraz jednak pozwoliła
tłumowi się rozejść, a ona sama ruszyła w kierunku swojego nowego
legowiska.
— Biała Gwiazdo! — usłyszała jednak za sobą. Zatrzymała się, gdy rozpoznała głos Nocnej Furii.
Odwróciła
się i spojrzała na niego. Będzie musiała mu podziękować za "obywatelską
postawę", gdy on już wyjawi, czego od niej chciał.<Nocny?>
[2117 słów: Biała Gwiazda otrzymuje 21 Punktów Doświadczenia +5PD za opowiadanie o zgromadzeniu]
PUNKTY NIEWPISANE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz