19 stycznia 2021

Od Manaciego Olbrzyma do Cynamonowej Łapy

Był bardzo ładny poranek, ale niestety również bardzo zimny. Zrywanie się wcześnie w Porze Nagich Drzew nie należało do najprzyjemniejszych, ale jak się już wstało i szło, to właściwie nie miało to żadnego znaczenia; najgorsze było już za nami. Było też już za Manacim Olbrzymem, gdy stąpał po świeżym śniegu. Musiał opowiedzieć swój sen Płomiennemu, w końcu znak od Gwiezdnych nie powinien czekać. Cynamonowy zapach cały czas tkwił w jego dużym, szarym nosie, mimo że wiatr atakował psa z każdej strony, jakby chciał się go stamtąd pozbyć. Akurat dzisiaj dostał senną przepowiednię, tego jednego dnia, gdy zdecydował się spać nie w legowisku, a wśród stogów siana w stodole. Co prawda to, że nocował poza obozem, nie było jakąś nowością, ale zazwyczaj oznaczało to, że mógł wstać później, pozbierać ziół i wrócić jakby nigdy nic. Nikt nie miał wtedy pretensji. A teraz szedł senny, a łapy plątały mu się.
Kiedy dotarł już do legowisk, dojrzał niemałe zbiegowisko przy posłaniu medyka. Zamyślił się, o co wszystkim może chodzić i przez myśl przeszło mu, że może ktoś został ranny w walce. Tylko czemu tyle psów przygląda się opatrywaniu ran? A może to z liderkami było coś nie w porządku? Przyspieszył aż kroku, w końcu jeśli Płomienny ma pracę, to powinien być przy nim. Profesja medyka to poważna sprawa. Kiedy podszedł wystarczająco blisko, by członkowie klanu go zauważyli, rozstąpili się, ukazując mu makabryczny widok. Płomienny Zachód, jego mentor i medyk klanowy leżał martwy w swoim posłaniu. Zapach cynamonu z wielkiego nosa został wyparty przez woń krwi i trupa.
Wietrzni patrzyli na niego. Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu przerwała ją Orzechowa Gwiazda:
— Musisz się kimś zająć.
Dostrzegł dwa szczeniaki, z czego jednego nieznajomego, ukryte za Złotym Popiołem. Zadarł łeb i szybko chwycił do pyska kilka ziół, po czym schylił się i pozwolił, by usadowiono Nieuchwytkę na jego szerokim grzbiecie. Jej mały towarzysz i przybrana matka podążyli za nim. Reszta klanu patrzyła, jak oddalał się ich nowy medyk. W jego nieco wilgotnym od niedawnego śniegu futrze widoczne były liczne pasma słomy i siano, na którym spał. Niechaj Gwiezdni mają ich w opiece. 
***
Ceremonia mianowania na uczniów była śmieszna. Orzechowa Gwiazda zaczęła od jego podopiecznej, Cynamonki. Teraz już właściwie Cynamonowej Łapy. Mała wydawała się bardzo przejęta całym wydarzeniem, ale podobnie jak reszta rodzeństwa trochę wystraszona. Manaci Olbrzym wiedział, że szczeniaki często się go bały, więc nie był zdziwiony. Kiedy liderka wywołała go i oznajmiła, iż okazał się medykiem zdolnym i empatycznym, zrobiło mu się miło. Zignorował czyjeś prychnięcie i kilka spojrzeń przepełnionych niedowierzaniem.
Wiedział, że wiele psów nie mogło się pogodzić z tym, że teraz to on zostanie medykiem. Na przykład jego brat. Był zupełnie przerażony i próbował pogadać z nim o tym, jaka to teraz ważna funkcja na nim spoczywa i jak musi szybko dorosnąć i spoważnieć. Naprawdę cały czas widział w Manacie szczeniaka. A przecież przeszedł już szkolenie i został zaakceptowany przez Gwiezdnych. Może po prostu był zazdrosny, że to nie on dostał ucznia. Albo dalej czuje się szczeniakiem, więc o nim też tak myśli. W każdym razie zapewnił go, że nie musi się niczym obawiać, w końcu na pewno będzie lepszym medykiem, niż ktokolwiek inny w klanie.
Patrzył na Nieuchwytkę, której łapą musiał się niedawno zajmować. Biedna mała, zobaczenie zwłok to nie jest lekka sprawa. Pamiętał, jak asystował przy ratowaniu rannego Pędzącego Niedźwiedzia. Jego obrażenia okazały się na tyle poważne, że nie udało się go uratować. Był wtedy uczniem dopiero parę księżyców. Pytał Płomiennego i w końcu także Gwiezdnych, dlaczego nie udało im się go ocalić, skoro przecież tak się starali i robili wszystko, co trzeba. Szczeniaki nie rozumieją jeszcze takich rzeczy. Teraz wiedział już, jak sobie radzić z takimi rzeczami, znał też odpowiednie zioła, które mogły w tym radzeniu dopomóc. Proponował podanie ich szczeniakom, ale Złota skarciła go i kategorycznie zabroniła. Kiedy Nieuchwytka stała tak przed całym klanem i czekała na zostanie wojowniczką, ich spojrzenia się spotkały. Wyszczerzył do niej pysk i machnął ogonem. Może chociaż zdoła przekazać jej pozytywne nastawienie. Zdecydowanie więcej psów powinno pozytywnie podchodzić do życia. Ze spokojem, co się stało, to się nie odstanie, a świat będzie płynąć dalej.
Po uroczystości poszedł z Cynamonową Łapą do legowiska medyka. Było już dokładnie wysprzątane i pachniało sianem i ziołami tak jak dawniej. Pokazał jej wszystko i przykazał, by jutro o Wysokim Słońcu przyszła tutaj. Trącił ją nosem na pożegnanie i położył się na trochę. Z przymrużonymi oczami skupił się na zapachach, jakie go otaczały. Wolał się upewnić, że nie ma tu już żadnych śladów ostatniego brutalnego ataku. Po krótkim odpoczynku podniósł się i zaczął dokładniej obwąchiwać każdy skrawek. Przy okazji przeglądał zioła i inne lekarstwa skrupulatnie posortowane przez Płomienny Zachód. Trzeba było uzupełnić zapasy mchu, kończył się też miód, ale to nic dziwnego, w końcu w Porze Nagich Drzew wiele psów męczył ból gardła i kaszel. Będzie musiał niedługo postarać się ich poszukać. Może nawet zrobi taką lekcję z Cynamonką, w końcu coś muszą robić. Ale właściwie to coś zawsze porobić można, a jak nie to mogą sobie pogadać. Może w końcu znajdzie kolejnego kompana do rozmów!
Po posiłku, na który w jego przypadku składały się suszone jabłka, wyszedł na świeże powietrze. Nie padało, a na śniegu widać było liczne ślady łap. Pewnie wszyscy już byli w obozie. Postanowił przejść się w pobliże sadów i popatrzeć na gwiazdy. Rozmyślał nad losem swojego mentora.
Dalej nie wiedzieli, co się stało i kto to zrobił. Mały Jazgot przeraził się nieźle, że wszyscy pomyślą, że to on. Zaczął mu się plątać język, wspominał coś o swoim mentorze i widać było, że bardzo panikował. W dodatku niektórzy dawali mu do zrozumienia, że nie był tu mile widziany. Nieodpowiedzialne, głupie psy. Szczeniaka w takim momencie denerwować. Próbował kilka razy dać mu wyciąg z ziół na uspokojenie i choć wielokrotnie mu w tym przeszkadzano, to w końcu, gdy zostali sami, mu się to udało. Co z tego, że mały nie był od nich, przecież wszyscy są psami, a każdemu psu warto pomagać. A jak się jest medykiem, to nawet trzeba. No, a może zostanie z nimi, skoro tak się błąka po świecie i nie ma klanu. Wydawał się sympatyczny i już zaprzyjaźnił z małą Nieuchwytką. Po co rozdzielać przyjaciół? Znalazłoby się miejsce i dla niego, jakby się urodził szczeniak, to by go przecież nie wyrzucili. A jak się martwią o jedzenie, to mógłby mu dać trochę swoich roślinnych zapasów, a zaraz wiosna, to nawet więcej ich będzie.
Postanowił, że przedstawi ten pomysł Złotemu Popiołowi, bo w końcu opiekowała się Nieuchwytką. To przy okazji by z nią pogadał jak tu tego Jazgota przyprowadzić. Z tą myślą położył się wygodnie. Przecież to mogło poczekać do rana. Jakby obudził Złotą, to by zresztą pewnie nie chciała z nim rozmawiać, a nawet na niego nawrzeszczała, że maluchy budzi. No to poczeka. 
***
Wstał wcześnie i rozprostował łapy. Miał ochotę pójść nad rzekę, ale najpierw przegryzł parę listków mięty. Zawsze dawała mu takie przyjemne uczucie w gardle i nawet dłużej potem nie czuł się głodny. Tym razem jednak poczuł, że ma ochotę zjeść coś więcej, przegrzebał więc swoje zapasy i zabrał się za wsuwanie tego, co mu się nawinęło. Po posiłku jakoś ochota na spacer nad rzekę mu przeszła, postanowił więc uciąć sobie drzemkę. Kiedy ponownie się obudził, był dużo bardziej wyspany. A obudziła go Biała Zamieć. Stała nad nim wraz z Cynamonową Łapą. Choć jego uczennica właściwie nie stała nad nim, bardziej była na wysokości jego łba. Przywitał ją liźnięciem w ucho i podziękował Białej za obudzenie. Pewnie już było Wysokie Słońce, to akurat czas na trening.
Kiedy został sam z uczennicą, zaczął opowiadać jej o śniadaniu i zaproponował trochę, ale odmówiła. Niezrażony spróbował znowu, tym razem proponując miętę, ale znowu spotkał się z odmową. Przeszedł więc do pokazywania zapasów, które były nagromadzone w siedzibie medyka. Pokazał, gdzie były składowane zioła, gdzie trzymali orzechy, gdzie patyki, gdzie były lekarstwa, gdzie przygotowywało się maści, a gdzie wywary i gdzie był jego składzik na przekąski. Kiedy go pokazywał, ponownie zaproponował coś do przegryzienia i w końcu sam się zdecydował na kilka śliweczek. Zaczął tłumaczyć, jak trzeba wyciągać z nich pestki, bo te są trujące i wymieniać inne suszone owoce, z którymi trzeba robić to samo. W końcu wskazał, gdzie składowany jest miód i przypomniał sobie, że musi poszukać więcej mchu.
— Potrzebujemy mchu, wiesz? Przydaje się do zmywania krwi z ran, podaje się go też z miodem, jak ktoś ma kaszel. Ostatnio to prawie każdego bolało gardło, zauważyłaś? Jeden po drugim przychodzili i trzeba było maczać kuleczki mchu w miodzie i podawać, prawie nie mamy miodu też przez to. Ale znaleźć miód to trudniejsza sprawa, niestety. Twoja mama też przyszła, bo ją gardło bolało, pamiętasz? O i właśnie na bolące gardło to te kuleczki też pomagają, nie tylko na kaszel. A no i bym zapomniał powiedzieć, mech się przydaje, żeby w ogóle leki podawać, a czasem trzeba go maczać w wywarze z ziół i na ranę kłaść, więc widzisz, mech jest ważny. Ważniejszy niż by się wydawał, co? Trzeba często uzupełniać zapasy, ale teraz jest trudniej, bo w lesie to było go pełno. Żałuj, że się lasem nie nacieszyłaś, ale tu też jest fajnie. Dwunożni blisko, ale jak ciekawie! Można pójść na plażę i nurkować w morzu, zabiorę cię tam i zobaczysz, jak jest fajnie! W dodatku są wodorosty i zupełnie nowe rośliny, wszystkie smaczne, czego chcieć więcej. Próbuję znaleźć ich właściwości lecznicze, wiesz? Podaję je psom, jak coś im jest, robiłem już maści i wywar, nie wszystko wyszło, ale na pewno coś robią. Poza tym jak się poddam, to nigdy nie będzie szansy, żeby się dowiedzieć, czy mogą w czymś pomóc, to po co przestawać próbować, prawda? Płomiennemu się nie podobało, że tyle ich tu miałem, mówił zawsze, że mu śmierdzi. No ale teraz to już będę mógł ich tu dużo przynosić, bo mi tam one nie śmierdzą wcale. No wstawaj, idziemy po mech! Ale spokojnie, mech nam nie ucieknie, nie musisz biec.
Manaci Olbrzym ruszył w stronę wyjścia ze stadniny, a mała, puchata kulka ruszyła obok niego. Choć kroczył zupełnie zwyczajnym tempem, to uczennica musiała nadążać za jego wielkimi łapami. Kiedy tak szli w stronę sadu, medyk opowiadał historię o tym, jak opatrywał matkę, która miała nieprzyjemne spotkanie z jakimś dziwnym, dużym zwierzem, którego nie umiała nazwać. Zaznaczał, jakie znaczenie miało odpowiednie dobranie mchu, żeby chłonął dużo maści, przy okazji tłumacząc, jakiego mają szukać. Szli trasą niewydeptaną przez łapy, więc prędko Cynamonka zaczęła dreptać po jego wielkich śladach. Kiedy w końcu znaleźli się blisko sadu, skierowali się w stronę rzeki, przy której rosły drzewa, a nawet było kilka zwalonych pniaków. To w nich Manacik pokładał nadzieje. Jako że poinstruował Cynamonkę, czego ma szukać, postanowił, że jak się rozdzielą, to pójdzie im szybciej.
Ruszył raźno w górę zamrożonej tafli, w stronę kilku zwalonych przez dawne burze pni. Po drodze jednak coś go tknęło i postanowił zawrócić, by przyjrzeć się temu, co robi jego mała uczennica. Była przecież jeszcze malutka i coś by się jej mogło stać. Albo by się zgubiła w tym śniegu, w końcu wiele od niego większa nie była. Oparł łapę o pobliski dąb i rozejrzał się uważnie, próbując wypatrzeć szczeniaka. No ładnie, jednak się zgubiła w tym śniegu. Zaczął wołać ją po imieniu, aż w końcu usłyszał cieniutki głosik w odpowiedzi. Ruszył za okrzykiem, a gdy ten w pewnym momencie się urwał, przyspieszył i zaczął biec. Nie był najszybszy, ale był zdeterminowany, a to się przecież też liczyło. Śnieg wzlatywał w górę od uderzeń jego łap; wyglądało to, jakby pies rozpętał małą śnieżycę na swojej drodze. Stwierdził, że bez przyspieszenia się nie obędzie. Może i gdyby szedł, to by też dotarł, ale co jeśli coś się stało? A przecież z nim tu jest, on może jej pomóc. Jest medykiem, pomaganie to jego rola. No i bardzo to lubił. Ją też lubił, miły z niej szczeniak. Wszystkich właściwie lubił. Tylko biegać nie lubił.
<Cynamonowa Łapo?>
[1963 słowa: Manaci Olbrzym otrzymuje 19 Punktów Doświadczenia, Cynamonowa Łapa 2 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz