Ciemna
Gwiazda odkaszlnął. Jak zdawało się Białej Tęczy, nie była to jednak
próba zwrócenia na siebie uwagi, a efekt prawdziwego dyskomfortu w
gardle. Suczka skrzywiła się delikatnie i, jak miała nadzieję,
niedostrzegalnie odsunęła się od lidera. Ostatnie, na co miała ochotę to
przeziębienie czy inne mniej lub bardziej poważne choróbsko.
Włoski
połaskotały ją po nosie, lecz nie kichnęła. Zamiast niej uczynił to
jednak Ciemny. Postanowiła to zignorować, nie uraczyła go nawet prostym „Na zdrowie!”.
Zapach, który wyczuwała z kępki sierści, którą jeden z wojowników jej
klanu właśnie wręcz wpychał jej w pysk, oczywiście był znajomy. Gdyby
nie wyczekujące spojrzenie, jakie wbijał w nią właśnie Ciemna Gwiazda,
skrzywiłaby się, a może nawet przeklęła pod nosem. Oczywiście, że ten
uczniak musiał dać się zaatakować patrolowi i zostawić za sobą mnóstwo
wręcz ociekających jego wonią włosków.
— I jak? — spytał z naciskiem lider klanu Ciemnych, który nagle znalazł się bardzo blisko niej.
Zesztywniała
i, zanim odpowiedziała na jego pytanie, posłała mu twarde, zimne
spojrzenie. Jak zauważyła z satysfakcją, zadziałało, odsunął się od
niej.
—
To z całą pewnością sierść jednego z Wodnych, ale to, jak sądzę,
wszyscy już wiecie. Nie jestem jednak w stanie wskazać konkretnego psa,
prawdopodobnie nawet go nie znam. Z tego wynikałoby, że nie był on
obecny na zgromadzeniu.
Kłamstwo
zawsze przychodziło jej łatwo, zwłaszcza jeśli służyło jej w dobrym
celu. Czuła, że tak właśnie było w tym przypadku — chroniła Wojowniczą
Łapę przed konsekwencjami wtargnięcia na tereny obcego klanu. Chroniła
również siebie (jeśli odkryliby jej powiązanie z uczniem wojownika z
innego klanu, oboje mogliby mieć poważne kłopoty), a może i nawet swoje
potomstwo. Chcąc wmawiać sobie, że nie łgała jak najęta, tylko nieco
naginała prawdę, zauważyła, że Wojowniczy rzeczywiście nie był obecny na
zgromadzeniu klanów. Myśl ta dodała jej nieco otuchy.
— Ciemny Kle?
Wyrwana
z zamyślenia, wbiła spojrzenie najpierw w Ciemną Gwiazdę, który gestem
nakazał wojownikowi podetknąć sierść medyczce, a po chwili właśnie na
nią. Suka, która sympatią zastępczyni swojego klanu przestała się
cieszyć, gdy nie chciała jej pomóc „znaleźć innego wyjścia”, gdy zaszła ona w ciążę, uważnie obwąchała kępkę z futra nieuważnego młodzika.
—
Znam ten zapach — ogłosiła, a stojąca obok niej Biała zamarła na
chwilę. Szybko jednak wzięła się w garść, mając nadzieję, że nikt nie
zauważył jej podejrzanej reakcji. — To sierść jednego z uczniów Wodnych.
Spotkałam go kilka dni temu, gdy zbierałam zioła.
Czy
Ciemny Kieł, jeśli nie potrafiła zdobyć się na załatwienie byle jakich
ziółek o działaniu poronnym, kiedy została o to delikatnie poproszona,
nie mogła teraz chociaż łaskawie zamknąć pyska i przemilczeć sprawy?
— Pamiętasz, jak brzmiało jego imię? — Ciemna Gwiazda wpatrywał się w medyczkę z wyczekiwaniem.
— Nie, nie pamiętam. Ale na pewno byłabym w stanie go rozpoznać.
—
Świetnie. Biała Tęczo, udasz się z Ciemnym Kłem na tereny Wodnych.
Powiesz, że przychodzicie w pokoju, pokażesz im tę sierść i... — chciał
kontynuować, by przekazać jej cały swój plan, ale przerwała mu nagle,
nie zwracając uwagi na to, że właśnie podważa w ten sposób autorytet
swojego lidera.
—
Poradzę sobie — mruknęła, może i zbyt ostro, ale jakie miało to
znaczenie, kiedy i on już wcześniej wkopał ją w beznadziejną sytuację, a
teraz jeszcze w jakiś sposób zagrażał Wojowniczemu, jej szczeniętom i
jej samej? — Im szybciej wyruszymy, tym szybciej załatwimy tę sprawę.
Ciemny Kle?
Nawet
nie spojrzała na ciemną suczkę. Po prostu ruszyła przed siebie, nie
oglądając się już na nikogo — ani na nią, ani na Ciemną Gwiazdę, którego
reakcji na jej przejaw buntu mimo wszystko już zaczynała się bać, ani
na żadnego ze zgromadzonych przy nim wojowników. Zdecydowanym, choć może
nieco zbyt sztywnym krokiem ruszyła prosto ku terenom Flumine.
Pojawienie
się zastępczyni i medyczki obcego klanu, wywołało dość duże poruszenie
wśród Wodnych. Do uszu Tęczy dobiegło między innymi głośne warknięcie
jakiegoś samca. Miał nieprzyjemny głos, który sprawił, że po jej
kręgosłupie przebiegł dreszcz. Miała ochotę osobiście odpowiedzieć mu
warknięciem, w jej stanie prawdopodobnie czymś równie mało inteligentnym
jak „No i po co tak się drzesz?”, lecz wiedziała, że przyniosłoby to
zdecydowanie więcej krzywdy niż pożytku. Przybyła tu przecież, by
zapobiec wojnie, a nie ją wywoływać, czyż nie?
— Przychodzimy w pokoju — zaznaczyła spokojnie, stając tuż przed liderką obcego klanu.
Przez
chwilę wzajemnie mierzyły się spojrzeniem — obojętny, zimny niczym lód
wzrok Białej ściął się z tym pełnymi waleczności i wrogości, należącym
do Nakrapianej.
—
W pokoju? — powtórzyła liderka, a Tęcza nabrała nagłej ochoty, by
rzucić jej się do gardła tylko i wyłącznie za ten złośliwy ton. Pieprzyć
pokój. — W takim razie mam nadzieję, że to coś ważnego.
Jedynie
siła woli, i tak nadszarpnięta przez ostatnie wydarzenia, powstrzymuje
jasnowłosą suczkę przed parsknięciem pełnym kryjącego się w niej jadu.
Ten ktoś miał być prawdziwym mentorem Wojowniczej Łapy? To ona nie
chciała (bo Biała już dawno przestała wierzyć w tłumaczenie o jej braku
czasu — ona sama była zastępcą, wychowywała samotnie czworo szczeniąt i
szkoliła tego nadpobudliwego młokosa!) go szkolić, co skłoniło go do
szukania pomocy u zastępczyni innego klanu?
Jeśli
ta cała sytuacja rzeczywiście miała wywołać wojnę, winni jej nie byli
Wojowniczy czy Biała. To Nakrapiana Gwiazda miała odpowiedzieć za nią
przed Gwiezdnymi, Tęcza była tego pewna.
Z
zamyślenia wyrwała ją medyczka, wypuszczając z pyska kłębuszek
uformowany z sierści ucznia. Jego oficjalna mentorka obwąchuje go,
obserwowana uważnie przez sukę, która szkoliła go na boku, nielegalnie.
Gdy Biała oderwała od niej wzrok i rozejrzała się dyskretnie, kątem oka
dostrzegła przyglądającego się tej scenie Wojowniczego. Ma ochotę
uśmiechnąć się do niego, zamachać ogonem, dodać mu otuchy i spróbować
przekonać, że wszystko będzie w porządku, że ona o wszystko zadba.
Zamiast tego postarała się, by w jej spojrzeniu nie było żadnego wyrazu
innego niż spokój.
—
Jestem Biała Tęcza, zastępczyni Tenebris — przedstawiła się, gdy
Nakrapiana już się wyprostowała i ponownie wbiła w nią spojrzenie. —
Dziś o świcie nasz patrol zwęszył obcego na naszym terenie.
— Znowu?
Biała Tęcza znowu miała ochotę rozszarpać gardziel Nakrapianej Gwiazdy. Znowu musiała jednak stłumić w sobie tę żądzę.
—
Tak, znowu. Wdali się w walkę, a po szamotaninie znaleźliśmy kępkę
sierści nieznajomego. — Zamilkła na chwilę, by wskazać zarówno kupkę
sierści, jak i brązową suczkę stojącą w milczeniu u jej boku. — To
Ciemny Kieł, nasza medyczka. Ona… rozpoznała ten zapach jako należący do
jednego z waszych uczniów. Czy to prawda? — Wbiła wyczekujące
spojrzenie w liderkę Wodnych.
Słyszała
już swoje o tej suczce. Opinie, które krążyły wśród Ciemnych na jej
temat, zdecydowanie nie pozwalały Białej zaufać stojącej przed nią
samicy. Rzadko tak mocno dawała się ponieść swoim uprzedzeniom, ale w
tym przypadku coś uwierało ją jeszcze bardziej niż plotki. Nakrapiana
Gwiazda była mentorką Wojowniczej Łapy. To ona miała być świadkiem jego
testu, ba, nawet miała nadać mu imię wojownika, choć część treningu
musiał on odbyć samodzielnie lub uczepiając się innych wojowników, w tym
tych spoza swojego klanu...
—
Tak, to prawda — odpowiedziała w końcu Nakrapiana. Najwyraźniej uznała,
że tu nie ma szans sprytnie skłamać. Zapach był zbyt wyraźny. — To był
uczeń z naszego klanu. — Zamilkła z nieodgadnionym wyrazem na pysku.
I tyle? „Tak, to ktoś od nas wdarł się wam na tereny. Dzięki za rozmowę, pa.”
—
Jak brzmi jego imię? — wymruczała, z całej siły próbując powstrzymać
warkot, który sam się rwał, by się wydobyć z jej pyska. To nic, że znała
jego imię. To już była sprawa pomiędzy nią a liderką Wodnych.
— Jakie to ma znaczenie, Biała Tęczo? Nasz uczeń, podkreślam, uczeń, został zaatakowany przez wasz patrol.
—
Wasz uczeń wtargnął na tereny naszego klanu. Złamał zasadę zawartą w
Kodeksie. Nasz patrol jedynie postąpił tak, jak powinien. „Staw czoła
każdemu psu, który naruszy granice twojego klanu.”
— Nawet jeśli ten pies to bezbronny uczeń, który zgubił się w drodze do swojego obozu?
—
Z opowieści naszych wojowników wynika, że był to uczeń już starszy,
bardziej postawny. Tacy raczej nie gubią się w drodze do legowiska, a
już na pewno nie są zupełnie bezbronni w walce. — Biała Tęcza prychnęła.
Zdążyła już zapomnieć, że rozmawiały o Wojowniczym. Teraz mowa była po
prostu o jakimś bezimiennym uczniu, chodziło o sam konflikt między
suczkami, coraz bardziej zagorzały.
— Byli w ferworze walki. Było ciemno. Mogli odnieść błędne wrażenie. Atak na ucznia to atak na ucznia.
—
A wtargnięcie na terytorium obcego klanu to wtargnięcie na tereny
obcego klanu — warknęła Biała, tracąc już panowanie nad sobą. — Sami
Gwiezdni raczą wiedzieć, czy nasi wojownicy postąpili dobrze. Tylko Oni
są w stanie ocenić, czy ów uczeń jest winny złamania kodeksu, czy
niewinny — dodała po chwili, próbując się uspokoić. — My, pozbawione Ich
wiedzy, musimy jednak dojść do jakiegoś kompromisu. Porozmawiam z
wojownikami, którzy zaatakowali tego ucznia. Jego osądem zajmiesz się
sama, ale uważam, że nie powinien ponosić wysokiej kary. Jak sama
podkreśliłaś, to tylko uczeń, popełnił błąd, z którego powinien się
czegoś nauczyć.
— Porozmawiasz z wojownikami?
—
A co, twoim zdaniem, powinnam uczynić? Postąpili zgodnie z Kodeksem.
Zajmę się naszymi wojownikami, ty zajmiesz się waszym uczniem. Nie
uważasz, że to najrozsądniejsze rozwiązanie?
— Mimo to i tak postanowiłaś poradzić mi, co powinnam uczynić z owym uczniem.
—
Nie, Nakrapiana Gwiazdo. Stwierdziłam jedynie, że nasz klan wybacza mu
jego błąd. — Zmierzyła liderkę chłodnym spojrzeniem. — Ciemny Kle —
zwróciła się do milczącej medyczki — wracamy do naszego obozu.
—
Do naszych granic odprowadzi was moja zastępczyni. Nie możemy przecież
pozwolić, by nasz patrol uznał was za wrogich intruzów, czyż nie? —
wtrąciła Nakrapiana.
Biała
Tęcza jedynie skinęła łbem, choć w słowach tych wyczuła groźbę.
Postanowiła ją zignorować. Powinna wracać do obozu. Jeśli Ciemnej
Gwieździe rzeczywiście coś dolegało, powinna być u jego boku, gotowa
zastąpić go w choć części obowiązków, gdy poczuje się jeszcze gorzej.
Trzy
suczki ruszyły w kierunku granicy terenów Wodnych. Szły w milczeniu.
Dopiero już przy samej granicy, gdy Ciemny Kieł ruszyła przodem, Biała
Tęcza zatrzymała się na chwilę i uśmiechnęła się delikatnie do Irysowego
Serca.
—
Plaża jest podobno niezwykle piękna w Porze Nagich Drzew, zwłaszcza o
zachodzie słońca. Ktoś o wojowniczym sercu na pewno czerpałby wiele
przyjemności ze spaceru tam — wymruczała i odeszła.
Miała nadzieję, że suczka o rdzawej sierści zrozumiała jej wiadomość.
<no coś Ty, kogo jak kogo, ale Wojowniczego to bym nie skrzywdziła>
[1612 słów: Biała Tęcza otrzymuje 16 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz