19 stycznia 2021

Od Białej Tęczy CD Wojowniczej Łapy

Ciemna Gwiazda odkaszlnął. Jak zdawało się Białej Tęczy, nie była to jednak próba zwrócenia na siebie uwagi, a efekt prawdziwego dyskomfortu w gardle. Suczka skrzywiła się delikatnie i, jak miała nadzieję, niedostrzegalnie odsunęła się od lidera. Ostatnie, na co miała ochotę to przeziębienie czy inne mniej lub bardziej poważne choróbsko.
Włoski połaskotały ją po nosie, lecz nie kichnęła. Zamiast niej uczynił to jednak Ciemny. Postanowiła to zignorować, nie uraczyła go nawet prostym „Na zdrowie!”. Zapach, który wyczuwała z kępki sierści, którą jeden z wojowników jej klanu właśnie wręcz wpychał jej w pysk, oczywiście był znajomy. Gdyby nie wyczekujące spojrzenie, jakie wbijał w nią właśnie Ciemna Gwiazda, skrzywiłaby się, a może nawet przeklęła pod nosem. Oczywiście, że ten uczniak musiał dać się zaatakować patrolowi i zostawić za sobą mnóstwo wręcz ociekających jego wonią włosków.
— I jak? — spytał z naciskiem lider klanu Ciemnych, który nagle znalazł się bardzo blisko niej.
Zesztywniała i, zanim odpowiedziała na jego pytanie, posłała mu twarde, zimne spojrzenie. Jak zauważyła z satysfakcją, zadziałało, odsunął się od niej.
— To z całą pewnością sierść jednego z Wodnych, ale to, jak sądzę, wszyscy już wiecie. Nie jestem jednak w stanie wskazać konkretnego psa, prawdopodobnie nawet go nie znam. Z tego wynikałoby, że nie był on obecny na zgromadzeniu. 
Kłamstwo zawsze przychodziło jej łatwo, zwłaszcza jeśli służyło jej w dobrym celu. Czuła, że tak właśnie było w tym przypadku — chroniła Wojowniczą Łapę przed konsekwencjami wtargnięcia na tereny obcego klanu. Chroniła również siebie (jeśli odkryliby jej powiązanie z uczniem wojownika z innego klanu, oboje mogliby mieć poważne kłopoty), a może i nawet swoje potomstwo. Chcąc wmawiać sobie, że nie łgała jak najęta, tylko nieco naginała prawdę, zauważyła, że Wojowniczy rzeczywiście nie był obecny na zgromadzeniu klanów. Myśl ta dodała jej nieco otuchy.
— Ciemny Kle?
Wyrwana z zamyślenia, wbiła spojrzenie najpierw w Ciemną Gwiazdę, który gestem nakazał wojownikowi podetknąć sierść medyczce, a po chwili właśnie na nią. Suka, która sympatią zastępczyni swojego klanu przestała się cieszyć, gdy nie chciała jej pomóc „znaleźć innego wyjścia”, gdy zaszła ona w ciążę, uważnie obwąchała kępkę z futra nieuważnego młodzika.
— Znam ten zapach — ogłosiła, a stojąca obok niej Biała zamarła na chwilę. Szybko jednak wzięła się w garść, mając nadzieję, że nikt nie zauważył jej podejrzanej reakcji. — To sierść jednego z uczniów Wodnych. Spotkałam go kilka dni temu, gdy zbierałam zioła.
Czy Ciemny Kieł, jeśli nie potrafiła zdobyć się na załatwienie byle jakich ziółek o działaniu poronnym, kiedy została o to delikatnie poproszona, nie mogła teraz chociaż łaskawie zamknąć pyska i przemilczeć sprawy?
— Pamiętasz, jak brzmiało jego imię? — Ciemna Gwiazda wpatrywał się w medyczkę z wyczekiwaniem.
— Nie, nie pamiętam. Ale na pewno byłabym w stanie go rozpoznać.
— Świetnie. Biała Tęczo, udasz się z Ciemnym Kłem na tereny Wodnych. Powiesz, że przychodzicie w pokoju, pokażesz im tę sierść i... — chciał kontynuować, by przekazać jej cały swój plan, ale przerwała mu nagle, nie zwracając uwagi na to, że właśnie podważa w ten sposób autorytet swojego lidera.
— Poradzę sobie — mruknęła, może i zbyt ostro, ale jakie miało to znaczenie, kiedy i on już wcześniej wkopał ją w beznadziejną sytuację, a teraz jeszcze w jakiś sposób zagrażał Wojowniczemu, jej szczeniętom i jej samej? — Im szybciej wyruszymy, tym szybciej załatwimy tę sprawę. Ciemny Kle?
Nawet nie spojrzała na ciemną suczkę. Po prostu ruszyła przed siebie, nie oglądając się już na nikogo — ani na nią, ani na Ciemną Gwiazdę, którego reakcji na jej przejaw buntu mimo wszystko już zaczynała się bać, ani na żadnego ze zgromadzonych przy nim wojowników. Zdecydowanym, choć może nieco zbyt sztywnym krokiem ruszyła prosto ku terenom Flumine. 
Pojawienie się zastępczyni i medyczki obcego klanu, wywołało dość duże poruszenie wśród Wodnych. Do uszu Tęczy dobiegło między innymi głośne warknięcie jakiegoś samca. Miał nieprzyjemny głos, który sprawił, że po jej kręgosłupie przebiegł dreszcz. Miała ochotę osobiście odpowiedzieć mu warknięciem, w jej stanie prawdopodobnie czymś równie mało inteligentnym jak „No i po co tak się drzesz?”, lecz wiedziała, że przyniosłoby to zdecydowanie więcej krzywdy niż pożytku. Przybyła tu przecież, by zapobiec wojnie, a nie ją wywoływać, czyż nie?
— Przychodzimy w pokoju — zaznaczyła spokojnie, stając tuż przed liderką obcego klanu. 
Przez chwilę wzajemnie mierzyły się spojrzeniem — obojętny, zimny niczym lód wzrok Białej ściął się z tym pełnymi waleczności i wrogości, należącym do Nakrapianej.
— W pokoju? — powtórzyła liderka, a Tęcza nabrała nagłej ochoty, by rzucić jej się do gardła tylko i wyłącznie za ten złośliwy ton. Pieprzyć pokój. — W takim razie mam nadzieję, że to coś ważnego. 
Jedynie siła woli, i tak nadszarpnięta przez ostatnie wydarzenia, powstrzymuje jasnowłosą suczkę przed parsknięciem pełnym kryjącego się w niej jadu. Ten ktoś miał być prawdziwym mentorem Wojowniczej Łapy? To ona nie chciała (bo Biała już dawno przestała wierzyć w tłumaczenie o jej braku czasu — ona sama była zastępcą, wychowywała samotnie czworo szczeniąt i szkoliła tego nadpobudliwego młokosa!) go szkolić, co skłoniło go do szukania pomocy u zastępczyni innego klanu? 
Jeśli ta cała sytuacja rzeczywiście miała wywołać wojnę, winni jej nie byli Wojowniczy czy Biała. To Nakrapiana Gwiazda miała odpowiedzieć za nią przed Gwiezdnymi, Tęcza była tego pewna.
Z zamyślenia wyrwała ją medyczka, wypuszczając z pyska kłębuszek uformowany z sierści ucznia. Jego oficjalna mentorka obwąchuje go, obserwowana uważnie przez sukę, która szkoliła go na boku, nielegalnie. Gdy Biała oderwała od niej wzrok i rozejrzała się dyskretnie, kątem oka dostrzegła przyglądającego się tej scenie Wojowniczego. Ma ochotę uśmiechnąć się do niego, zamachać ogonem, dodać mu otuchy i spróbować przekonać, że wszystko będzie w porządku, że ona o wszystko zadba. Zamiast tego postarała się, by w jej spojrzeniu nie było żadnego wyrazu innego niż spokój. 
— Jestem Biała Tęcza, zastępczyni Tenebris — przedstawiła się, gdy Nakrapiana już się wyprostowała i ponownie wbiła w nią spojrzenie. — Dziś o świcie nasz patrol zwęszył obcego na naszym terenie.
— Znowu?
Biała Tęcza znowu miała ochotę rozszarpać gardziel Nakrapianej Gwiazdy. Znowu musiała jednak stłumić w sobie tę żądzę.
— Tak, znowu. Wdali się w walkę, a po szamotaninie znaleźliśmy kępkę sierści nieznajomego. — Zamilkła na chwilę, by wskazać zarówno kupkę sierści, jak i brązową suczkę stojącą w milczeniu u jej boku. — To Ciemny Kieł, nasza medyczka. Ona… rozpoznała ten zapach jako należący do jednego z waszych uczniów. Czy to prawda? — Wbiła wyczekujące spojrzenie w liderkę Wodnych.
Słyszała już swoje o tej suczce. Opinie, które krążyły wśród Ciemnych na jej temat, zdecydowanie nie pozwalały Białej zaufać stojącej przed nią samicy. Rzadko tak mocno dawała się ponieść swoim uprzedzeniom, ale w tym przypadku coś uwierało ją jeszcze bardziej niż plotki. Nakrapiana Gwiazda była mentorką Wojowniczej Łapy. To ona miała być świadkiem jego testu, ba, nawet miała nadać mu imię wojownika, choć część treningu musiał on odbyć samodzielnie lub uczepiając się innych wojowników, w tym tych spoza swojego klanu...
— Tak, to prawda — odpowiedziała w końcu Nakrapiana. Najwyraźniej uznała, że tu nie ma szans sprytnie skłamać. Zapach był zbyt wyraźny. — To był uczeń z naszego klanu. — Zamilkła z nieodgadnionym wyrazem na pysku.
I tyle? „Tak, to ktoś od nas wdarł się wam na tereny. Dzięki za rozmowę, pa.”
— Jak brzmi jego imię? — wymruczała, z całej siły próbując powstrzymać warkot, który sam się rwał, by się wydobyć z jej pyska. To nic, że znała jego imię. To już była sprawa pomiędzy nią a liderką Wodnych.
— Jakie to ma znaczenie, Biała Tęczo? Nasz uczeń, podkreślam, uczeń, został zaatakowany przez wasz patrol.
— Wasz uczeń wtargnął na tereny naszego klanu. Złamał zasadę zawartą w Kodeksie. Nasz patrol jedynie postąpił tak, jak powinien. „Staw czoła każdemu psu, który naruszy granice twojego klanu.” 
— Nawet jeśli ten pies to bezbronny uczeń, który zgubił się w drodze do swojego obozu?
— Z opowieści naszych wojowników wynika, że był to uczeń już starszy, bardziej postawny. Tacy raczej nie gubią się w drodze do legowiska, a już na pewno nie są zupełnie bezbronni w walce. — Biała Tęcza prychnęła. Zdążyła już zapomnieć, że rozmawiały o Wojowniczym. Teraz mowa była po prostu o jakimś bezimiennym uczniu, chodziło o sam konflikt między suczkami, coraz bardziej zagorzały.
— Byli w ferworze walki. Było ciemno. Mogli odnieść błędne wrażenie. Atak na ucznia to atak na ucznia. 
— A wtargnięcie na terytorium obcego klanu to wtargnięcie na tereny obcego klanu — warknęła Biała, tracąc już panowanie nad sobą. — Sami Gwiezdni raczą wiedzieć, czy nasi wojownicy postąpili dobrze. Tylko Oni są w stanie ocenić, czy ów uczeń jest winny złamania kodeksu, czy niewinny — dodała po chwili, próbując się uspokoić. — My, pozbawione Ich wiedzy, musimy jednak dojść do jakiegoś kompromisu. Porozmawiam z wojownikami, którzy zaatakowali tego ucznia. Jego osądem zajmiesz się sama, ale uważam, że nie powinien ponosić wysokiej kary. Jak sama podkreśliłaś, to tylko uczeń, popełnił błąd, z którego powinien się czegoś nauczyć.
Porozmawiasz z wojownikami?
— A co, twoim zdaniem, powinnam uczynić? Postąpili zgodnie z Kodeksem. Zajmę się naszymi wojownikami, ty zajmiesz się waszym uczniem. Nie uważasz, że to najrozsądniejsze rozwiązanie?
— Mimo to i tak postanowiłaś poradzić mi, co powinnam uczynić z owym uczniem.
— Nie, Nakrapiana Gwiazdo. Stwierdziłam jedynie, że nasz klan wybacza mu jego błąd. — Zmierzyła liderkę chłodnym spojrzeniem. — Ciemny Kle — zwróciła się do milczącej medyczki — wracamy do naszego obozu.
— Do naszych granic odprowadzi was moja zastępczyni. Nie możemy przecież pozwolić, by nasz patrol uznał was za wrogich intruzów, czyż nie? — wtrąciła Nakrapiana.
Biała Tęcza jedynie skinęła łbem, choć w słowach tych wyczuła groźbę. Postanowiła ją zignorować. Powinna wracać do obozu. Jeśli Ciemnej Gwieździe rzeczywiście coś dolegało, powinna być u jego boku, gotowa zastąpić go w choć części obowiązków, gdy poczuje się jeszcze gorzej.
Trzy suczki ruszyły w kierunku granicy terenów Wodnych. Szły w milczeniu. Dopiero już przy samej granicy, gdy Ciemny Kieł ruszyła przodem, Biała Tęcza zatrzymała się na chwilę i uśmiechnęła się delikatnie do Irysowego Serca.
— Plaża jest podobno niezwykle piękna w Porze Nagich Drzew, zwłaszcza o zachodzie słońca. Ktoś o wojowniczym sercu na pewno czerpałby wiele przyjemności ze spaceru tam — wymruczała i odeszła.
Miała nadzieję, że suczka o rdzawej sierści zrozumiała jej wiadomość. 
 
<no coś Ty, kogo jak kogo, ale Wojowniczego to bym nie skrzywdziła>
[1612 słów: Biała Tęcza otrzymuje 16 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz