Wyszłam z legowiska, źle się czując. Bardzo źle dzisiaj spałam. W nocy nie miałam czasu się nad ty zastanawiać, ale teraz mam pewność. Musiałam się zarazić tą dziwną, nowo poznaną chorobą, szerzącą się w klanie.
Cóż, to jedna z zalet bycia medykiem. Może i jestem chora, ale zawsze mogę się szybko wyleczyć. Z drugiej strony... Właśnie tu pojawia się dylemat moralny. Nie chciałam odbierać ziół innym psom, które mogłyby z nich skorzystać.
Podjęłam decyzję. Najpierw sama pójdę się wyleczyć, a potem znajdę trochę ziół na zapas dla pozostałych członków klanu. Z tego co zdążyłam już zaobserwować, Oszroniony Pysk wyglądał nie najlepiej. Podobnie jak Jaszczurczy Ogon. Chyba powinnam ich niedługo zaprosić do swojego legowiska.
Podeszłam do magazynku z ziołami i znalazłam odpowiednie lekarstwo. Szybko to połknęłam, po czym znów się położyłam. Wciąż byłam zmęczona, a podczas snu, zioła szybciej działają.
Zanim jeszcze zasnęłam, zobaczyłam Lisi Wrzask stający w wejściu do legowiska.
— Jestem chora — poinformowałam swojego ucznia. — Wzięłam zioła, ale teraz muszę się przespać. Potem pójdę znaleźć więcej ziół. W międzyczasie ty przejmiesz pałeczkę.
— Zgoda, Ciemny Kle — powiedział Lisi Wrzask. — Zdrowiej szybko.
Zamknęłam oczy, uśmiechając się lekko. Co za wspaniałego mam ucznia. Jak ktoś mógłby go uznać za złego psa. Nie do pomyślenia.
* * *
Obudziłam się, potrząsając z dezorientacją głową. Kompletnie nic mi się nie śniło, co dla mnie jest rzadkością. Co prawda, sami Gwiezdni nie często do mnie przemawiają, ale odwiedziny mojego ojca, albo najpospolitsze wizje gonienia za wiewiórkami lub brania udziału w bitwach — co noc. Choć nie uważam, że moje sny przedstawiają marzenie o zostaniu wojowniczką. Przyjemnie jest być nią w snach, ale na jawie wolę być medyczką. Lubię swoje życie.
Pociągnęłam kilka razy nosem. Nie jest już zatkany. Czyli wyzdrowiałam. Otrzepałam się i wyszłam z legowiska. W pobliżu nie było śladu Lisiego Wrzasku. Widocznie poszedł do jakiegoś pacjenta.
— Pomocy! — obok mnie przebiegł wystraszony Borsucza Łapa. — Lisi Wrzask chce mnie zamordować!
— Chcę mu tylko pomóc. — Dopiero teraz zobaczyłam swojego ucznia, idącego spokojnym krokiem w kierunku Borsuczej Łapy. — Czy to źle? Ponoć... Skaleczył się w łapę.
— On kłamie — szepnął Borsucza Łapa.
Przewróciłam oczami. Borsucza Łapa nie ukrywa, jak bardzo boi się nas, medyków. Musi wreszcie dorosnąć, bo ten strach może się dla niego źle skończyć.
— Borsucza Łapo, nie ma się czego bać — mruknęłam. — To prosta operacja. Lisi Wrzasku, zajmij się nim. Ja jestem zajęta.
— Zgoda, Ciemny Kle. — W oku Lisiego Wrzasku zobaczyłam błysk ekscytacji. Uwielbiam ten zapał w moim uczniu.
Ruszyłam przed siebie. Nie odeszłam kilku kroków, nim znalazłam ładną kępkę życiodajnego leku. Wykopałam go i zawróciłam w kierunku klanu. W tej chwili usłyszałam uderzenie skrzydeł. Kos. Stał tuż przy mnie. Patrzył mi w oczy, jakby się śmiejąc. Stłumiłam warknięcie. Nie, jestem dobrą medyczką. Medycy nie powinni polować. Medycy nie... ale on ze mnie drwi!
Wyplułam zioła i skoczyłam na kosa. Zabiłam go szybkim ugryzieniem w kark. Przyznaję, może jednak kusi mnie perspektywa bycia wojowniczką. Uniosłam zioła i ptaka, po czym ruszyłam w kierunku sterty zwierzyny. Akurat stała przy niej Biała Gwiazda, rzucająca mi pytające spojrzenie.
— Jaszczurczy Ogon to upolował i prosił mnie, abym przyniosła — skłamałam.
Trójkolorowy wojownik nie powinien mieć mi za złe, że przypisałam mu swoje zasługi. Zresztą, nawet jeśli się dowie, to on również bywa elastyczny. Nie odwracając się, aby spojrzeć na Białą Gwiazdę, poszłam w kierunku legowiska medyka.
[540 słów: Ciemny Kieł otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i zostaje wyleczona z choroby]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz