Zastanawiałem się właśnie, co mógłbym dzisiaj zrobić. Od jakiegoś czasu życie w klanie wydawało mi się strasznie monotonne. Nic tylko patrolowanie, polowanie i spanie. Jedyną przyjemnością pozostaje tylko zabawa emocjami pobratymców, ale nawet na to nie miałem ochoty. Czułem przygnębienie, choć nie rozumiałem dlaczego. Czułem, że muszę pobyć trochę w samotności, aby przemyśleć kilka spraw.
— Jaszczurczy Ogonie, mógłbyś pójść na polowanie z Płomiennym Krzewem, Jasnym Sercem, Drewnianym Pazurem i Borsuczą Łapą? — Usłyszałem za sobą głos Mlecznego Oka i stłumiłem zgrzytnięcie zębami.
Ponieważ zastępczyni przywódczyni osobiście mnie wyznaczyła, a ja nie miałem żadnej dobrej wymówki, nie mogłem odmówić. Chyba mogę się pożegnać z marzeniami o chwili samotności. Chociaż... Mówią, że los jest najlepszym nauczycielem (a może tylko ja tak mówię). A mój los nauczył mnie bardzo cennej umiejętności. Umiejętności przeradzania porażki w zwycięstwo.
— Bardzo chętnie, Mleczne Oko — powiedziałem płasko do zastępczyni. — Właśnie tak dziś myślałem, że chciałbym zrobić dziś coś dla mojego klanu.
— Podoba mi się twoja postawa — powiedziała z uśmiechem Mleczne Oko, odchodząc.
Przebiegłem wzrokiem po obozie, próbując zlokalizować psy, z którymi miałem dziś polować. Na moje szczęście, cała trójka była zebrana dokładnie w tym samym miejscu.
— Słuchajcie wszyscy — zawołałem, podbiegając do nich. — Mleczne Oko kazała naszej czwórce pójść na polowanie. A ja nie życzę sobie, aby mój klan głodować. Więc? Zamierzacie cały dzień plotkować, czy zrobić coś pożytecznego?
— Mleczne Oko już nam o tym mówiła. — Skinął głową Jasne Serce. — Czekaliśmy tylko na ciebie.
— To trzeba było mnie wołać, a nie czekać — warknąłem ponaglająco. — Od czekania żadna zwierzyna nam pod pazury nie wpadnie, prawda?
— Już idziemy, Jaszczurczy Ogonie. — Uśmiechnął się Drewniany Pazur. — Nie denerwuj się tak. Zresztą, Mleczne Oko mnie wyznaczyła, abym poprowadził patrol, więc nie musisz brać na siebie takiej wielkiej odpowiedzialności.
Spojrzałem na niego z przymrużonymi oczami, ale nic nie powiedziałem, próbując okazać, że jego komentarz na mnie nie wpłynął. Co on sugerował? Chodziło mu o to, że nieco za często wysuwam się jako pierwszy, do poprowadzenia patroli? Nie wydaje mi się. A nawet, jeśli to prawda, to co w tym złego? Nie ma chyba nigdzie w Kodeksie Wojownika, że wojownik nie może się nigdy wychylać przed szereg? Zwłaszcza jeśli pozostali to pędzące za tłumem barany. Potrząsnąłem głową. Na razie muszę się grzecznie zachowywać. Muszę wypchnąć komentarz Drewnianego Pazura z pamięci.
Irytowało mnie, że wszyscy tak wolno idą. Tylko Borsucza Łapa nadawał jakieś tempo, ale trudno się dziwić. Ja i uczeń byliśmy najmłodszymi członkami patrolu myśliwskiego. Ale pozostali również mogli się trochę pośpieszyć.
Kiedy odeszliśmy dość daleko od obozu, zastrzygłem uchem. W okolicy jak się zdawało nie było żadnych innych wojowników. Idealna okazja.
— Rozdzielmy się — zasugerowałem. — Złapiemy więcej zwierzyny.
— To chyba tak nie działa... — Zawahał się Jasne Serce. — My raczej tak tego nie robimy.
— A powinniśmy — mruknąłem.
— Zresztą, patrol prowadzi Drewniany Pazur. — Zwrócił mi uwagę Płomienny Krzew.
— O, no to przepraszam. — Nie dałem rady stłumić sarkazmu. — Już nigdy nie będę udzielał własnej opinii.
— Nie, właściwie, to nie był taki zły pomysł. — Zawahał się Drewniany Pazur. — Zgoda. Możemy się rozdzielić. Ja pójdę z...
— To był mój pomysł, więc pozwól, że ja nas rozdzielę — warknąłem i nie czekając na jego aprobatę, zacząłem rozdzielać członków patrolu. — Ty pójdziesz w prawo, z Jasnym Sercem. Płomienny Krzew zobaczy ze swoim uczniem, czy idąc w lewo nie znajdzie jakiegoś dorodnego królika. Ja z kolei ruszę przodem. Ktoś protestuje? — ostatnie zdanie wypowiedziałem prawie warcząc, dając do zrozumienia, że nie akceptuję sprzeciwu.
— Niech ci będzie, Jaszczurczy Ogonie. — Zgodził się Drewniany Pazur, choć w jego głosie był dystans. — Chodź Jasne Serce.
Zadowolony, że pozbyłem się innych psów, pobiegłem przed siebie. Samemu, czuję się naprawdę wolny. Nic mnie nie ogranicza.
Biegnąc, usłyszałem sikorkę. Uśmiechając się z satysfakcją, przestałem biec i zlokalizowałem ofiarę. Stała na trawie tuż przede mną. Przysiadłem, po czym zacząłem się skradać do ptaka. Głupia ofiara niczego nie podejrzewała. Gdy byłem już tuż przy niej... skoczyłem.
Zabiłem ją szybkim ugryzieniem w szyję. Wolę zabijać szybko. Psy mogę gnębić, ale nie chcę, aby zwierzyna cierpiała zbyt długo. To w końcu dar od Gwiezdnych. Zakopałem sikorkę i usiadłem, wdychając świeże powietrze i rozmyślając.
Właściwie, to czym się różni taki pies, od sikorki? Czy one też mogą mieć własne klany? Parsknąłem z rozbawieniem, na samą myśl. Nie, tylko psy są na tyle cywilizowane, aby tworzyć klany. Choć, jak się zastanowić, Dwunożni chyba są bliscy dosięgnięcia naszego poziomu. Z tego, co słyszałem, oni również są istotami stadnymi.
A w jaki sposób pies z Tenebris jest lepszy od psa z Industrii? Albo Flumine? W końcu wiadomo, że Tenebris to najlepszy klan, ale nawet tu może się kiedyś urodzić jakiś głupiec, a Ventus może się doczekać młodego geniusza, bijącego pod względem intelektu nawet mnie.
A włóczędzy? Czym się różni pies klanowy od włóczęgi? Czy oni sądzą, że ich życie jest lepsze niż nasze? Albo... pieszczochy?
Nie. Muszę przestać o tym myśleć. To wywołuje złe wspomnienia. Jestem psem klanowym jak moja matka, a nie pieszczochem, jak ojciec. Wielokrotnie to już udowodniłem i nie ma powodu, abym czuł wyrzuty sumienia tylko dlatego, że jestem psem pół-krwi. Gdzie tu moja wina?
Chwila... Wyczułem nowy zapach. Odwróciłem się, aby stanąć nos w nos z myszą. Nim stworzonko zorientowało się, co się stało, zabiłem je uderzeniem łapy. Tylko co się stało, że przybiegła idealnie do mnie? Coś musiało ją wystraszyć.
— Cześć Jaszczurczy Ogonie. — Usłyszałem radosny głos Jasnego Serca. — Dobry cios. Prawie ją miałem. Upolowałeś coś?
Westchnąłem smutno. No i tyle z mojej samotności. Ciekawe tylko, gdzie się podział Drewniany Pazur. Jasne Serce musiał go zgubić, goniąc za myszą.
— Owszem, złapałem sikorkę — powiedziałem z dumą. — Ptak nie zdążył nawet machnąć skrzydłem, nim go dorwałem.
— Miałeś szczęście — stwierdził smutno Jasne Serce. — Ta mysz to jedyna zwierzyna, jaką udało mi się znaleźć. Drewnianemu Pazurowi też chyba Gwiezdni nie sprzyjają. Wyjątkowo mało zwierzyny w tej okolicy jak na tę porę roku.
— Naprawdę? — Nie kryłem zaskoczenia w głosie. — Nie zauważyłem. Mi się wydawało, że zwierzyny jest nie mniej, niż zazwyczaj.
— Oj tak, ty zawsze miałeś farta podczas polowania — Jasne Serce popchnął mnie przyjaźnie. — Gdybyś był Bezgwiezdnym albo pieszczochem, zapewne nazywałbyś się Fuks.
Naprawdę niełatwo było mi zachować kamienny pysk. Jasne Serce nawet nie wiedział, jak był bliski poznania prawdy o moim pochodzeniu.
— Możliwe. — Skinąłem głową, wykopując sikorkę i licząc na to, że Jasne Serce uzna moją niepewność za oznakę skromności. — W porządku, wracajmy do reszty patrolu i zobaczmy, czy oni złapali coś więcej.
[1042 słowa: Jaszczurczy Ogon otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz