Kasztan kaszlał. Rzadko, ale zdarzało mu się. Za każdym razem Jazgot unosił łeb i strzygł uszami. Udawał, że nic nie zauważa, bo mentor był upartym samcem. Uważał, że nic mu nie jest i może miał trochę racji. Ale była jeszcze większa szansa, że nie miał i właśnie umierał.
To był Kasztan, przecież. Jazgotowi nie przeszkadzałoby, jeśli sam by zachorował, ale nie jego mistrz. Już widział w głowie, jak ten zwija się z bólu albo wykrztusza kawałki płuc, bo zabrakło ziół. Nie, Jazgot na to pozwolić nie mógł. Poza tym jeszcze dzieci były chore. Wyruszył na poszukiwania wcześnie rano, bo i tak nie mógł spać. Upewnił się, że jego mentor przypadkiem się nie obudził i wybiegł na podwórko.
Miał już konkretne punkty, gdzie nie warto było nawet się rozglądać. Mógł przegapić kępkę raz albo dwa, ale raczej żadne nowe nie zdążyły jeszcze wyrosnąć. Udał się na granice z miastem. To były te dziwne rejony, gdzie już trzeba było być uważnym, ale niebezpieczeństwo nie było jeszcze tak wielkie. Powoli przechadzał się przy ulicy. O tej porze przynajmniej nie było aż tyle potworów. Może nie zdążyły jeszcze wstać.
Słońce znalazło się już nad horyzontem, gdy wreszcie coś znalazł. Jedynym problemem był wielki szczur, który nie chciał się ruszyć. Jazgot warknął raz i drugi. Nie przepadał za zabijaniem innych zwierząt. Jeżeli mógł tego uniknąć, próbował. To szczura wina, że nie chciał się poruszyć. Ostatni raz spróbował go odgonić, a gdy to nie zadziałało, zaatakował. Zwierze przewaliło się i w chwili, gdy ten leżał, mógł zabrać zioła. Nawet nie musiał się śpieszyć.
Może jednak powinien, bo poczuł na grzbiecie pazury. Rzucił się na ziemię i przygniótł go. Usłyszał dźwięk łamanych kości i poczuł mocniejsze ukłucie. Szczur zaskrzeczał. Jazgot popatrzył na niego. To była łaska, gdy szybko zakończył jego życie. Czuł smak krwi w pysku i starał się to ignorować. Szczurza nawet pachniała trochę inaczej niż psia, ale to bardzo nie pomagało. Postarał się wytrzeć ją z pyska, zanim wszedł na tereny.
Leonis coś tam narzekał na zabrudzenie ziół, ale były wciąż możliwe do użycia. Odłożył ofiarę do kupy mięsa, wiedząc, że się nie zmarnuje. Jazgot wyczuł Kasztana, zanim go jeszcze zobaczył. Postarał się umyć pysk w kałuży, która utworzyła się przed wejściem. Obejrzał się w odbiciu i uznał, że wygląda całkiem w porządku. Wtedy mógł iść poszukać mentora. Radośnie zamerdał ogonem, gdy go zobaczył.
— Cześć.
— Co ci się stało? — Kasztan nie patrzył mu na pysk, tylko na plecy. O nie, zapomniał o ranie po szczurze.
— Nic. - Uśmiechnął się i usiadł.
— Tylko raz mnie drapnął szczur, jak postanowiłem go upolować. I znalazłem zioła.
— To dobrze. Jazgocik, chciałbyś może przejść się ze mną? Możemy… poćwiczyć tropienie.
— Pewnie.
To nie tak, że potrzebował powodu, by spędzać czas z Kasztanem. Jeszcze raz przypominał sobie jednak, że samiec był tylko jego mentorem. Najważniejsze, że może zostać wyleczony.
Jazgot odpycha szczura i zbiera zioła. Bezgwiezdni otrzymują 20 ziół.
[467 słów: Jazgot otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz