— Do jakiego klanu należałeś? — zapytał się, przeskakując nad kawałkiem cegły.
— Nie Industrii — odpowiedział Pył, nie patrząc nawet w jego stronę.
— Nie o to mi chodzi — wymamrotał pod nosem, przekopując kamyk spod swoich łap. — Ktoś wie, prawda? Mamy tu psy ze wszystkich klanów, to po co to ukrywasz? W końcu to nie tak, że nikt nie wie.
— To było w poprzednim życiu. Zostawiłem je za sobą nie po to, by paplać o nim każdej napotkanej osobie — powiedział i Jazgot czasem się zastanawiał, co takiego przytrafiło się Pyłowi, że potrafił brzmieć tak zimno.
Jazgot był z nim na patrolu, powoli okrążając tereny w poszukiwaniu wrogów i ziół. Właściwie tylko Jazgot szukał ziół, Pył miał je nieco w nosie. Szczeniaki Szałwii i Ikry zaczęły chorować, a Leonis brzmiał, jakby wykaszliwał sobie płuca. Mieli zapas, ale nikomu nie zaszkodzi jeszcze odrobinę dołożyć. Już wyczuwał je nosem.
Kasztana z nimi nie było. Zamiast tego został wysłany na polowanie. Jazgotowi się to nie podobało. Chciał iść z nim, bo wiedział, że jego mistrz nie lubi polowania. Dostał jednak rozkaz od Miękkiej, żeby uczestniczyć w jednym z dwóch patroli. Robiono ich teraz więcej, gdy znowu zaczęto widzieć psy na ich granicach. Włóczędzy zwolnili, co nie znaczy, że zniknęli. Nie zamierzał kłócić się z rozkazami Miękkiej, nie był samobójcą.
— Hej Pył. Czy jesteś gejem? — zapytał się, gdy dłuższą chwilę szli w ciszy. Lubił samca, a samiec lubił go chyba dostatecznie, by się nie obrazić.
— O, nauczyłeś się nowego słowa, co? — zakpił Pył. Jazgot czuł, jak pysk mu się czerwieni pod futrem. - Rozumiesz już, że nie wszyscy mają tak jak ty.
— Cicho siedź. Byłem naiwnym szczeniakiem.
— Naprawdę? A mi się wydaje, że to zaledwie trzy księżyce temu przeżyłeś wielki szok, gdy dowiedziałeś się, że Leonis nie lubi…
— Weź, proszę. I odpowiedz.
— Tak, jestem gejem — odpowiedział, wzdychając. - Miałem… partnera. - Jazgot spojrzał na niego. Pierwszy raz o tym słyszał.
— Naprawdę? Jak się nazywał?
— Pył — samiec powiedział bardzo cicho.
Atmosfera natychmiastowo stała się poważniejsza. Pył. Nie potrzebował więcej, by zrozumieć, co kryło się za tymi słowami. Czyli to kolejny, który stracił kogoś podczas wojny. Tylko jaki pies w klanie nazywa się po prostu Pył?
Spojrzał na stare, spróchniałe drzwi, które leżały oparte o jakiś kamień. Jak zawsze, roślinka skryła się w najciemniejszym możliwym miejscu. Musiały to lubić. Próbował sięgnąć po nie łapą, a Pył postanowił mu w żaden sposób nie pomagać. Za dużo błocka, stwierdził. Nie będzie sobie brudzić łap.
Jazgot mógł dalej się tak męczyć, ale mógł równie dobrze użyć swojej siły. Przystanął przy drzwiach i uderzył w nie przednimi łapami. I drugi. I trzeci. Drewno zaczęło się sypać. Za szóstym wreszcie się złamało.
Skończył z drzazgami w futrze, ale miał zioła w pysku.
— Zadowolony? — starszy pies parsknął śmiechem. Czyli mu się trochę poprawiło.
— Bardzo — odpowiedział Jazgot, machając ogonem. — Jak znowu zachorujesz, będziesz błagał o nie.
— Pewnie. Rusz się, chce dotrzeć do legowiska i umyć łapy. I dlaczego pytałeś mnie o orientacje?
— A, chodziło o Kasztana.
— Kasztan kazał cię o to zapytać? — zapytał samiec, mrużąc oczy, jakby szukał czegoś więcej w tym pytaniu.
— Co? Nie. A chciałbyś? Uważasz, że jest przystojny? Miły? Chciałbyś się z nim spotkać sam na sam?
— Przykro mi, nie mój typ — powiedział samiec i pacnął go ogonem. — Poza tym Kasztan nie gustuje w samcach.
— Nie możesz być tego taki pewny.
— Mogę. Po prostu nie jestem ślepy. Jeśli naprawdę chcesz go zeswatać tak bardzo, to szukaj raczej w sukach.
— Nie mamy suk! - zawołał. — Tylko Szramę i dwie młode matki.
— I Miękką.
— Nie.
Wizja Miękkiej z Kasztanem będzie nawiedzać go w koszmarach.
Jazgot niszczy drzwi i dostaje się do ziół. Bezgwiezdni otrzymują 15 ziół.
[583 słowa: Jazgot otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz