23 marca 2021

Od Miedzi — „Jogurt truskawkowy¨

W życiu każdego z nas zdarzają się wyboje większe i mniejsze, dziury bardziej i mniej głębokie, a także przeszkody, które, po nadepnięciu na nie, powodują powstanie rozległych, palących szram, jakich to zasklepianie się gotowe jest zająć dwa miesiące co najmniej, przy najlepszych wiatrach bez zakażenia owej rany (co, niefortunnie, rzadko kiedy kończy się sukcesem). Mamy tendencję do pakowania się w najgorsze na świecie bagna tylko po to, żeby jojczeć, jak źle mamy i jaka tragedia się dzieje, ponieważ, w istocie, otaczają nas ucieleśnienia ludzkiej niesprawiedliwości, które gotowe są poruszyć góry i morza tylko po to, żeby utrzymać rację po swojej stronie i ogłosić coś, do czego strach się odwołać. Wówczas wypada stanąć na głowie, ponieważ istnieją tylko dwie drogi, z których drugą jest jedynie poddanie się i spuszczenie głowy w geście kapitulacji. Kapitulacja ta, w tym przypadku, równałaby się opublikowaniu opowiadania o tym, jakim to cudem sierść Miedzi przybrała fioletowy kolor, niemniej jednak wybieramy coś skrajnie przeciwnego — a na około, bo w życiu nie ma nic istotniejszego jak jebanie sztywnych zasad i podburzanie się przy okazji każdej próby trzymania się regulaminu. Efektem będzie to, co jest według tych zasad oczekiwane, jednakże w pełnym goryczy zabarwieniu manifestacji niezadowolonego obywatela.
Do cenionych wartości bez wątpienia należą skrupulatność i wytrwałe trzymanie się wyznaczonych przez siebie samego zasad, więc, niewątpliwie, odznaczających się tymi cechami warto nagradzać brawami, kwiatami, czekoladkami czy czym tam się zechce, w zależności od tego, co jest najodleglejsze od gustu jegomościa. Prawo funkcjonuje zupełnie nie bez przyczyny i owo właśnie prawo w samej swojej istocie wymaga przestrzegania — bo czymże byłoby, gdyby jego ramy miał wyznaczać ogół, jakiego obowiązkiem jest go przestrzegać? Nie to, że w tej chwili tak nie jest, ale wtedy na naszych oczach rozegrałaby się jeszcze gorsza Sodoma i Gomora niż dotychczas. Niemniej jednak, czy prawo, szerzej znane jako kodeks, zasady, regulaminy, jakkolwiek by tego nie nazwał, musi być aż tak dramatycznie sztywne? Tak. W sumie, na tym polega. Ale czy w przypadkach innych niżeli Cesarstwa Rzymskiego albo innego wybitnie ważnego ustrojstwa nazywanego państwem, instytucją, w przypadku zgromadzenia młodzieży wyznającej szczególnie lewackie poglądy, prawo nie może być elastyczne? Pytając o zdanie pewnego znamienitego profesora Aleksa Beagla, słyszymy padające z jego ust: „Nie, prawo nie może być elastyczne, ponieważ jestem INTJ i ty masz mnie tu nie wkurwiać, szczylu zafajdany”. Dominika II z kolei sprzeciwia się tej tezie, wprowadzając w obieg manifest zawierający cztery podpunkty, z czego ostatni ośmielamy się zacytować: „panuje anarchia wyjebane na wladze teraz ja tu rzadze jebac wladze jebac wladze jebac wlaze” (tekst niepoprawiany, przywołany zgodnie z zasadą dosłownego cytowania). Pod obcym niebem, w krainie, gdzie szerzy się ruch anarchistyczny, utworzyły się dwa obozy nawołujące za ideologią administracji oraz ideologią nowego porządku dominikańskiego, potocznie nazywanego obozem moderacji. „mozna dodac postac bez opowiadania jesli postac owa ma na imie miedz” — słyszymy. Opresyjność władzy względem szarych cywili odciska się piętnem na wiszącym w powietrzu sporze, który chucha na kark tych, którzy mają więcej niż sto pięćdziesiąt metrów wzrostu lub nazywają się Lan i Manat. Ciśnie się na usta powiedzieć, że kiepsko tu z okazaniem zrozumienia wobec płaczących nad literkami, niemniej jednak nikomu nie widzi się tracić głowy pod gilotyną na skutek oskarżenia o zmowy i nielegalne konspiracje. Dramatyczne pojękiwania unoszą się nad panoramą płonących budynków, a szary, drapiący w gardło dym ze spalanych plakatów krzyczących „Aleks — prezydent wszystkich Polaków” utrudnia widoczność nawet w kościele — msze mające odbyć się na przestrzeni najbliższych pięciu dni pozostają pod znakiem zapytania. „Panie, ja w takich warunkach robić nie będę, daj mi spokój”, komentuje Leonis, lokalny znachor. Okoliczny szeryf zniknął w wyniku niewyjaśnionych wydarzeń, a niespokojni ludzie nie mają dostępu do wolnych mediów ani informacji z pierwszej ręki, a Dominika ZarazWracam nadal nie wróciła.

Odkaszlnęła dwukrotnie, zanim dym dostał się do jej spojówek, powodując tym samym nieznośne szczypanie. Zacisnęła je na tyle mocno, ile była w stanie, wypominając sobie bezgłośnie dobór dnia na zupełnie zbędną wędrówkę do miasta, w którym, na nieszczęście kretyńskich ludzi i samej Miedzi, wybuchło coś, co Dwunożni zwykli nazywać zamieszkami. „Nie dla opresyjności” — skandowali protestujący, dzierżąc w drgających dłoniach prowizoryczne plakaty. Nie tłumiła ich policja, ponieważ takowej nie było, a anarchiści kontynuowali swój marsz wzdłuż zatłoczonych, zakorkowanych ulic na wzór uczestników wyprawy krzyżowej idących z krucjatą na Prusaków. „Nie wiem, co się dzieje. Mój mózg to jogurt truskawkowy”, „Za wszystkim stoi Aleks, takie mam wrażenie”, „Jebać INFP” — jak wiele ludzi, tak dużo opinii i zdaje się, że okoliczni mieszkańcy pogodzili się z gwarem panującym na zwyczajowo spokojnych ulicach. Miedź przemknęła między trzema nogami (jeden z Dwunożnych okazał się Jednonożnym, co utorowało jej drogę opuszczenia miasta), obierając za cel pobliski strumyk, w którym zamierzała wziąć kąpiel — pomimo świeżo natartej sierści, nie widziało jej się tracić wzroku tak prędko, a kłujący dym nie zwiastował żadnych poprawek w widzeniu. Z siniakiem na lewym udzie wypadła na łąkę, z dezaprobatą kręcąc łbem.
— Nie potrafię uwierzyć, że to Dwunożni uchodzą za inteligentniejszy gatunek.

[801 słów: Miedź otrzymuje 8 zasłużonych Punktów Doświadczenia japierdole]
opowiadanie jest z au: nic takiego nie miało miejsca, to miejsce na wylanie mojego żalu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz