Zastępczyni czuła, że jej mózg może w każdej chwili wybuchnąć. Intensywnie myślała nad ostatnimi wydarzeniami, które w większości sprawiały wiele problemów. Największym z nich był ten dotykający wszystkie klany.
W całej Industrii zaczynało pojawiać się coraz to więcej psów, które — podobnie, jak niegdyś Rzepakowa — zaczynały czuć się gorzej, a nawet ciężej chorować. Co ciekawe, pewne symptomy dopadły także Oszronioną Gwiazdę. Suka obawiała się, że tak może się stać. Po śmierci Makowego Ogona starała się wyłapywać nawet najsłabsze objawy. Nie chciała, aby taka sama sytuacja wydarzyła się z psem, którego darzyła uczuciem. Na szczęście lidera dręczył jedynie lekki katar i osłabienie organizmu. Aby mógł oszczędzać swe siły, odprowadziła go wcześniej do posłania. Musiała osobiście pilnować, żeby faktycznie tam siedział, ponieważ nie za bardzo chciał się jej słuchać. Odkąd zaproponował założenie rodziny, włączyła mu się nadmierna opiekuńczość. Lider nie chciał odstawać od niej na krok, tłumacząc to wielką tęsknotą po rozdzieleniu się na dosłownie kilka minut. Oczywiście zastępczyni bardzo schlebiało jego zachowanie, jednak nie mogła pozwolić na lekceważenie chorobowego stanu, który w każdej chwili mogły się drastycznie pogorszyć. Zdrowie zawsze jest na pierwszym miejscu!
Rzepakowa uznała, że dobrym pomysłem byłoby zajście do medyka. Zioła otrzymane od Szkarłatnego pomogły wyleczyć ją w dość szybkim tempie, dlatego postanowiła poprosić o więcej. Miała tylko nadzieję, że pies posiada jeszcze parę sztuk, ponieważ słyszała, że znikają w mgnieniu oka.
O dziwo, nie była to jedyna rzecz, o którą się w tamtej chwili martwił. Dalsze rozprzestrzenianie się zarazy oczywiście dominowało jej myśli, ze względu na to, że trwało to już dość długo, a zapasy prawdopodobnie się nie rozrastały. Jednakże uświadomiła sobie, iż jeden z towarzyszy klanu — Płonący Konar — zniknął na samym początku całego zamieszania z zachorowaniami. Sukę męczyły dotyczące go rozmyślenia, ponieważ nie była pewna czy po prostu zaginął, czy też spotkał go straszniejszy los. Chciała dostać od niego przynajmniej jakiś mały znak, aby dowiedzieć się co się z nim dzieje.
— Więc… mogę ci jakoś pomóc? — głos medyka wyrwał ją z zamyślenia. Przeniosła swój wzrok na psa stojącego obok niskiego krzaka. Zapewne zbierał z niego plony, czego Rzepakowa mogła nie zarejestrować.
— A, no tak! — Potrząsnęła energicznie głową, otwierając szerzej oczy. — Oszroniona Gwiazda nie czuje się najlepiej. Przyszłam po te same zioła, które dałeś ostatnio mnie.
Szkarłatny przechylił łeb na bok, posyłając suczce zdziwione spojrzenie. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, mrużąc swoje ślepia.
— Skoro jest chory, to czemu sam do mnie nie przyszedł? — Kundel zaczął odchodzić w stronę swojego legowiska, oddalonego o parę metrów. Rzepakowa ruszyła za nim, nie odpowiadając na jego pytanie. Dlaczego? Bo czuła się lekko zawstydzona, ze względu na to, że sama kazała zostać liderowi w posłaniu i kategorycznie zabroniła wychodzenia z niego — nawet gdyby świat się zapadał, zrobiłaby mu wykład, że przecież jasno się wyraziła.
Medyk wyciągnął zielonkawą roślinę, wyglądającą dokładnie tak samo, jak zapamiętała. Zamachała ogonem, rzucając szybkie „dziękuję”. Wzięła medykament w swój pysk, mocno zagryzając zęby, aby przypadkiem nie wypadły jej w biegu. Wyminęła wyraźnie znudzonego psa i ruszyła przed siebie. Jej łapy zebrały się do pędu, zwinnie wymijając każdą możliwą przeszkodę. Rzepakowa tryskała energią z każdej możliwej strony, ponieważ natura przywitała ją pięknymi słonecznymi promieniami. Rozmarzyła się na chwilę, czując przyjemne ciepło, które ją otaczało. Przez to na kilka sekund zapomniała o gwiezdnym świecie i to był jej błąd, ponieważ zamknięte oczy i bieg jest połączeniem, którego lepiej nie stosować bez nadzoru. Nim zdążyła je otworzyć, już leżała na glebie. Ku jej nieszczęściu okazało się jeszcze, że wpadła na przypadkowego psa. Myślała, że uda jej się szybko załatwić tę sprawę, tylko przepraszając za niefortunne zderzenie. Niestety, z twarzy suki można było wyczytać ogromne zawstydzenie, ponieważ chwilę później usłyszała głośny, szyderczy śmiech. Głos należał do kundla, z którym starała się nie mieć żadnych zatarg. Słynął bowiem ze swojej złośliwości i arogancji, których Słońce jest totalnym przeciwieństwem. Dodatkowo leżąc pod nim, zdążyła zauważyć, że jego łapy bardzo śmierdziały.
Gdy tylko złapali kontakt wzrokowy, Rzepakową przeszedł dreszcz niepokoju. Bała się, co kundel będzie miał do powiedzenia.
— Myślałem, że zastępca lidera powinien umieć biegać — parsknął głośno, nurtując ją wzrokiem.
Suka nic nie odpowiedziała na zaczepkę, jedynie prychnęła na jego słowa, podnosząc się powoli. Jej przednie łapy nieco ucierpiały podczas zderzenia z silnym psem. Nie sądziła, że mięśnie potrafią być aż tak twarde. (wink wink) Szybko otrząsnęła się z piachu, po czym chciała ruszyć do Oszronionego. Pewnie się niecierpliwił, ponieważ Rzepakowa zapewniała go, że jej wyprawa potrwa tylko kilka minut.
Spojrzała jeszcze raz na ciągle uśmiechającego się kundla, wciąż wesoło chichotającego. To właśnie wtedy zorientowała się, że z jej pyska wypadły lecznicze zioła. Rozglądnęła się dookoła, po czym dostrzegła pewien szczegół. Złość, która ją ogarnęła na widok Sowiego trzymającego chwasty, była nie do opisania. Na jej pysku natychmiast utworzył się poddenerwowany grymas, co jeszcze bardziej rozbawiło psa. Wyszczerzył swoje ostre kły, a jego ogon natychmiast zaczął machać z jednej strony na drugą. Natomiast od suki można było usłyszeć ciche warknięcie, które oznaczało coś w stylu „oddaj mi moje zielska, bo wyrwę je z twojej paszczy razem z tymi zębiskami”. Niestety, samiec nie za bardzo się tym przejął, a co więcej zerwał się do biegu w głąb obozowiskowego zgiełku. Zszokowana jego zachowaniem, od razu pognała za nim. Sowi Pazur obrał bardzo pokrętną i niekorzystną dla niej drogę; musiała przeciskać się między tłumem kundli, legowiskami, wyrośniętymi na środku drzewami. Jednak tym, co doprowadziło do jej maksimum, było ponowne wywrócenie się — tym razem o wystający kamień. Sprowokowana suka nie mogła wytrzymać dłużej takiego zachowania, dlatego też, gdy tylko zebrała się na równe łapy, stanęła na samym środku terenu i pozwoliła sobie wybuchnąć.
— Do stu gwiezdnych, oddawaj mi moje zioła! — wrzasnęła na tyle, ile pozwalały jej struny głosowe. Wielu stojących niedaleko niech obróciło się w jej stronę, zastanawiając się, co lub kto doprowadził ją do tak widocznej furii. Natomiast Rzepakowa starała się unormować przyspieszony oddech, równocześnie czując, jak opuszczają ją silne emocje. Nieco uspokojona, utkwiła swój wzrok na Sowim Pazurze, któremu przestało być do śmiechu. Gdy tylko obrócił się w stronę, z której dobiegał przeraźliwy krzyk, posłał suce tylko lekko zszokowane spojrzenie, wciąż trzymając w zębach cenny lek, który należało zanieść Oszronionej Gwieździe.
<Sowi Pazurze, co teraz?>
[1003 słowa: Rzepakowe Słońce otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz