Rumianek nie miało wyraźnego powodu, żeby być w dobrym humorze, ale w niczym jejmu to nie przeszkadzało. Świecące słońce było wystarczającym argumentem za, choć powietrze wciąż było zimne. Na Porę Nowych Liści musieli jeszcze trochę poczekać.
Siedziało wśród traw rosnących gdzieś na torach, a wokół niejgo krzątał się Podgrzybkowa Sierść. W ciągu tych kilku księżyców, które minęło od mianowania jejgo na ucznia, zdążyło nawiązać z mentorem więź i nabyć nieco wiedzy. Choć ciało medyka nie było wielkie (Rumiankowa Łapa mimo swojego wieku już przewyższało go wzrostem), miał ogromne serce, a sporą część miejsca w nim przeznaczał swojemu nowemu uczniowi.
Na chwilę wróciło myślami do swoich początków na drodze medyka. Gdy tylko Podgrzybkowa Sierść przybiegł zaaferowany, swoim wysokim głosem opowiadając o otrzymanych znakach, małe Rumianek od razu się ucieszyło. Lubiło medyków, a czas spędzany w pachnącym ziołami legowisku Podgrzybka należał do jednego z jejgo ulubionych zajęć. Od bycia wojownikiem zawsze odrzucała jejgo konieczność zabijania, ale dopóki nie przyszedł czas mianowania, starało się o tym nie myśleć.
Na szczęście przodkowie wybrali dla niejgo ścieżkę medyka, którą przyjęło z rozkoszą. Koniec końców, mama miała rację — Gwiezdni zawsze wiedzieli, co robią. Teraz mogło uczyć się właściwości ziół ze swoim szczurowatym mentorem, wybierać się na wycieczki krajoznawcze, to znaczy się, wyprawy po zioła i rozmawiać z Gwiezdnymi. Co prawda rozmowy te ograniczały się do usłyszenia monologu przodków raz w miesiącu, ale Rumiankowa Łapa wiedziało, że w przyszłości jego rola będzie znacznie ważniejsza. I choć na klanowej pozycji jejmu nie zależało, bo niczym nie różniło się od pobratymców, to własnych, osobistych wizji nie mogło się doczekać. Zawsze z zachwytem słuchało opowieści Irysowego Serca o przodkach przebywających wśród gwiazd i nie pozwalało sobie wtedy na ani chwilę nieuwagi.
Gdy przyszedł czas na jejgo pierwsze zgromadzenie medyków, nie posiadało się ze szczęścia. Praktycznie nie spało w nocy, utrzymywane na nogach buzującą w niejnim ekscytacją. I choć Podgrzybkowa Sierść tamtej nocy powtórzył idź spać dobre dwadzieścia razy, te dwa słowa wcale nie pomagały. Rumianek zasnęło na ledwo godzinę i zerwało się wczesnym rankiem. Radość nie pozwalała spać dłużej.
Niedługo później dreptało już z Podgrzybkową Sierścią w stronę Płycizny, usilnie próbując nie wyprzedzać go co chwilę. To było jedno z niewielu wyjść Rumianku, w trakcie których szczenię nie rozpraszało się każdym napotkanym motylem i kolorową rośliną. Tym razem miało ważniejsze sprawy na głowie! Ale kątem oka pozwalało sobie docenić pięknie śpiewające na starym dębie ptaki.
Na zgromadzeniu po raz pierwszy spotkało psy z innych klanów — do tej pory znało je tylko z opowieści. Wszyscy wydawali się wyjątkowo mili (nie, żeby Rumiankowa Łapa zwracało uwagę na inne cechy społeczeństwa), choć Lisia Łapa co chwila rzucał zbędnym komentarzem. Zauważyło, że wszyscy medycy mieli już swoich uczniów. Pozostałe szczeniaki były starsze od niejgo i widać było, że nie było to ich pierwsze zgromadzenie. Gdy dwa z nich otrzymywały już dojrzałe imiona, oczy Rumianku zalśniły. Ciekawiło je, jakie ono otrzyma miano, gdy przyjdzie już na to pora.
Umysł Rumianku nie był już na trawiastych terenach okolic Dworca. Znajdował się daleko stąd, wśród piasku Płycizny. Z przeżywania po raz kolejny swego pierwszego medycznego snu wybudził je jednak głos Podgrzybka. Musiało wrócić do rzeczywistości.
— Rumiankowa Łapo, widziałoś gdzieś miętę? Musimy uzupełnić braki w składziku.
— Tak, zauważyłam ją niedaleko brzozy! — Otrzepało się, na dobre wybudzając z fantazji i pobiegło do mentora, by znaleźć więcej niezbędnych ziół.
[549 słów: Rumiankowa Łapa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz