Brązowa Blizna złamał kość. Tak, stało się. Był to bardzo nieszczęśliwy wypadek, przez który teraz kulał na przednią lewą łapę. Na szczęście, nie było to złamanie otwarte. Wtedy raczej, a przynajmniej według opinii zastępcy, nie przeżyłby tego (panika). Z pomocą wojowników przykulał ten szmat drogi od dworca. Musieli przejść przez tory, jednak przez tory i od razu są przy stadninie. Nie było to aż takie trudne, a przynajmniej dla wojowników, którzy mu pomagali, bo dla brązowego wojownika to już było jak śmierć. Ciągle łapa go bolała, nieważne, czy nią ruszał, czy nie. A do tego tak potwornie…
Jednak w końcu doszedł, z pomocą innych do legowiska medyka, czyli Manaciego Olbrzyma. Odetchnął głośno z ulgą, kładąc się, a raczej rzucając resztę swojego ciała, na specjalne legowisko, gdzie zwykle leżeli inni pacjenci. Przyjazny, wielki pies wraz ze swoją, jeszcze podopieczną podchodzą do niego. Pies lekko przykręcał głowę, przyglądając się.
— A cóż to się stało? Zwykle nie łamiesz swoich kończyn tak po prostu — mruknął oczywiście swoim pozytywnym tonem. Może i bez intencji żadnych, jednak poprawił lekko nastrój umierającego wojownika (oczywiście, nie umiera, jednak on tak myśli, przechodził co prawda gorsze rzeczy). — Czyżby coś na patrolu? — dodał po chwili, po czym odwrócił głowę do Cynamonowej Pestki, która już od razu się wyprostowała, jednak i tak przednimi łapami lekko dreptała. — Trzeba przynieść patyk, aby ustabilizować nogę — poinformował, jakby zapominając, że uczył tego swoją już byłą uczennicę. Co prawda, Cynamonowa Pestka jeszcze pełniła obowiązki ucznia medyka, jednak i tak otrzymała już imię. Według Brązowej Blizny była już pełnoprawnym medykiem, mimo tego, że może ktoś się z tym nie zgadzał. — A więc…
— Wiem, jak to się robi — przerwała mu Cynamonowa Pestka. Widać było, że siebie lubią. No po prostu był zastępca zadowolony, że przynajmniej takich pozytywne pyski są w klanie. A sam on, położył głowę na swoją przednią łapę, która nie była złamana, zapowiadała się chyba długa rozmowa, a przynajmniej tak sądził. Lubił gadanie ich, przynajmniej ciekawe. — Dam sobie radę przecież, sam mnie uczyłeś. — dodała już radośniej suczka.
— A no oczywiście — odpowiedział prawie od razu Manaci Olbrzym. — W takim razie przynieść patyk, aby ustabilizować złamanie i się tym zajmiesz. Przecież dasz radę — dodał po chwili. Cynamonowa Pestka odchodzi od mentora w poszukiwaniu tego patyka i wtedy medyk spojrzał na Brązową Bliznę, który słuchał ich cały czas — Ach! Jesteś tu jeszcze — powiedział to raczej sam do siebie, podchodząc do brązowego wojownika. — Nie wygląda na aż takie poważne złamanie — odpowiedział chyba sam sobie. — No to jak to się stało? Hm?
— Długo by opowiadać — zaśmiał się zastępca, podnosząc pysk ze swojej zdrowej łapy — w końcu, gorsze rzeczy się przechodziło. Wiem, że dobrze się tym zajmiecie — mruknął, kończąc.
— Gorsze? — zapytał. — Mam nadzieję, że nie złamania na tę samą nogę. Chociaż wtedy byłoby gorzej, kości i ich złamania.
Brązowa Blizna chrząknął raz, czy dwa. Mógł o tym nie wspominać przy o połowę młodszym psie. A przynajmniej, lepiej, że nie mówił dalej o tym. Nie chciał o tym rozmawiać.
Po chwili pojawiła się Cynamonowa Pestka z patykiem w pysku. Podniósł pysk na nią, można powiedzieć… że była trochę za długa na łapę Brązowej Blizny, a przecież również nie chcę ustabilizować mu całej łapy! Wtedy kompletnie nie będzie mógł się przemieszczać.
— Nie myślicie, że jest za długi ten patyk? — zapytał dosyć niepewnie Brązowa Blizna.
Oczywiście, nie był pewny, przecież to oni są medykami, nie on. Również Ci sami medycy spojrzeli na siebie, a potem znowu na Brązową Bliznę, jak na debila. Co znowu źle powiedział?
— Skróci się — szczeknął Manaci Olbrzym — jednak na samym początku musimy zobaczyć przecież, gdzie jest dokładnie złamanie, przecież nie usztywnimy Ci całej łapy! Nie miałbyś wtedy nawet jak kulać — dopowiedział, a zastępca tylko kiwnął głową. — Będziesz musiał powiedzieć, gdzie Cię boli.
Samiec podchodzi do brązowego wojownika, schylił delikatnie głowę. Dotknął bardzo delikatnie łapę Brązowej Blizny, akurat trafił w największy ból. Pies syknął, a Manaci Olbrzym już wiedział, gdzie dokładnie nastąpiło pęknięcie kości. Podniósł głowę, wziął patyk od Cynamonowej Pestki i odpowiednio go złamał. Po chwili już chciał zająć się złamaniem Brązowej Blizny, jednak suczka tam coś warknęła… nie za bardzo nawet trochę wiedział co, jednak udało się jej spowodować, że sama zaczęła zajmować się jego złamaniem. Gdy już Brązowa Blizna miał odpowiednio przyłożony badyl, zaczęła zajmować się tym. Oczywiście co jakiś czas zastępca musiał, syknął, co jak co, jednak każdego bolałoby złamanie.
Gdy skończyła, się podniosła. Manaci Olbrzym spojrzał przez ramię mniejszej suczki. Wyglądało to dobrze, a przynajmniej według Brązowej Blizny.
— Wygląda wyśmienicie. — Trzepnął raz ogonem medyk, potwierdzając też przypuszczania zastępcy. — Teraz tylko będziesz musiał zostać tutaj w legowisku do czasu, kiedy będzie lepiej. Jeśli wyszedłbyś teraz z tego legowiska, próbując iść na prostych łapach, pewnie przecież od razu upadłbyś, a Twój stan by się pogorszył. Dlatego zostaniesz z nam.
Brązowa Blizna zrobił wielkie oczy. No dobrze, rozumiał, z czym to się wiążę, ale obowiązki? Przecież takie złamanie… na Gwiezdnych.
— A obowiązki? Jak mam przecież… — spanikował cicho starszy pies.
— Bryzowa Gwiazda się tym zajmie, w końcu, sama była przecież wcześniej zastępczynią. — odparł, lekko uspokajając brązowego zastępcę, może w końcu Bryzowa Gwiazda nie będzie niezadowolona, że zabiera jej władzę… phi! — Spokojna głowa, mój kolego.
— A teraz odpocznij — poleciła pośpiesznie Cynamonowa Pestka.
Brązowa Blizna nie miał powodu, aby ich nie słuchać. Przecież oni wiedzą, co robią, a do tego lubił ich. Nie podważyłby nigdy ich umiejętności. Dlatego też posłusznie spróbował zasnąć. Przez jakiś czas się to nie udawało, jednak w końcu odpłynął. Miał oczywiście nadzieję, że szybko się to zrośnie. Nie wytrzyma bez biegania.
[902 słowa: Brązowa Blizna otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz