Przyszedłem na zgromadzenie klanów. Szczerze sam nie wiem, co ja właściwie tutaj robiłem. Nigdy mnie nie interesowało w sumie, co się działo na tych schadzkach. Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Rozejrzałem się w koło, znaczna część psów się już zebrała. Usiadłem więc z tyłu, tak aby nie rzucać się nikomu w oczy. Moją uwagę przykuł Jazgot. Nerwowo rozglądałem się dookoła. Czemu tak młody pies z Bezgwiezdnych przychodzi sam? Przecież nie pełni zbyt ważnej roli. Czemu nie zjawiła się liderka? Albo zastępca? Tylko przysłali jakiegoś młodego wojownika. Wiem, że Bezgwiezdni nie są mile widziani tutaj, ale przecież na pewno zostanie poruszona sprawa morderstwa szczeniaka. No tak jak myślałem, nie musiałem na to długo czekać. Sowi Pazur chrząknął głośno.
— Bez przedłużania.
Zrozumiałem, że chyba właśnie wszyscy przybyli i zgromadzenie się rozpoczyna. Bezgwiezdny szybko się wyrwał.
— Nasz szczeniak wszedł na tereny Tenebrisu i został zamordowany.
— Szczeniak jaki szczeniak, Sowi gdzie moje dzieci — wrzasnęła Rzepakowa.
— Zostały w obozie — opowiedział spokojnie.
Po chwili nasza liderka spojrzała w stronę młodego Bezgwiezdnego.
— Zajmuję się już tą sprawą. Szukam sprawcy, który gdy tylko uda mi się go znaleźć, zostanie w trybie natychmiastowym wydalony z klanu — wyjaśniła spokojnym tonem.
Już nie mogłem się doczekać kiedy to się stanie, naprawdę, jednego rywala mniej.
— Wierzę, jednakże wolałem usłyszeć to na własne uszy, jak również poinformować inne klany o sytuacji. Wierzę głęboko w wasze zdolności znalezienia sprawcy. W końcu niebezpiecznie jest mieć mordercę dzieci wśród swoich — odezwał się młody Bezgwiezdny.
— W takim razie świadek mógłby opisać sprawcę — odparł brązowy wojownik.
Malwowy Ogon nagle podniosła głos:
— A czy ten świadek był z klanu?
— Chciałbym zauważyć, że Tenebris rzecz jasna, jak każdy klan, nie mógłby wydać członka własnego klanu. Jedynym światkiem może być Bezgwiezdny, ale najwyraźniej śmierć szczeniaka nie jest tak ważna, skoro nie raczyli się tutaj pojawić — odparł Krzaczasta Łapa.
— Owszem jednakże nasz świadek widział, jak szczeniak zostaje rozszarpany na kawałki na jego oczach. Każdy, kto mierzył się ze śmiercią, a sądzę, że wielu to tu przeżyło, wie jakie to traumatyczne zdarzenie. Poza tym na dziecku dało się wyczuć zapach. Biała Gwiazda współpracuje z nami, starając się z całych sił znaleźć sprawcę. Nie chcemy w końcu niepotrzebnych oskarżeń i rozlewu niewinnej krwi. A co do naszej niewielkiej obecności. Zostało uznane, że jestem odpowiednim przedstawicielem bezgwiezdnych i obecność większej ilości naszych członków nie jest konieczna do omówienia spraw — odparł Jazgot.
— Nawet nie jesteś zastępcą — syknął ktoś w tłumie.
— Nie, nie jestem, a jednak uznano, że jestem kompetentny — odparł Jazgot.
— Zastępcą nie jest, aczkolwiek gada całkiem sensownie — odezwał się Pustynny.
— Czy szczeniak, o którym mówisz, opisał może sprawcę, jeśli nie wypadałoby to zrobić — odparł Brązowa Blizna.
Postanowiłem przestać siedzieć cicho i zabrałem głos.
— Skoro jakiś szczeniak w Bezgwiezdnych przyszedł na nasze tereny to logiczne, że to ich winą jest niedopilnowanie.
— Opis pasuje do więcej niż jednego psa. Jak również jest to sprawa delikatna. Nie możemy przecież wejść na tereny Tenebrisu i żądać wydania sprawcy Pies, który złamał prawo, podlega pod władzę Białej Gwiazdy. Jedyne co możemy zrobić i co z resztą zrobiliśmy, jest poinformowanie jej o wszystkim, co wiemy i liczenie na jak ja szybsze i pokojowe rozwiązanie sprawy.
Ten młody bardzo przynudza, o wiele bardziej wolę zastępcę, jest bardziej porywczy a tak to sama nuda.
— Dokładnie dobrze mówisz wojowniku z Tenebris — poparła mnie Malwowy Ogon.
— Jak i też, nie można zjadać dzieci — Syknął Sowi w moją stronę.
Jakoś bardzo się tym nie przejąłem.
— Owszem niedopilnowanie było naszą winą — przyznał Jazgot.
Spojrzałem w stronę młodego Bezgwiezdnego, przewróciłem oczami i podszedłem do niego.
— Miej oczy szeroko otwarte, on tutaj jest.
— Mógłbyś się ze mną nie spoufalać.
Grzecznie osunąłem się i odszedłem nieco dalej.
— A jeśli można wiedzieć, jak mniej więcej wyglądał morderca? — spytała Malwowy Ogon.
— Skąd mam wiedzieć — odparłem, udając zadziwionego.
— Wolałbym, by pozostało to między nami a Białą Gwiazdą. Nie chcemy niepotrzebnych oskarżeń. W końcu opis jak mówiłem, pasuje do wielu psów. Byłoby słabo, gdyby morderca wyglądał na przykład jak ty. Zaczęłyby się niepotrzebne podejrzenia.
— Czy nie ma innych tematów — odparła Mleczna.
Nudziło mi się, więc rzuciłem pierwszym lepszym imieniem, jakie przyszło mi do głowy, aby sprawdzić reakcje pozostałych.
— Może Jasne Serce pasuje do opisu — zasugerowałem.
— Mam nadzieję, że morderca w Tenebris szybko się znajdzie — odparła Malwowa.
— Można by było przesłuchiwać każdego w tej sprawie po kolei — zaproponowałem.
— Krwawy nie zapędzaj się to rola Białej nie twoja. Przestań straszyć Bezgwiezdnych — odparła lekko poirytowana Mleczna.
— Tak oczywiście chciałabym posłuchać twoich zeznań — mruknęła Malwowa.
Zamilkłem, skoro już kilkakrotnie została zwrócona mi uwaga.
— Raczej nie będziemy chcieli tracić na to czasu — mruknął Sowi Pazur.
— Długo jeszcze będziemy ciągnęli temat szczeniaka? — spytałem już znudzony.
— Chcieliśmy przejść dalej, ale z jakiegoś powodu ty do niego wracasz — westchnęła Mleczna.
W końcu Rzepakowa zmieniła temat.
— Ogólnie to też taka trochę sprawa się pojawiła, że zaczęły nas nawiedzać jakieś dziwne typy.
— W magazynie pojawiło się bardzo dużo dwunożnych, którzy próbują złapać naszych wojowników — Sowi uzupełnił wypowiedź.
Przez chwilę zrobił się szum, po czym zgromadzenie dobiegło końca. Wstałem więc i wróciłem, trzymając się jak zawsze nieco z tyłu za pozostałymi członkami klanu.
[829 słów: Krwawy Zew otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia +5 za zgromadzenie]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz