Siedziałam sobie na torach, tak jak kazała mama i z niecierpliwością spoglądałam w stronę, w którą poszła. Było nudno, cicho i głupio, i ogólnie nieciekawie.
Ziewnęłam i zaczęłam się wiercić. Zaczynałam wątpić, że mama po mnie wróci. Może o mnie zapomniała? Szkoda by było żyć bez mamy. Lubię swoją mamę.
Wyczułam, że w moją stronę zbliżają się jakieś psy. Och, wspaniale, wspaniale, może nawet mama będzie z nimi! Mój ogonek zmienił się w merdającą błyskawicę, gdy dostrzegłam niewyraźne sylwetki zwierząt majaczące na horyzoncie. Ojej, ale super, ale super, mama pewnie mi przyniosła jedzenie!
Wstałam z torów i potykając się o metal, pobiegłam w stronę grupki psów. Zaraz jednak przypomniałam sobie o dobrych manierach i zwolniłam kroku, idąc dostojnie i dumnie — tak jak kazała mama. Cała się trzęsłam z ekscytacji, drepcząc malutkimi kroczkami w stronę psów. Ale super, ale super, ale super, ale super, ale su…!
Zaraz, ale to nie jest mama.
Przysiadłam zdezorientowana, gdy psy się do mnie zbliżyły. Jeden z nich był czarny, drugi taki fajny szaro-brązowo-biały i był naprawdę fajny, była to suczka. A drugi, znaczy się trzeci, też był super! I ten trzeci był taki mały, puszysty, rudo-biały i był naprawdę super! To będzie mój nowy chłopak!!!
— Cześć! — pisnęłam, zapominając o braku mojej mamy. Co z tego, że jej nie ma, skoro przyszli goście? — Znaczy się dzień dobry, dzień dobry, jesteście naprawdę super, wiecie może, gdzie jest moja mama, tak czy nie? Nie? O to szkoda! A szkoda, szkoda, właśnie! A ty, mały, puszysty, znaczy się nie gruby, ale p u c h a t y, chcesz być moim chłopakiem? Mama byłaby dumna, powiesz, że tak? Tak czy nie? Tak? O super, dziękuję! Ojej! — Słowa niemal wylewały mi się z pyska, jednak ani myślałam je powstrzymywać — wręcz przeciwnie! Z satysfakfkcją… Znaczy się, satysfakcją śledziłam, jak psy wlepiają we mnie wzrok, próbując rozróżnić, co mówię! — Ej, rozumiecie mnie, nie? Może jesteście z innego miasta i nie rozumiecie mojej mowy? Właśnie, czy to tak działa, czy nie? Tak czy nie? Zresztą nieważne! Chcecie poznać moje przyjaciółki? To są rosy — tak jak ja. Tylko one są rosami, a ja Rosą. W sensie one są mniej ważne. Znaczy nie, nie mniej ważne, ale one się nie nazywają rosy, tylko… Ale zaraz, one są rosami. A nie ważne, naprawdę! A wy jak się zwiecie? Powiecie mi, czy nie? Tak czy nie? — zapytałam się szybciutko i zdziwiona, że nie dostałam odpowiedzi w ułamku sekundy, kontynuowałam: — Dobrze, skoro więc nie macie imion, to ja was nazwę. Więc ty, czarny, będziesz Węgielek. Węgielek, kapujesz? Lubię węgielki, ale one parzą, ty też wyglądasz na całkiem parzącego! Więc no. A teraz ty, suczko moja, droga pani. Nazwę cię Limonka. Kocham Limonki! Znaczy, nigdy nie jadłam Limonki, ale one muszą być pyszne!!! Tak mówiła mama. A ty mój chłopaku, dostaniesz najładniejsze, najwspanialsze i najfajniejsze, i naj… Zaraz, jakie są jeszcze naj rzeczy? Znaczy nie rzeczy, ale wiecie, o co mi chodzi? Wiecie, czy nie? Tak czy nie? Dobra, nie ważne, więc ty, nazwę cię…
— Dzień dobry! — zaśmiał się mój nowy chłopak (co prawda mi nie odpowiedział, ale także nie zaprotestował, więc…), który był mojego wzrostu (naprawdę, jesteśmy sobie przeznaczeni!) — Co tutaj robisz, malutka suczko?
— Ja? Ja? No, ja jestem Rosą, ale to już wiecie, nie? Tak czy nie? Mnie tutaj mama zostawiła i ogólnie powiedziała, że przyjdzie, więc na nią czekam, ale jak mam być szczera to chciałabym się was zapytać, czy mogę stąd pójść, bo mogę, nie? Bo mamy nie ma, więc…
— Dobrze, dobrze, spokojnie! — przerwał mi szybko czarny pies. — Już nam odpowiedziałaś.
Spoglądał na mnie jakoś tak podejrzliwie, a ja wlepiłam w niego zdziwiony wzrok, że komuś przerywa. Jest niewychowany. Mama mnie przed takimi ostrzegała! Ale no cóż, wybaczam mu, bo tak robią dobre psy.
— No, wiem, wiem, ale nie skończyłam! A pan mi przerywa, to bardzo brzydkie, brzydkie, dokładnie! Ale spokojnie, spokojnie dorosły psie! Nie wiem, czy mama miała pana na myśli, ostrzegając mnie od tych, jak im było…? Wiecie, kogo mam na myśli, czy nie? Tak czy nie? Od tych no, jak im było! Pedofili, a tak! No dokładnie! Jest pan pedofilem, czy nie? Tak czy nie? Proszę o odpowiedź!
— Hmm… — Pies jednak nie dokończył, gdyż znowu ktoś mu przerwał. Jeju, dlaczego oni nie mogą być wychowani?
— Witaj, Roso. Ja jestem Muszelkowy Nos — przywitała się ze mną suczka, a ja zamerdałam ogonem. — Od jakiego czasu jesteś tutaj sama?
— To już chyba będzie jeden wschód słońca… — odparłam niepewnie. — Jestem głodna, ale ryb nie lubię, więc…
— Dziecko, cisza! — warknął czarny pies, widocznie zniecierpliwiony. Nadal patrzył się na mnie podejrzliwie, przez co zrobiło mi się przykro. — Musimy porozmawiać, dobrze? — Zapytał się mnie, jednak gdy już otwierałam pysk, brzydko mi przerwał, obawiając się, że znów się rozgadam.
— Dzięki. — mruknął i odwrócił się do pozostałych psów.
Pieski trochę rozmawiały, ale ja nie chciałam podsłuchiwać, ale mi się to nie udało, trudno! Ale i tak usłyszałam tylko te dwa zdania:
— Musimy najpierw porozmawiać z liderką.
— Przecież jej tutaj nie zostawimy.
Czekałam grzecznie i próbowałam włączyć się do rozmowy, jednak nie miałam odwagi. Gdy psy skończyły coś ustalać (nareszcie!), mój chłopak się odezwał.
— Możemy cię zabrać do naszego obozu, a potem postanowimy, co z tobą zrobimy. Myślę jednak, że liderka zgodzi cię przyjąć w nasze szeregi.
Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Zastanawiałam się tylko, czemu mojej mamy nadal nie ma i czy w ogóle planowała po mnie wrócić. Szkoda, naprawdę, bardzo lubię swoją mamę, ale to już wiecie. Bo mama nazwała mnie po tych wodnych stworzeniach, czyli rosach. Mówię to wam jako tajemnicę, więc proszę o lojalność, bo jesteście dobrymi psami, nie? Tak czy nie? Zaraz, czy wy w ogóle jesteście psami? Nie? A to heca!
[941 słów: Rosa otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz