16 czerwca 2021

Od Cytrynowego Liścia

Coraz bardziej zbliżałem się do ruin. Na samą myśl, że mam partnera, i to nie byle jakiego, bo Bolesnego, miałem ochotę wyć ze szczęścia. Mam nadzieję, że szczęśliwie i bezproblemowo udało mu się wrócić do magazynu. Jutro pójdę na opuszczony dworzec i na niego poczekam, a potem pokażę mu kilka trików i udzielę paru rad, by i on dostał imię wojownika. Swoją drogą, zastanawiam się, jak Rzepakowa Gwiazda go nazwie? Ciekawe, czy będzie to coś tak oklepanego jak Bolesny Ogon, czy Pazur. Raz jeszcze wróciłem myślami do naszego spotkania i rozmowy, a na sercu poczułem przyjemne ciepło.
Z fantazjowania o Bolesnym wyrwały mnie znajome, wesołe szczeknięcia.
— Cytrynowy Liściu! Gdzie byłeś? — zawołała Sikorkowe Szczęście, śmiejąc się radośnie. — Uwierzysz, że dzisiaj upolowałam najwięcej zwierzyny ze wszystkich psów, które były na polowaniu? Chodź, zjedz coś! Może gołębia, co? Są pyszne i świeże!
Moja siostra trajkotała, wywalając język, reklamując gołąbki i odprawiając jakiś szalony taniec. Dopiero po chwili zauważyła, że także i ja jestem przeszczęśliwy, gwałtownie się zatrzymując i lustrując mnie uważnym wzrokiem.
— Co, ty także upolowałeś jakąś zwierzynę? — zapytała się ostrożnie, a na jej pysku po chwili znów zawitał uśmiech.
— Och… — parsknąłem. — Zaraz ci wszystko opowiem, bo nie uwierzysz.
Wyraźnie zaintrygowałem siostrę, jednak miałem zamiar podzielić się moją wspaniałą wiadomością także w towarzystwie Słodkiego Pyska; po niedługich poszukiwaniach znalazłem ją przy stosie zwierzyny.
Wraz z Sikorką dosiadłem się do mojej drugiej siostry, która w tym czasie powoli przełykała tłustego szczura i spoglądała na nas pełna ciekawości. Powoli wziąłem ze stosu zwierzyny najpiękniejszego gołębia, mając nadzieję, że wybrałem tego, który padł dzięki umiejętnościom Sikorki. Widząc pełen aprobaty wzrok rudej suczki, wiedziałem, że dobrze wybrałem — wojowniczka niemal eksplodowała ze szczęścia i uważnie obserwowała, czy zdobycz mi posmakuje.
— Jest pyszne — zapewniłem siostrę, powoli gryząc mięso. Co prawda nie przepadam za ptakami; ich mięso mnie nie przekonuje, a ich pióra wpadają do pyska, łaskocząc w podniebienie.
— Dajecie wiarę, że jeszcze nie tak dawno byliśmy Łapami? — Po krótkiej ciszy odezwała się Słodycz, próbując podtrzymać rozmowę. Właśnie skończyła jeść swój obiad, a gdy tylko przełknęła szczura, zastygła w bezruchu, podchodząc do mnie. — O…! — pisnęła, strzepując z mojego futra kilka gołębich piór. — Lepiej. Teraz jesteś o wiele czystszy.
Zadowolona suczka rzuciła mi jeszcze jedno krytyczne spojrzenie, po czym zajęła znów swoje miejsce. Kątem oka zauważyłem jak Sikorka, lekko znudzona i poirytowana, przewraca oczami.
— Do rzeczy — zacząłem, podnosząc niepewnie wzrok na moje siostry. — Kojarzycie Bolesną Łapę? — zapytałem. Suczki niepewnie kiwnęły głowami, a ja mógłbym przysiąść, że właśnie w tej chwili próbowały sobie przypomnieć, o kim ja w ogóle mówię. — To taki uczeń z Industrii — wytłumaczyłem, biorąc głęboki wdech. — I… Eee… O-od dzisiaj jesteśmy parą.
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Niepewnie popatrzyłem na dwie suczki, próbując wyczytać coś z ich spojrzenia. Były chyba przede wszystkim zaskoczone. Może wcale się nie…
W tej chwili moje siostry zaczęły mi gratulować i się śmiać, a ja powoli spuściłem wzrok, próbując ukryć mój szeroki uśmiech i cichy chichot.
— Ojej, muszę go kiedyś poznać! — wykrzyknęła Słodki Pysk, merdając ogonem. — Gratuluję!
Odetchnąłem głęboko, napajając się bezgranicznym szczęściem. Wreszcie wszystko zaczęło się układać po mojej myśli. Wreszcie. 
***
Siedziałem na opuszczonym dworcu kolejowym, czekając na Bolesnego. Liście na nielicznych drzewach pożółkły, cicho szeleszcząc pod wpływem chłodnego wiatru. Powietrze też już nie było tak gęste i duszne, chociaż nadal ciepłe i całkiem przyjemnie.
Mijały kolejne minuty, a brunatno-czarnego psa nadal nie było nigdzie widać. Z początku byłem przerażony i miałem ochotę pobiec do obozu Industrii, by upewnić się, że Bolesny jest zdrowy i szczęśliwy. Potem dopiero przypomniałem sobie jego ostrzeżenia i prośbę, bym więcej nie wchodził do magazynu, bo to może się źle skończyć. Nie chciałem go denerwować i straszyć — lepiej poczekać na niego tutaj, na dworcu.
Uczeń jednak nadal nie nadchodził, a ja powoli pogodziłem się z myślą, że dzisiaj go już nie zobaczę. Może czekał na mnie, tak samo jak ja na niego, tylko o innej porze dnia? Ale przecież zwykle spotykaliśmy się właśnie teraz, o zachodzie słońca. Może właśnie ma trening albo polowanie?
Westchnąłem, udając się w drogę powrotną do ruin. Jutro też przyjdę i na niego poczekam, jednak na tereny Płomiennych — tak jak prosił Bolesny — wchodzić nie będę. Zresztą, jutro na pewno go spotkam, a jak nie, to pojutrze. Ewentualnie poczekam do zgromadzenia i wtedy z nim pomówię.
Właściwie, to co miałoby mu się niby stać? Nic. Na pewno jest cały i zdrowy!
Odwróciłem się, upewniwszy się, że Bolesnego nadal nie ma. Niestety, nigdzie nie zobaczyłem mordki mojego partnera. Nadstawiłem uszu, mając nadzieję, że chociaż usłyszę ucznia Industrii. Niestety, jedyne co wychwyciłem to ciszy szum drzew, smutne popiskiwanie myszy i ryczenie potworów w oddali.
Nieee… nic mu się przecież nie stało!
Powlokłem się powoli w stronę mojego obozu.
[774 słowa: Cytrynowy Liść otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz