29 czerwca 2021

Od Kruczka do Fenkułowej Plamki

— Kruczku…? Brakuje nam ciebie. Może dołączysz do zabawy…?
— Nadal śpisz?!
— Ja nie mogę, rusz to dupsko i się trochę rozerwij.
— Wypadałoby skorzystać z ostatnich ciepłych dni. Już wystarczająco długo spałeś.
Moje wspaniałe rodzeństwo darło się do mnie z byle powodu. Kolejno: Promyczek, Piasek, Dreszczka i Jazgotek. Przetoczyłem się po miękkim posłaniu na drugi bok, zaciskając mocniej oczy i wbijając moje wspaniałe, wielkie pazury w mech i szmaty. W ogóle fajny rym: tata-szmata. Szkoda tylko, że jak pochwaliłem się nim tacie, to nie był zadowolony. Mama natomiast się śmiała. Mama jest fajniejsza od taty, ale to najoczywistsza rzecz pod słońcem.
— Kruczku?! — Do mojego łoża zaglądnęły mordy czterech demonów.
— Co? — wyjąkałem, powoli wstając. Zwykle w takich chwilach przegrywałem. Zresztą, takie zachowanie było nie w porządku z ich strony, ponieważ jestem jeden, na dodatek najmłodszy, a ich jest cztery…albo czterech. Nie jestem pewien, ale w sumie kogo to obchodzi? Nikogo, zupełnie nikogo.
— Są ostatnie ciepłe dni — próbował mnie zachęcić Jazgotek, merdając ogonem.
— Właśnie. Jest zimno.
— Nikt przecież tak nie powiedział? — zaczęła Dreszczka tym jej wnerwiającym głosem.
— Ale można tak wywnioskować.
— Chyba źle mnie zrozumiałeś. — Jazgotek momentalnie przestał merdać ogonem i pokręcił głową.
— Dobrze wiem, o co ci chodziło.
— Ja pierdole, z tobą nie da się rozmawiać.
Wszyscy jak na zawołanie popatrzyliśmy się na Dreszczkę, a nasze oczy były tak śmiesznie wielkie. Każdy z nas wiedział, że nie wolno było mówić tak brzydkich słów, ale śnieżnobiała księżniczka oczywiście ma inne prawa.
— Ty… Właśnie przeklęłaś? — wydukał mój najlepszy brat, beżowo-biały Promyk. Zawsze stawał w mojej obronie, chociaż brakowało mi u niego pazura. Był zwyczajnym aniołkiem, a jednak — najlepszy z rodzeństwa. Oczywiście, był najlepszy, nie licząc mnie.
— Tak, a co? — Dreszczka posłała nam wyzywające spojrzenie i wzruszyła ramionami.
— Księżniczka ma więcej przywilejów — warknąłem, wściekły. Nie powinienem drażnić mojej siostry, ale ona nie powinna mnie budzić.
— Jaka znowu księżniczka? — syknęła Dreszczka, skacząc do mnie. — Uważasz mnie za księżniczkę?!
W jej małych, fajnych, słodkich, bajkowo błękitnych oczach błyszczała jedna mała iskierka złości. Doskonale wiedziałem, że ta pojedyncza iskra jest w stanie wybuchnąć całą falą szczenięcej wściekłości. Instynktownie się cofnąłem przed siostrą, jednak zaraz potem, zażenowany swoim ruchem, wskoczyłem na grzbiet Dreszczki i razem poturlaliśmy się po posłaniu, wzbijając w powietrze tumany szmatek i mchu.
— Przestańcie, przestańcie! — piszczał cichutko Promyczek, a jego oczy zaszły łzami.
Delikatnie złapałem Dreszczkę za skórę na karku, na co ona wbiła mi się zębami w łapę. Próbowałem wyrwać kończynę z jej szczęk, ale straciłem równowagę i upadłem. Moja siostra błyskawicznie puściła moją łapę i skoczyła na mój brzuch, jednak zdążyłem kopnąć ją tylnymi nogami na tyle mocno, że poleciała daleko ode mnie, upadając na wyścieloną szmatkami podłogę.
— Przestańcie się kłócić! — zganił nas Jazgotek, stając pomiędzy nami.
— To nie była kłótnia, tylko walka. Poza tym nic nam się nie stało — wysapałem, unikając wzrokiem śnieżnobiałej siostry. Trawiły mnie wyrzuty sumienia, dlatego postanowiłem, że zainteresuje się kupką mchu w rogu pomieszczenia.
— Jesteśmy szczeniakami, mamy słabe zęby i pazury, raczej byśmy sobie krzywdy nie zrobili — zamyślił się Jazgotek, na co wystawiłem mu język. Przemądrzały maruda. — Ale to nie zmienia faktu, że mieliśmy się w coś fajnego bawić — odparł mój trzykolorowy brat, merdając ogonkiem.
— Ja się nie bawię — fuknąłem, posyłając rodzeństwu wściekłe spojrzenie.
— Bawisz się, bawisz, nerwusie. — Jazgotek szczypnął mnie przyjacielsko zębami, posyłając mi zaczepne spojrzenie. — Zresztą, przed chwilą się bawiłeś. Bo nie była to chyba prawdziwa walka, co? Wątpię, byś chciał zranić swoją siostrę.
Nie umiałem mu na to odpowiedzieć, więc tylko westchnąłem z poirytowaniem.
— Cóż… — zacząłem, jednak Jazgotek niespodziewanie się na mnie rzucił, zwalając mnie z nóg.
— Uważaj futrzaku, Jazgocząca Gwiazda atakuje! Rozetrę cię na mysi proch!
To było ostatnie, co dokładnie pamiętam. Zaraz po Jazgotku rzucili się na mnie pozostali. Wszyscy byliśmy opętani głupkowatą gorączką, która kazała nam się gryźć, kopać, śmiać się i krzyczeć do utraty tchu. Najmocniej gryzła Piasek. Aż za mocno. Myślę, że to jej przyjaciele kazali jej to robić, ale gdy tylko zobaczyła krzywe spojrzenia pozostałych, rozluźniła uścisk szczęk. Nie licząc tej wpadki, była to wspaniała zabawa. A jak ja mówię, że zabawa była wspaniała, to rzeczywiście taka była. 
***
Powoli się przeciągnąłem, mrugając zaspanymi oczami. Wokół mnie spało moje rodzeństwo; po rodzinnej zabawie najpewniej musieliśmy się zdrzemnąć. Przebiegłem nieobecnym wzrokiem po moich rówieśnikach.
Piasek, Jazgotek, Dreszczka…
A gdzie jest Promyczek?
Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie obudzić Jazgotka i mu nie powiedzieć o braku w naszym składzie. Przyglądnąłem się śpiącemu bratu; jego oddech był równomierny, a czarny ogon uderzał o ziemię przez sen. On na pewno by odnalazł Promyczka, a ja nie musiałbym nic robić, tylko spać i leniuchować. Już miałem obudzić Jazgotka, gdy się rozmyśliłem, postanawiając, że przecież poradzę sobie sam, a brata do pomocy wcale nie potrzebuję.
Dźwignąłem się na łapy i niechętnie wyszedłem ze żłobka, przeciągając się. Powęszyłem w powietrzu i po krótkiej chwili rozróżniłem zapach brata; piesek musiał się udać w stronę stosu zwierzyny.
Kierując się węchem, dotarłem do stosu jedzenia, które upolowali wojownicy. Miałem rację co do położenia Promyczka — piesek siedział wraz z matką i razem rozmawiali.
— Jak jest się wojownikiem… — Wyostrzyłem słuch, skupiając się na słowach Fenkułowej Plamki. — To zdobywa się pożywienie, by wyżywić klan. Pewnie nie możesz się doczekać, aż zostaniesz uczniem, co? — zaszczebiotała moja matka.
— Tak, tak… — przytaknął Promyczek, jednak znałem go na tyle dobrze, by wywnioskować, że szczenię wcale się nie cieszy.
— Jesteś kochanym szkrabem. Wiesz może, co robi teraz twoje rodzeństwo?
— Śpią, mamo. Ładnie się bawiliśmy, a potem ucięliśmy sobie drzemkę. — Uśmiechnął się Promyczek.
— Ach, w porządku — odparła Fenkułowa.
Nastąpiła chwila ciszy, a ja straciłem zainteresowanie rozmową. Nie ciągnęło mnie do jakiegoś podsłuchiwania i zdobywania nikomu niepotrzebnych informacji; zadowolony ze zlokalizowania brata udałem się do żłobka i zapadłem w smaczny sen.
<Fenkułowa Plamko?>
[932 słowa: Kruczek otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz