28 czerwca 2021

Od Płonącego Konara — „Róże mają kolce” cz.1

Znów tutaj jestem, pomyślał.
Przez to miejsce — cichy, ciemny zakątek Magazynu, położony z dala od ciekawskich spojrzeń — przewinęło się wiele psów, więcej niż Płonący Konar chciałby pamiętać. Tu umierali jego znajomi, krewni bliżsi i dalsi (na szczęście częściej dalsi), psy ważne dla klanu. 
Legowisko medyka.
Czy jest możliwość, że na tym posłaniu umierał Oszroniona Gwiazda, czy tuż pod jego łapami mogło leżeć ciało poprzedniego lidera? Nie wiedział — misja wyznaczona przez Gwiezdnych poniosła go daleko od klanu na wiele księżyców. 
Z pomocą ziół, które wojownik przyniósł z wyprawy, udało się zażegnać epidemię, a Industria zaznała ulgi. Trzeba było jednak ponieść ofiarę, postawić mur pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, poczuć zapach krwi i ziół, zacząć patrzeć na resztę jakby przez grube szkło. Wiedział, że zmiany były koniecznością, w końcu szczenięta muszą dorosnąć, a kwiaty zakwitnąć — lecz gdy nie był w centrum wydarzeń czuł, że świat zmienił się bez jego udziału, że drzewa zakwitły, zazieleniły się i zwiędły, a on jak stał, tak stoi, wciąż młody, wciąż niedotknięty zmianą, nie pasujący do reszty. Dla niego czas się zatrzymał, mimo że nie było juz ani Oszronionej Gwiazdy, ani Sroczej Łapy, ani Szkarłatnego Bluszczu.
Chyba się starzeję, uznał z przekąsem, patrząc na krzątającego się przy ziołach starca.
— Peter, co z moją wodą? Czuję się jakbym miał rozgrzany grunt w pysku zamiast języka — zawołał i odkaszlnął sucho.
— Pewna młoda dama miała mi ją przynieść, powinna zaraz wrócić — odrzekł pies, odwracając się do niego.
— Czy mi się wydaje, czy ty się cieszysz z mojego odwodnienia? 
— To nie tak, szczeniaku, po prostu dobrze jest mieć kogoś innego do kogo można gębę otworzyć. — Zbliżył się; Płonący pomyślał, że po to, by dać mu lek, jednak jedyne co otrzymał to ciąg dalszy wywodu. — Nic ci nie poradzę, musisz po prostu uzupełnić niedobór wody, więcej odpoczywać. Sam jesteś sobie winny. Za czym wy tak wszyscy gonicie? — dodał, chyba bardziej do siebie niż do niego.
— Dzięki.
— Nie ma za co.
Za czym tak gonił? Odpowiedź była prosta — przyniósł ją delikatny szelest futra ocierającego się o ścianę budynku. Usłyszał stukot pazurów o podłoże i ciche kapanie kropel wody, a nos wywęszył znajomy, słodki zapach. 
— Już jestem. — Różany Płatek wsunęła się do środka i położyła namoczony mech. — Pij, bohaterze.

C.D.N
[364 słowa: Konar otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia i zostaje wyleczony]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz