— Niech wszystkie psy zdolne łowić zwierzynę zgromadzą się, by wziąć udział w zebraniu klanu! — krzyknął zastępca klanu, pełnym wyższości wzrokiem wodząc po zgromadzonych psach.
Jazgotek skończył sześć księżyców.
Sześć.
Wreszcie.
Od samego rana chodził poddenerwowany i często przyłapywał się na tym, że przygryza wargi oraz nerwowo oblizuje. Przeszkadzały mu byle pierdoły, takie jak nagły krzyk, niespodziewany, wiosenny deszcz czy rodzeństwo, które bawiło się jedzeniem. Chociaż starał się zachowywać spokojnie, w środku czuł okropną tremę na samą myśl o tym, że już dzisiaj awansuje, zostanie uczniem i przestanie być skazany na siedzenie w żłobku.
— Jazgocząca Łapa — wyszeptał do siebie, uśmiechając się delikatnie. Jazgocząca Łapa. O tak.
Nabrał głęboko powietrza, po czym wypuścił go ze świstem.
— Jazgotku?
Odwrócił się błyskawicznie w stronę szczenięcego głosu, dostrzegając wpatrzonego w niego Promyczka; brat lekko zawiedzionym wzrokiem spoglądnął na wychodzącą z legowiska liderkę, po czym powiódł spojrzeniem po posłaniu medyka, zatrzymując je na trzykolorowym bracie. Zamrugał kilka razy i posłał w jego stronę uśmiech.
— Chodź szybciutko braciszku, zaraz zaczniemy.
Szczeniak zaśmiał się nerwowo, drepcząc za beżowym bratem. Na środku obozu ujrzał swoje siedzące w gotowości rodzeństwo; Dreszczka wyglądała jak biały kłębek nerwów, Piasek wbijała pazury w ziemię, błyskając naokoło błękitnymi oczami, a Kruczek siedział cicho, zamglonym wzrokiem patrząc się w jakiś punkt w oddali. Wraz z Promyczkiem dosiedli się do rówieśników, a Jazgotek przez nieuwagę zmiażdżył ogon Księżniczce, na co ta syknęła z bólu.
— Uważaj co robisz! — warknęła półgębkiem, wwiercając się w brata lodowatym spojrzeniem, jak gdyby chciała go zamrozić.
— Przepraszam...
— Jak mi złamiesz ogon, to-
Dreszczka przerwała, gdy w ich stronę podeszli rodzice. Fenkułowa Plamka ziewnęła potężnie, zajmując miejsce blisko Kruczka; otoczyła ogonem swojego ulubionego syna, liżąc go po głowie. Pustynny Wiatr był jeszcze bardziej poddenerwowany niż szczeniaki, a jego stres od razu udzielił się dzieciom.
— Sam nie wiem, czy jestem gotowy... — wyszeptał Promyczek, wlepiając wzrok w swoje łapy. Jego ojciec posłał mu pełne zdeterminowania spojrzenie, mrucząc coś o reputacji.
Jazgotek nie mógł na to patrzeć. Dlaczego rodzice nie okazywali swoim dzieciom wsparcia? Otworzył pysk, chcąc się odezwać, jednak się rozmyślił. Do głowy nie przychodziły mu żadne sensowne słowa, a nie miał zamiaru jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.
Ze swoich legowisk zaczęły wychodzić ostatnie psy; rozglądały się z zaciekawieniem, po czym zajmowały swoje miejsca. W powietrzu wisiało napięcie, gdy trzydzieści par psich oczu wpatrywało się w przygnębioną utratą córki przywódczynię, a także jej partnera, pełniącego funkcję zastępcy.
Rzepakowa Gwiazda milczała przez dłuższą chwilę, a Jazgotek zaczął się zastanawiać, kiedy ostatnio w ogóle słyszał, jak suczka coś mówiła. Dreszczka uderzyła zdenerwowana ogonem, strzelając niespokojnym wzrokiem w stronę liderki; pies usłyszał jej nierówny oddech i zobaczył ekscytację pomieszaną z paniką w oczach. Piasek wyglądała podobnie, a Jazgotek uśmiechnął się w jej stronę, jednak zanim zdążył szepnąć jej miłe słówko, Sowi Pazur niespodziewanie zabrał głos. Szczeniakowi zaschło w gardle i zastygł w bezruchu.
— Chyba wszyscy są... — mruknął zastępca, po czym posłał Rzepakowej zachęcające spojrzenie. Liderka z niechęcią wstała.
Tłum zachichotał, gdy jakiś spóźniony pies naburmuszonym wzrokiem wyjrzał zza ściany legowiska, lekko zawstydzony błyskawicznie wchodząc w tłum.
— Podejdźcie... szczeniaki — wychrypiała Rzepakowa Gwiazda głosem tak cichym, że gdyby nie panowała martwa cisza, nikt by jej nie dosłyszał.
Jazgotek był pewien, że wszyscy w tej chwili wstrzymali oddech.
Szczeniak błyskawicznie poderwał się z miejsca, czując na sobie palący wzrok całego klanu. Sierść zaswędziała go z nagłego zażenowania i musiał wykorzystać całą swoją siłę woli, by z przerażenia nie zanurkować w tłum.
W głowie mu szumiało, a oczy niepewnie zarejestrowały, że jego rodzeństwo także wstało i zaczęło powoli iść do przodu; kaszojady szły tak blisko siebie, że ocierały się o siebie sierścią, a Promyczek niemal wywrócił się z nerwów. Jazgotek otrząsnął się, doganiając pozostałych. Szedł pomiędzy dwoma siostrami i musiał się zmuszać, by postawić choćby jeden krok do przodu.
— Dreszczko, Piasku, Jazgotku, Promyczku i Kruczku... — zaczęła przywódczyni, a Jazgotkowi przemknęło przez głowę, że to jedna z najważniejszych chwil w jego życiu. — Jesteście z nami już od sześciu księżyców, a dziś zaczniecie swój trening.
Pies kątem oka dostrzegł, że Promyczek tęsknym wzrokiem obserwuje Szarą Skałę i poczuł współczucie względem młodszego brata. ,,Szkoda, że nie miał wystarczająco dużo odwagi, by porozmawiać o tym z medykiem i liderką’’ — pomyślał. — ,,Może wtedy by mu pozwolili, a Gwiezdni dostrzegli’’.
— Dreszczko. Od dzisiaj, aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Drżąca Łapa. Twoim mentorem będzie twój ojciec, Pustynny Wiatr.
Śnieżnobiałe szczenię z szokiem wpatrywało się raz w liderkę, a raz w Pustynnego. Suczka warknęła cicho, przejeżdżając pazurami po podłodze; zrobiła to tak mocno, że aż gwizdnęło.
— Zostaniesz mentorem Drżącej Łapy. — zdawało się, że liderka w ogóle nie zobaczyła złości świeżo upieczonej uczennicy; niepewnym szeptem zwróciła się do wojownika. — Pustynny Wietrze, okazałeś się wojownikiem uprzejmym i wymagającym. Na pewno przekażesz tej młodej uczennicy całą swoją wiedzę.
Księżniczka aż położyła uszy z przerażenia i udręki, a Jazgotek, gdy tylko to zobaczył, zacisnął zęby, lecz także zrobiło mu się przykro. Mogłaby chociaż udawać, że wszystko w porządku. Robieniem afery przy wszystkich członkach Industrii na pewno nie sprawi, że Pustynny zostawi ją w spokoju, szczególnie, że ich ojciec nawet nie wie, że jest za bardzo upierdliwy. W pewnym sensie jednak rozumiał odczucia swojej siostry, bo nikt chyba nie chciałby mieć ambitnego mentora-ojca, który jest ześwirowany na punkcie kodeksu wojownika i swojej reputacji.
Wiatr niemile zaskoczony podszedł do swojej córki i zetknął swój nos z nosem uczennicy, po czym niepewnie liznął Dreszczkę w bark.
— Piasek... — Rzepakowa Gwiazda przeszła do suczki, która przyszła na świat jako druga z miotu. — Będziesz się nazywać Piaskowa Łapa, a twoim mentorem zostanie Orli Klif, a jego szczerość i ambitność z pewnością pomogą mu w szkoleniu i przekazywaniu tobie swojej wiedzy.
Wywołany pies wyszedł z tłumu, krocząc z pewnością siebie. Jazgotek w pierwszej chwili, instynktownie, zasłonił rudawą siostrę swoim ciałem, chociaż zaraz potem, lekko speszony, odsunął się, przepuszczając Piasek.
Suczka bez problemu zetknęła się nosem ze swoim nowym mentorem, jednak najstarszy z braci patrząc na tą scenę poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu; już — chociaż zupełnie bezpodstawnie —zaczynał się o nią martwić.
— Jazgotku.
Szczeniak został wyrwany z rozmyśleń, gdy tylko usłyszał swoje imię. Wstał z prędkością światła, a sekundę później podszedł parę kroczków do przodu. Zaskoczony dostrzegł w oczach liderki niewyobrażalną pustkę, i nagle dotarło do niego, że przecież jej córka nigdy nie doczekała tej chwili. Poczuł się, jakby ktoś zatopił mu lodowate pazury w kręgosłup. Wstrzymał oddech.
— Od dzisiaj aż do zakończenia treningu będziesz nazywany Jazgoczącą Łapą. Twoim mentorem zostanie Ognisty Mak, wytrwały i... — głos liderki cichł, i chociaż piesek wyostrzył słuch, nie umiał już rozróżnić słów Rzepakowej; suka przez chwilę jeszcze mamrotała coś cicho, po czym się zacięła. Jazgocząca Łapa popatrzył się na liderkę ze współczuciem lecz także lekką paniką; z niepokojem zdał sobie sprawę, że nad klanowym zgromadzeniem zawisła cisza, a on nie ma pojęcia, co robić. Posłał Sowiemu naglące spojrzenie, a do liderki promienny uśmiech, mając nadzieję, że to coś zmieni. Ale nie zmieniło nic.
Jazgoczący stał nieruchomo, jak gdyby ktoś przykleił mu łapy do podłoża, a przy tym miał wrażenie, że serce zaraz rozsadzi mu klatkę piersiową.
Wreszcie z kłębowiska psów wstał jakiś wojownik, a gdy Jazgotek rozróżnił zapach Ognistego, odetchnął z ulgą, momentalnie się uspokajając.
Rudy pies przechodząc obok liderki kiwnął jej głową, a także posyłał delikatny uśmiech w stronę swojego nowego ucznia; szczenię, po chwili wahania, odpowiedziało mu tym samym.
— Dziękuję — odparł. — To dla mnie zaszczyt.
Po czym nachylił się nad Jazgotkiem, dotykając swoim nosem nosa szczeniaka; wojownicy śledzili ich poczynania, a gdy Sowi Pazur zabrał głos, zwrócili spojrzenia ku niemu.
— Następny. Promyczku, zapraszam — w jego tonie nie było za wiele uprzejmości, jednak Jazgocząca Łapa ledwie to zauważył; gdy odszedł od swojego mentora, z podekscytowaniem wbił wzrok w niebo, przyglądając się gwiazdom. I jakkolwiek naiwnie by to nie zabrzmiało, w tamtej chwili przemknęło mu przez myśl, że wszystko jest możliwe.
[1280 słów, Jazgocząca Łapa otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz