3 sierpnia 2021

Od Jazgotka (Jazgoczącej Łapy) CD Dreszczki (Drżącej Łapy) i Kruczka (Kruczej Łapy)

Jazgotek był wściekły. 
Przede wszystkim był wkurwiony na siebie samego. Za to, że w spokojnych, codziennych sytuacjach emanuje charyzmą i opanowaniem, odzywa się z taktem i uśmiechem, jest tym ważnym i wspaniałym szczeniaczkiem, który zawsze wyciągnie pomocną łapę. 
A gdy tylko jego ułożony i rzekomo idealny świat zaczyna się sypać, jego całe opanowanie znika bez śladu, a urocza, trzykolorowa kulka puchu okazuje się panikującym małym kurduplem, który plącze się na własnych chudych nogach. ,,A co z moimi zdolnościami przywódczymi?’’ — myśli wtedy. I rzeczywiście, jego atut wraca do niego z czasem, gdy chmury nad jego życiem rozwiewają się, a wszystko powraca do swej rutyny; Piasek na powrót rozmawia z duchami, Dreszczka kłóci się z Kruczkiem, Promyczek próbuje naćpać się jakimiś ziołami, a Jazgotek pilnuje ich wszystkich, dumny z siebie. Zwykle wtedy zamartwia się niejasnym przeczuciem, że jego zdolność za jakiś czas znowu zniknie. Przejmuje się tym nieustannie; a ponieważ od zawsze słyszał pełne zachwytu okrzyki ciotek dotyczące jego rycerskiej i jakże przywódczej postawy, utwierdził się w przekonaniu, że to jego jedyna zaleta, którą pragnie posiadać przez cały czas za wszelką cenę. 
Dodatkowo był wściekły na Dreszczkę. To także nie było nic nowego; siostra doprowadzała go coraz częściej do szewskiej pasji. Od zawsze nie była to jego ulubiona suczka z miotu; zdecydowanie wolał Piasek, a z Księżniczką miał napięte relacje. Ostatnio jednak zauważył, że oddalają się od siebie coraz bardziej. Rywalizowali ze sobą coraz częściej, coraz częściej także się kłócili. Ona miała go w dupie; a on… cóż, chciałby móc powiedzieć, że siostra go nie obchodzi. Jednak obchodziła go; pragnął, by wszystko było tak jak dawniej. Nienawidził tego, jak bardzo się pomiędzy nimi wszystko zmieniło. Prawdę mówiąc, nienawidził jakikolwiek zmian i miał po dziurki w nosie głupiego gadania pozostałych, jakie to zmiany są superowe. Nie były. Nie dla niego. On chciał mieć zawsze wszystko pod kontrolą. Chciał wiedzieć, czego może się spodziewać po otoczeniu i psach. A od kiedy relacja z siostrą uległa pogorszeniu, cóż, Jazgotek wcale nie był pewien, czy siostra nadal jest dawną Dreszczką. 
— Zostaw mojego brata! Inaczej… B-będziesz miał problemy — zebrał się w sobie i mimo paraliżującego strachu szczeknął w stronę gigantycznego psa. Łapy zaczęły się pod nim trząść, a w gardle poczuł kluchę. 
Pies odwrócił głowę w jego stronę; szczeniak niemalże zsikał się ze strachu. Nienaturalnie stojące uszy psa skierowane były do przodu, czarny nos poruszał się rytmicznie, a w przekrwionych oczach widać było kpinę. Rozchylił wargi, a z paszczy otoczonej białymi kłami wyrwał się warkot. 
— Doprawdy, żałosny bachorze? 
Jazgotek niepewnie kiwnął głową, na co obcy samiec zaniósł się śmiechem. 
— Słyszałeś, co się do ciebie mówi? — Dreszczka wystąpiła dwa kroki na przód; uśmiechnęła się z wyższością, co wyglądało dość śmiesznie, zważywszy na to, że była znacznie mniejszą od agresywnego psa, puchatą, białą kuleczką o błękitnych oczkach. — Zostaw go, ale już! 
— Proszę…! — pisnął Promyczek, a gdy kropla śliny z szczęk samca zmoczyła jego nos, otrząsnął się krzywo, po czym znów zamarł, jakby obawiając się, że przez gwałtowny ruch zostanie pożarty. 
— Z przyjemnością go rozszarpię, uwierz- 
Nagle zamilkł, z zaskoczeniem wąchając sierść beżowego szczeniaka. Promyczek wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć, Dreszczka nieugiętym wzrokiem, acz na drżących łapach wpatrywała się w nieznajomego, a Piasek uważnie, z niepokojem śledziła poczynania najmłodszego z obecnych tu szczeniąt jak i stojącego nad nim agresywnego pieszczocha. Jazgotek poczuł się przytłoczony tym wszystkim i nagle naszły go mdłości, gdy wyobraził sobie, jak jego brat jest zabijany. 
— Szczenięta wojowników… — mruknął, piorunując rodzeństwo wzrokiem. Po chwili szturchnął swoją wielką łapą Promyczka; ten skulił się jeszcze bardziej, a jego pełne paniki czarne oczy błyskały naokoło. — Powiedz, gówniarzu, z jakiego klanu jesteście? 
— Mama mówiła, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi — drżącym głosem zaprotestował beżowy szczeniak. Jazgotek przełknął ślinę, gdy zobaczył jak dorosły przekręca głowę, wwiercając się złowróżbnym wzrokiem w jego brata. ,,O nie’’ przemknęło mu przez myśl. 
— Widzisz gdzieś tutaj swoją matkę, ty kurwiu jeb- 
— Zostaw go — tym razem odezwała się Piasek, patrząc raz na Promyczka, a raz na czarnego psa. 
Pieszczoch wydął wargi w krzywym uśmiechu, jednak jego oczy nadal błyszczały gniewnie. 
Po krótkiej chwili otworzył pysk, jak gdyby chciał coś powiedzieć. Najwidoczniej jednak się rozmyślił i z głośnym kłapnięciem zamknął mordę, pozwalając kolejnej strużce śliny wylądować na sierści Promyczka. 
Piasek zagotowała się ze złości, jednak Jazgotek uspokajająco położył ogon na jej grzbiecie, bezgłośnie nakazując jej zachować ciszę. Suczka wbiła pazury w ziemię i zacisnęła zęby, milcząc, lecz twardym wzrokiem patrząc na samca. 
Pies jednak ledwo zauważył wzburzenie suczki; węszył w powietrzu, po czym lekko zaniepokojony cofnął się o kilka długości ogona, by, powarkując cicho, bezszelestnie zniknąć w krzakach i pobiec dalej przed siebie. Jazgotek dojrzał jego święcące ciemne oczy zza ciemnozielonych liści, trzęsąc się ze strachu. Zastygł w bezruchu, podobnie jak jego rodzeństwo, a uwolniony Promyczek z zaskoczeniem wpatrywał się w zarośla. Usłyszeli oddalające się kroki, lecz i kolejne, cichsze, zgrabne, bliższe. Oglądnęli się na siebie z przestrachem, podchodząc do leżącego na ziemi Promyka; stanęli w pozycji obronnej, stykając się zadami, by każdy patrzył w inną stronę. Jazgotek czuł drżenie pozostałych, co wcale nie pomagało mu zachować mu spokoju; by nie rzucić się w paniczną ucieczkę przygryzł sobie łapę. 
— Dzieci… g-gdzie jesteście?! — doszło do nich z zaskakująco bliskiej odległości wołanie zatroskanej matki, urywane niekontrolowanymi spazmami. 
— JA WAM MÓWIĘ!!! — darł się w panice Pustynny. — KTOŚ JE UKRADŁ!!! NA PEWNO!!! CZUJECIE TEN ZAPACH?! 
Rodzeństwo przełknęło ślinę, kuląc się do siebie jeszcze bardziej. Zza krzaków powoli wysunęli się dwaj pełni rozpaczy rodzice, z Kruczkiem wciśniętym między nich; Jazgotek poczuł jak spojrzenie trzech psów pali mu skórę żywym ogniem. Miał tylko nadzieję, że pełen skruchy wzrok jakoś udobrucha przerażonych, wściekłych, lecz i także pełnych ulgi rodziców.
<Kruczku?>
[ 924 słów, Jazgocząca Łapa otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz