Szedłem właśnie na polowanie wraz ze Spaloną Łapą, kierując się w stronę pól. Według Jaskółczej Burzy miało być w tym miejscu wiele królików; co znacznie ułatwi mi wytropienie zdobyczy.
Brązowa uczennica idąca przede mną zatrzymała się, węsząc w powietrzu. Po krótkiej chwili odwróciła się w moją stronę, patrząc się na mnie zadowolona.
— Czuć dużo zwierzyny. — Oblizała się na samą myśl o króliczym mięsie, wodząc wzrokiem po terytorium.
Nie skomentowałem tego, bo sam niczego nie czułem; wywaliłem język, jednak jedyne co wywąchałem to pyłki z kwiatów. Kichnąłem głośno, na co Spalona uniosła brwi, a po chwili także lekko się uśmiechnęła. Coś jednak czułem, że myślami była nie do końca ze mną.
— Potrafię się bezszelestnie poruszać — zacząłem, z pewnym siebie wzrokiem wpatrując się w horyzont. — Biegam szybko jak wiatr, więc dam radę dogonić każdego królika.
— Ojej, to naprawdę musisz być szybki! — wysapała, otrzepując się i wlepiając we mnie zafascynowany wzrok. Ja nie mogę, w życiu nie widziałem tak naiwnego psa. Z pewnością z jej poziomem inteligencji nie okaże się dobrą łowczynią.
Szybko odwróciłem od niej spojrzenie, wypatrując zwierzynę. Wiatr zmienił kierunek i udało mi się złapać świeży trop; zwierzątko musiało być całkiem blisko. Stanąłem do suczki tyłem, po czym ruszyłem przed siebie.
Z radością skradałem się przez pole, wybierając miejsca z długą trawą, by chociaż częściowo zostać osłoniętym. Skoncentrowałem się, by pamiętać o wszystkich naukach, które wyciągnąłem z Jaskółczego; zbyt dużo sobie nie przypomniałem, jedynie to, że muszę mniej więcej zlokalizować norę królika, by gonić go wraz ze Spaloną w dobrym kierunku. Inaczej zwierzę schowa się w swoich korytarzach.
Zamarłem, gdy do moich uszu doleciały ciche piski zwierzęcia, po chwili także zobaczyłem jego burą sierść i małe oczka. Kicał spokojnie, raz za razem urywając pędy wiosennej trawy, jego uszy jednak poruszały się czujnie.
Nie chcąc nic zepsuć, przywarłem do ziemi, obserwując go przez chwilę zza łodyg; zwierzę jeszcze mnie nie usłyszało. Rozglądnąłem się niepewnie, próbując zlokalizować jego norę.
Nie zdążyłem jednak się nawet porządnie rozglądnąć, gdy królik poderwał się nagle do biegu. Po krótkim zdziwieniu błyskawicznie wybiegłem zza kępy traw, rzucając się za zwierzyną. Stworzenie pisnęło przerażone i przyspieszyło jeszcze bardziej. Klnąc pod nosem, kątem oka dostrzegłem Spaloną Łapę z zaskoczeniem obserwującą uciekającą zwierzynę. Po co w ogóle razem polujemy? Jaskółczy niepotrzebnie mi ją przydzielił. Tylko ja tu pracuje, a ona mi wszystko utrudnia. Sam, w pojedynkę potrafię upolować królika i nie potrzebuję do tego innych psów.
Moje łapy wybijały równe tempo, a wiosenny wiatr mierzwił sierść, zaplątując w jej kosmyki pyłki kwiatów. Czekoladowe oczy błysnęły wesoło, gdy z zapałem niemal dogoniłem królika; wyciągnąłem pysk daleko przed siebie, kłapiąc szczęką. Niestety, zębami ledwie drasnąłem zwierzę, kończąc z kosmykiem szarawych włosów w pysku. Zdeterminowany, w biegu splunąłem śliną na trawę, a zwierzyna zmieniła trasę, wierzgając tylnymi łapami w popłochu. Tym samym posłała mi w pysk grudki wilgotnej ziemi.
Warknąłem, biegnąc dalej. Poduszki łap mi wściekle pulsowały, a mięśnie paliły. Spojrzałem za siebie, mając nadzieję, że głupia Spalona Łapa przyjdzie mi z pomocą, odcinając zwierzęciu drogę ucieczki. Suczka jednak była daleko za mną, nieporadnie próbując mnie wyprzedzić.
W akcie desperacji wyciągnąłem przednie kończyny daleko przed siebie, orząc pazurami skórę zwierzyny. W duchu poczułem rozgrzewającą satysfakcję, gdy powietrze rozdarł pełen paniki pisk długouchego.
— Haha, Spalona! — W biegu rzuciłem suczce dzikie spojrzenie przez bark. — Widzisz to?! Tak polują prawdziwe psy z Ventus! Szybkie jak sarna, silne jak niedźwiedź, mądre jak-
W tym momencie straciłem grunt pod łapami, a mój pewny siebie, jak i pełny szczęścia głos zmienił się w pisk godny nowonarodzonej Lilii, której ktoś pod nos podstawi zatopioną w błocie dżdżownicę (…n-nie, w ogóle tego nie próbowałem).
Najpierw królik zniknął, a ja, zanim zdążyłem cokolwiek pomyśleć, poczułem, jak łapy nagłym szarpnięciem zapadają się w pustkę. Zachłysnąłem się powietrzem, a chociaż pazury tylnych nóg wbiłem w ziemię, próbując znaleźć podparcie, zrobiłem to za wolno i zbyt pokracznie. Sparaliżowany strachem wpadłem pod dziwnym kątem, z głośnym łoskotem do króliczej nory.
Królik czmychnął z piskiem w głąb nory, plamiąc ziemię krwią. Ja leżałem w wejściu, z głową wystawioną nad ziemię. Z szokiem obserwowałem, jak w moją stronę, w podskokach zbliża się Spalona Łapa, trzymając w pysku młodego królika. Roześmiana, uśmiechnięta, ledwie mnie zauważyła.
— Pszczeli, gdzie je-
— Tutaj — burknąłem, usiłując wyjść z nory. Chociaż nie miałem dużo miejsca, stanąłem na łapy i wybiłem się, niemal spychając na moje miejsce uczennicę.
— Patrz, co upolowałam!
Spalona, niezwykle zadowolona z siebie, rzuciła mi pod nogi średniej wielkości, brązowego królika. Ze złością patrzyłem na przegryzione gardło ofiary, apetyczne, zdrowe ciało i błyszczące, poplamione krwią bure futerko.
Uniosłem pysk, posyłając suczce krzywy uśmiech. Szturchnąłem zdobycz łapą.
— Jakim cudem to złapałaś i zabiłaś? — mimo gorzkiego smaku porażki, poczułem także podziw dla uczennicy.
— Po prostu miałam szczęście! — szczeknęła, szczerząc się, zadowolona z siebie. — A ty go nie miałeś.
Przewróciłem oczami.
— Jak będziesz go kładła na stosie zwierzyny, to ukryj go dobrze — mruknąłem, widząc, jak Spalona oblizuje się, ponownie łapiąc martwe ciało w zęby. — I uważaj, bo najpewniej Jaskółczy go zeżre. Szkoda by było, bo nie ukrywam, że całkiem ładna sztuka z tego królika.
[828 słów: Pszczela Łapa otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz