To się dzieje w Porze Zielonych Liści.
Iskrząca Łapa miała zajebisty pomysł. Zaufajcie mi. Nic nie mogło pójść źle.
Pora Zielonych Liści, na kempingu są ludzie. Nikt nie zauważy, jeżeli szczeniak pójdzie tam, podpali jakiś krzew i wróci do siebie. Wujek będzie szczęśliwy, Jasny będzie szczęśliwy, rodzeństwo będzie szczęśliwe — a w takim kompletnym składzie i Iskierka ma prawo być szczęśliwa.
Wybór odpowiedniej rośliny nie trwał długo. Znalazła jakiś krzew (zwany różą) i zerwała z niego jedny kwiat. Trochę się pokaleczyła jego kolcami, ale koniec końców udało jej się i je bezpiecznie usunąć. Teraz roślinka z czystą już łodyżką leżała na posłaniu Iskierki, grzecznie czekając na powrót suczki. Sama sunia natomiast była bardzo zadowolona, że aby go zdobyć, nie musiała nawet opuszczać terenu klanu (wiecie, praktycznie nikt tak nie robi). Mimo to zaraz miała postąpić na odwrót.
— Dokąd się wybierasz? — spytał Pajączek, ale jego siostry już nie było. Nie było, gdyż była daleko stąd, w drodze do odległej i jakże wspaniałej Industrii. Przynajmniej mawiali tak w opowieściach, a Iskrząca Łapa nie byłaby sobą, gdyby im nie uwierzyła.
Psy cuchnące węglem, mieszkające w magazynie dwunogów, zgarniające dla siebie najbardziej naturalne lokalizacje, przez co Tenebris musiało mieszkać w pobliżu osad ludzi. Prawda, że super? Iskierka też tak uważa (co za niespodzianka). Nie mogła się doczekać, będąc święcie przekonaną, że podczas tej jakże tajnej misji może uda jej się znaleźć nowego przyjaciela i pokonać wroga. Nie rozumiała trochę, dlaczego żadnego z nich nie ma, ale pocieszała się, że Płomienny Krzew i tatuś są jej przyjaciółmi, a wroga przecież znaleźć łatwo.
Wesoło pokicała więc do Industrii, co jednak nie było takie proste, jak jej się wydawało. Musiała przejść przez wiele niebezpiecznych przygód, takich jak ocalenie myszy, której podwinęła się łapa na wykopie królika, oraz ucieczka przed przerażającym, dwuletnim dzieckiem, wymachującym plastikową łopatką. Iskrząca Łapa wykazała się wielkim męstwem, i wcale nie zdziwiłaby się, gdyby po tych wydarzeniach została mianowana wojowniczką. Co więcej, oczekiwała specjalnego imienia, takie jak Jasny Dwunożny lub Mysie Serce. Chociaż jej przypadły go gustu, starszyźnie niezbyt, ale o tym innym razem. Teraz ważne jest, że miała o czym opowiadać swojemu rodzeństwu, i że trochę podrośnie w ich oczach.
Cicho podeszła do kempingu i wyjrzała zza krzaków. Kichnęła parę razy, gdy ostry zapach dwunożnych dotarł do jej nosa, jednak drapieżnicy nawet nie zauważyli, że zostali odnalezieni. Piekli na ogniu, marnotrawiąc jedzenie, swoją zdobycz. Do tego rozmawiali wesoło i nie zachowywali najmniejszych środków ostrożności.
Uczennica z niedowierzaniem patrzyła na ten cyrk, zastanawiając się, jakim cudem ktoś może być tak głupi. Zaraz też spostrzegła, że obraziła ich w myślach i przeprosiła za to Gwiezdnych. Przepraszam, Najświętsi Przodkowie, że obraziłam te karaluchy, ale naprawdę nie zachowują się zbyt inteligentnie! … Przekażecie tatusiowi, że nie chciałam? … Dzięki!”
Przywarła do pozycji łowieckiej, a potem znów usiadła, gdy zdała sobie sprawę, że zapomniała wziąć gałęzi krzewu. Przerażona rozglądnęła się na boki, zastanawiając się, co teraz najlepszego zrobi.
No nie! Przekiełbasiłam to strasznie. Urwę gałąź, nabiorę ognia i przeniosę do domu, gdzie podpalę ten drugi, właściwy krzew.
Zerwała zaimprowizowaną niby różę, podbiegła do ognia i podstawiła roślinę. Ślepi dwunożni zauważyli ją dopiero po jakimś czasie, przez co zaczęli piszczeć histerycznie, więc Iskierka pomknęła w krzaki.
Nie zauważyła, że ów krzaki zapłonęły. A w zasadzie zobaczyła to dopiero po fakcie dokonanym.
Wujku! Widzisz? Gwiezdni, wyślecie mu telegraf, że podpaliłam dla niego krzew? … Dzięki!
Mimo tego nadal nie zrezygnowała ze swojego planu, będąc pewna, że MUSI podpalić tą różę. Zmrużyła oczy i zacięcie ruszyła do przodu, jakby przebijała się przez niewidoczne zaspy śniegu. Chciała wyglądać legendarnie, ale wyszło głupio. Na szczęście (jeszcze) nikt ją nie obserwował, także zachowała resztki honoru.
Co rusz poprawiając patyk w swoich zębach, myślała nad tym, gdzie ma znaleźć wroga, którego, rzecz jasna, znaleźć musiała. To wszystko z powodu, że wroga miał każdy. Najłatwiej byłoby zapewne zabić jakiegoś psa z klanu i pochwalić się jego rodzinie, jednak tatuś nie pochwalał takiego zachowania. W zamyśleniu uznała, że równie dobrze obce klany mogą być jej wrogami. A potem znów przypomniała sobie, że tatuś mówił, że powinna traktować ich dobrze, że są oni rodziną i że tak będzie fajnie. Przyznała mu rację. Że też o tym zapomniałam. Ale za mnie gapa!
— Ktoś od Ciemnych — usłyszała po chwili warknięcie nieznajomego psa, tuż obok wylotu z chaszczy, w których cieniu szła. Podskoczyła przez to gwałtownie. — Szedł w stronę kempingu!
Sunia znieruchomiała, próbując swoim ciałem zasłonić ogień patyka, i tańcząc z nerwów. Ogień natomiast wciąż piął się po przedmiocie, prawie kąsając językami pysk Iskierki.
— Ogień! Widzicie? — ktoś zapytał, po czym inne psy ruszyły z buta (łapy?), aby zobaczyć, co się stało. Iskierka niemal przewróciła się z wrażenia, gdy zdała sobie sprawę, że to nie jej ogień zauważyli. Szczeniak wykorzystał oddalenie się psów, aby wyruszyć dalej.
W drodze powrotnej nie spotkała wielu niebezpieczeństw, bynajmniej nie takich, jakich jej dzielne serce by nie zwalczyło. Pokonała z łatwością dziurę w drodze, chociaż ledwo; patyk niemal wypadł jej z pyska. Nie przestraszyła się tego jednak, pomijając w tym stwierdzeniu, jej energiczne podskoczenie i pisk odwagi. Po tej przygodzie znów obrała kierunek na obóz, gdyż podczas przemierzania dziury trochę z niego zboczyła.
Wyszukała puste miejsce, na którym położyła płonący przedmiot, po czym pobiegła na swoje posłanie. Pozostali uczniowie obdarzyli ją zdziwionym spojrzeniem, gdy wpadła do ich legowiska jak strzała, i równie szybko z niego wybiegła. Czując wiatr we sierści, już po chwili wyhamowała gwałtownie, próbując ustalić, gdzie położyła gałązkę.
Czując zbierającą się w niej panikę, szybko obeszła podejrzane miejsce dookoła, nie mogąc ustalić miejsca spoczywającego przedmiotu. W jej umyśle powstawały najczarniejsze scenariusze, dotyczące spalenia całego terytorium Tenebris, gdy poczuła zapach spalenizny, i uhonorowania jej mordercą setek psów.
Goniąca przez strach dotarła na zakażone miejsce. Jej oczom ukazał się obraz, który uspokoił jej walące serce. Ogień co prawda był, jednak niewielki. Dzięki Gwiezdnym, że Iskierka nie położyła tego patyka w jakiś zaroślach.
Mimo to płomień szybko rozprzestrzeniał się, gdyż panująca wokoło susza sprzyjała takim zabiegom. Łapa skakała dookoła, próbując go zgasić, co jednak na niewiele się zdało. Wciąż narastał, rytmicznie do przerażenia szczeniaka.
Wydawało jej się, że to koniec, i faktycznie dostanie medal Największego Mordercy Roku 2021, gdy jakaś sylwetka psa śmignęła obok niej. Płomienny Krzew szybko zgasił pożar, posyłając ziemię w powietrze. Z ognia pozostał jedynie kopiec ziemi i pojedynczy, tlący się język.
Iskrząca Łapa ze łzami w oczach, z zawstydzeniem, nachyliła różę nad ogniem. Tuż po tym podstawiła kwiat przed nos wujka, spuszczając głowę z zażenowaniem. Ogień powoli obejmował roślinę, co obserwował Płomienny Krzew. Zanim jednak zdążył się odezwać, zrobiła to Iskierka.
— To dla ciebie, wujku — szepnęła. — Przepraszam. Chciałam tylko dać Ci prezent.
<Płomienny Krzewie? Chciałam tylko dać ci prezent...>
[1088 słów: Iskrząca Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz