Biegła, chociaż jej łapy nie zaczęły potykać się o twarde podłoże. Poczuła jak gałęzie smagają ją po pysku, gdzie nie mogła ich nawet zobaczyć. Zmrużyła powiekę nad nieprzydatnym okiem i przyśpieszyła jeszcze bardziej.
Jej oddech świszczał. Słyszała w głowie głos medyka, który kazał jej się oszczędzać. Nie teraz.
Skoczyła przed siebie i nie była nawet pewna, czy trafi. Zwierzę zapiszczało pod jej łapami i niewiele myśląc zanurzyła kły w jego skórze.
Zając wydarł się tym znajomym piskiem, który wyrywa się z gardła w ostatnich chwilach życia. Mleczna ścisnęła jeszcze mocniej. Zamarł.
Jeszcze nigdy nie zapłakała, czując smak śmierci na języku.
[5PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz