Nadstawiła uszu, gdy dosłyszała szmer płynącej wody, tak dziwnie pachnącej zapachem krwi.
Próbowała powstrzymać pędzące w panice łapy, gdy poczuła za sobą obcy zapach.
Piżmowa, odrażająca, przerażająco obca woń zalała jej nozdrza, przyprawiając o zawrót głowy. Wszystkie jej myśli zawirowały, z powodu paniki rozrzucone bezsensu po szczenięcym umyśle.
Po chwili do smrodu dołączyły dogłosy łap. Początkowo były to dwie pary łap, potem trzy, następnie cztery i w końcu tupot rozbrzmiewał już sto razy głośniej niż na początku, tysiąc razy szybciej i milion razy bardziej strasznie.
Agatka płakała z przerażenia, a wiatr wiejący jej prosto w pysk osuszał piekące oczy.
Goniące ją zwierzęta były coraz bliżej. Bała się odwrócić, chociaż czuła ich gorący oddech. Zacisnęła powieki, lecz gdy je otworzyła z powrotem, nie zważając na bestie pędzące tuż za nią, w szoku wyhamowała.
Parę kroków przed nią ziała głęboka przepaść, pusta i ciemna, cuchnąca odorem krwi. Agatka wiedziała, że nie da rady jej przeskoczyć.
Słone łzy spływały jej po pysku, rozmazując otoczenie. Słyszała głośny warkot parę długości ogona od niej, gdy jednak skierowała załzawiony wzrok w tamtą stronę, nie potrafiła niczego dojrzeć. Zamrugała oczami, jednak te pozostały ślepe. Widziała jedynie krwistą mgłę.
Nagle poczuła na sobie olbrzymie szczęki. Zęby rozdarły jej skórę, wbijając się do żywego mięsa. Agatka początkowo była w takim szoku, że nic nie czuła. Potem zalała ją fala cierpienia.
Była jak bezwładny worek, gdy kreatura, by zadaniu jej ran, rzuciła ją w przepaść. Spadała, jej sierść owiewał cuchnący wiatr, a ciało co jakiś czas obijało się o kamienie.
Z biegiem chwil powietrze jednak stawało się chłodniejsze, orzeźwiające. Suczka powoli otworzyła oczy, a chwilę potem zwolniła; opadała teraz jak lekkie, błyszczące piórko. Rany na jej ciele zniknęły.
Zamrugała, z ulgą stwierdzając, że widzi. Na jej pysku malował się wspaniały uśmiech, gdy rozglądnęła się z radością po otoczeniu; leżała na zielonej łące usianej kwiatkami. A otaczał ją świat godny My Little Pony.
Popierdolony sen.
***
— No, I wtedy otworzyłam oczy, a otaczały mnie latające kolorowe motyle — pokiwała w skupieniu głową, z dumą obserwując reakcję swojego brata na jej wspaniały sen.
Słońce jeszcze nie wzeszło, a Agatka, gdy tylko się obudziła po swoim śnie, i gdy ogarnęła, że to nie działo się naprawdę, pokonała strach i wstała z legowiska, postanowiła podzielić się swoim doświadczeniem z kimś bliskim.
Normalnie pierwszą osobą, która dowiedziałaby się o tym wspaniałym wydarzeniu, byłby tatuś. Ale Agatka, nadal roztrzęsiona, nie chciała pokazywać się w takim stanie ojcu, w obawie, że Sowi uzna ją za mięczaka i nigdy nie zostanie wojowniczką.
Siostra Węgorzyk czy brat Kłaczek nawet nie wchodzili w rachubę. Nigdy nie wybaczy im tego, że jeszcze dzień temu przyłapała ich na zabijaniu żuczka. Biedny, nieżywy robaczek. Na samo wspomnienie suczka pociągnęła nosem.
Doszła do wniosku, że obudzi Górkę albo Lipkę.
Potruchtała parę kroków do śpiących sióstr, podskakując za każdym razem, gdy jej pazury stukały o zimną podłogę. Czyli praktycznie cały czas; przemieszczała się jak piłeczka pingpongowa.
— Górko? Lipeńko?
Cisza.
Agatka przełknęła ślinę, a białka jej oczu zamigotały w ciemności. Wyciągnęła przed siebie łapę, w ostateczności dotykając swoją poduszką najpierw czarnej siostry, a potem brązowej.
Górka nie zareagowała zupełnie. Nic. Zero życia. Natomiast Lipka przewaliła się na drugi bok, cicho pochrapując.
Córeczka tatusia stała tak nad nimi, kalkulując w głowie, czy opłaca się je dalej szturchać. Bała się ich gniewu, bała się ciemności, a jednocześnie bała się, że zapomni swojego snu. Że nikt go nie usłyszy.
Z warknięciem pełnym złości oddaliła się od nich, kierując się w stronę Nagietka. Został jeszcze on. Niemal natychmiast po dotknięciu go nosem, Agatka wymruczała jego imię; pies rozciągnął we śnie łapy i zatrząsnął uszami.
Suczka straciła już cierpliwość. Przysunęła swój pysk do głowy brata, sycząc niewyraźne słowa prosto do jego ucha.
Nagietek zerwał się, uderzając swoim barkiem o jej pysk. Odskoczyli od siebie, przestraszeni nagłym ruchem. Potem zmierzyli siebie spojrzeniem, a ostatecznie uspokoili po kilkunastu uderzeniach serca.
I tak oto teraz rozmawiali.
Wracajmy do ich dyskusji:
— Wiesz co, Nagietku — Agatka kontynuowała swój wywód, po opisaniu polany w jej śnie. — Myślę, ze to był znak od Gwiezdnych.
Nie, nie był. Jednakże Agatka żyła w nadziei, że urodziła się do wielkich czynów, a przodkowie ją wybrali do przywództwa, ratowania życia innych, bycia wspaniałą wojowniczką, jedyną, wybraną.
Nagietek poruszył się niespokojnie, waląc brunatnym ogonkiem o podłogę.
— Naprawdę tak myślisz?
Suczka widziała jego podekscytowanie, co podziałało także i na nią. Zamiast martwić się, czy rzeczywiście był to znak, poczuła głęboką pewność, że właśnie Gwiezdni zesłali jej omen.
— Naprawdę — szczeknęła cicho, starając się nie obudzić śpiącego rodzeństwa, lecz z niebywałą pewnością w głosie. Jej oczy zabłyszczały. — A teraz musimy zinterpretować treść tego snu, a potem ją wypełnić, niczym przepowiednię. Nagietku, jesteśmy wybranymi.
Posłała mu skąpy uśmiech. Jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie czuła się tak zmobilizowana do działania.
<Nagietku? Przepraszam za zwłokę>
[786 słów: Agatka otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz